Siedzący na pomarańczowym fotelu karetki Omran jest cały w kurzu, resztkach gruzu i własnej krwi. Na głowie ma otwartą ranę, do której przykłada dłoń. Kiedy orientuje się, że krwawi, nie płacze i nie krzyczy. Zamiast tego spokojnie, jakby nie wiedział, co się dzieje, wyciera rękę w krzesło.
Nagranie i zdjęcie chłopca, opublikowane w sierpniu zeszłego roku przez lokalnych aktywistów z Aleppo, szybko obiegły media z całego świata. 3-letni wtedy chłopiec stał się symbolem cierpienia Syryjczyków - w ich kraju od 2011 roku toczy się wojna domowa między zwolennikami autorytarnych rządów prezydenta Baszara al-Asada a zbrojną opozycją.
Mały Omran stał się jedną z wielu ofiar z tej krwawej walki. Dom zlokalizowany w Aleppo, w którym mieszkał z rodziną, zawalił się w wyniku bombardowania miasta - przez siły reżimu prezydenta albo wojska rosyjskie. Oprócz niego, z gruzów wyciągnięto wtedy też czworo innych dzieci, a także kobietę i dwóch młodych mężczyzn.
W tym ataku zginął jego 10-letni brat Ali, ale chłopcu-ikonie udało się przeżyć. Teraz, niemal rok po zdarzeniu, 4-letni Syryjczyk wystąpił razem ze swoim ojcem w serii wywiadów dla stacji telewizyjnych popierających Baszara al-Asada.
Po brudnym, rannym chłopcu nie ma już śladu. Uśmiechnięty, z ostrzyżonymi włosami i pulchnymi policzkami Omran sam przedstawił się przed kamerami rosyjskiego kanału Ruptly dodając, że ma cztery lata - czyli jak się okazuje mniej, niż oficjalnie podawano w zeszłym roku, kiedy informowano o tym, że ma lat pięć.
Ojciec chłopca przyznał, że długo go ukrywał. Jak twierdzi bał się, że ogromna popularność może się okazać dla syna niebezpieczna. "Zmieniłem jego imię i obciąłem mu włosy, żeby nikt go nie rozpoznał i już więcej nie filmował", zdradził. Dodał też, że grożono mu porwaniem Omrana i że opozycja chciała go wykorzystać do celów propagandowych.
W innym wywiadzie opowiedział z kolei o tym, dlaczego nie uciekł z Syrii przed wojną, w której stracił jednego syna i nieomal całą rodzinę:
To jest mój kraj, tu dorastałem i żyłem i moje dzieci też będą tutaj dorastać
Według "New York Timesa" wypowiedzi ojca Omrana, który w każdym wywiadzie siedzi u niego na kolanach albo jest pokazywany w trakcie radosnej zabawy, to celowa kampania i propaganda mająca na celu "wybielenie" wizerunku prezydenta i syryjskiego rządu.
Amerykańskiemu serwisowi wtóruje w tym też "The Telegraph", który sugeruje, że rodzina Daqneesh - z obawy o własne życie - została zmuszona do wsparcia w ten sposób obecnych władz.
To oznacza jedno - że 4-letni Omran z ofiary i symbolu setek tysięcy dotychczasowych ofiar brutalnego tłumienia powstania przeciwko reżimowi Baszara al-Asada stał się narzędziem dla tych, którzy mają na rękach ich krew.
Zobacz też:
Kim jest dziewczynka z festiwalowych plakatów? To syryjska 12-latka z historią nie dla dzieci