Podrzucanie, samolocik. Lekarz: "to może być niebezpieczne". Na jakie zabawy jeszcze uważać?

Podrzucanie na przywitanie, rytmiczne kołysanie wózkiem... Dzieci to uwielbiają, ale trzeba wiedzieć, jak to robić. Pytamy pediatrę, jak się bawić, żeby nieopatrznie nie zrobić krzywdy dziecku.
Niebezpieczne zabawy z dzieckiem Niebezpieczne zabawy z dzieckiem fot: istockphoto

Podrzucanie dziecka

Pewni swojego refleksu i sprawności rodzice podrzucają dziecko w nadziei, że to świetna i bezpieczna zabawa. Nie zawsze tak jest. Po pierwsze: sytuacja może wymknąć się spod kontroli i rodzic nie zdąży złapać dziecka, po drugie: sam fakt podrzucenia dziecka może mu zaszkodzić. Dlaczego?

Bartosz Pawlikowski, pediatra, dermatolog dziecięcy łódzkiej Kliniki Pawlikowski:

Podstawowym zagrożeniem jest upuszczenie dziecka. Należy też pamiętać o przeciążeniach w czasie takiej zabawy, które dla dorosłej osoby są nieistotne, ale dla dziecka stanowią zagrożenie. Pierwszym niebezpieczeństwem jest możliwość wystąpienia urazów w obrębie odcinka szyjnego kręgosłupa oraz mięśni szyi. Następstwem takiej zabawy mogą być również mikrourazy w obrębie mózgu. Dziecko w czasie podrzucania jest łapane zwykle w obrębie klatki piersiowej, co stwarza ryzyko powstania urazów tego obszaru, ale też w obrębie całej jamy brzusznej, na którą przenosi się dzięki przeponie dodatnie ciśnienie z śródpiersia.
Zawroty głowy i wymioty, nawet po kilku godzinach od zabawy, to jedno z najczęstszych następstw podrzucania. Zmiana rytmu oddychania i zaburzenia rytmu serca są rzadkością, ale należy brać to pod uwagę.
Zabawa nie jest wykluczona, należy jednak dopasować jej intensywność do wieku dziecka. Bawię się w taki sposób z moim bratankiem i bratanicą, ale ma to charakter średnio dynamicznego unoszenia, a nie podrzucania. Dzięki temu dziecko przyzwyczaja się do niewielkich przeciążeń i jest w stanie kontrolować napięcie mięśni szyi. Jest wtedy świadome swoich ruchów, a przy okazji wzmacnia mięśnie szyi.
Otulaczyk: nie zawijaj zbyt ciasno, obserwuje dziecko Otulaczyk: nie zawijaj zbyt ciasno, obserwuje dziecko fot: istockphoto

Ciasne zawijanie dziecka w otulaczyk/powijak

Otulacze, dawnej zwane powijakami, powróciły do łask. Rodzice uważają, że zawijanie dziecka w kocyk/otulaczyk daje mu poczucie bezpieczeństwa, bo przypomina warunki, które dziecko miało w brzuchu. Kolorowe, mięciutkie otulaczyki można kupić w sklepach z rzeczami dla noworodków. Czy mogą okazać się niebezpieczne dla dziecka? Tak, jeśli nie wiemy, jak fachowo zawinąć dziecko.

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

Otulacz to skuteczny i bezpieczny sposób na uspokojenie dziecka. Najbardziej przydaje się w momencie usypiania maleństwa. Warunkiem jest prawidłowe otulenie dziecka, w innym razie dosłownie może grozić dziecku śmiertelne niebezpieczeństwo.
Prawidłowe owinięcie kocykiem/otulaczem nie powinno być zbyt ciasne, dziecko musi swobodnie oddychać, powinno być ułożone na plecach, w przeciwnym razie grozi mu nagła śmierć łóżeczkowa.
W wieku 2-3 miesięcy niemowlak zaczyna próbować przekręcać się na brzuszek, na tym etapie należy przestać zawijać dziecko w koc czy otulacz.
Zawsze należy pamiętać, by otulenie nie było ciasne w okolicy bioderek, ponieważ może dojść do dysplazji lub przemieszczenia w obrębie stawu biodrowego. Zawinięte dziecko należy monitorować pod kątem regularności oddechu. Otulaczyk powinien być na tyle duży, by w czasie snu nie rozwinął się i nie owinął wokół twarzy, powodując uduszenie. Należy też pamiętać o temperaturze, bo otulaczyk sprawia, że dziecko może się przegrzać.
Nie należy zbyt intensywnie i rytmicznie kołysać dziecka w wózku Nie należy zbyt intensywnie i rytmicznie kołysać dziecka w wózku fot: istockphoto

Zbyt intensywne bujanie dziecka w wózeczku

Malutkie dzieci lubią rytmiczne bujanie, bo przypomina im to kołysanie w wodach płodowych, którego doświadczały, kiedy były w brzuchu. Delikatne bujanie wycisza i koi dziecko. Jednak w przypadku bujania dziecka w wózku, w leżaczku, w kołysce - mocnej nie zawsze znaczy lepiej. Nigdy nie należy potrząsać rytmicznie wózkiem na boki, podczas kołysania należy zawsze zwracać uwagę na głowę - główka dziecka nie powinna się bezradnie kiwać. Czym grozi zbyt intensywne kołysanie?

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

Bujanie dziecka w wózeczku pomaga je uspokoić, jednak w przypadku zbyt intensywnego bujania oprócz mikrourazów w obrębie ośrodkowego układu nerwowego może dojść również do urazów w obrębie mięśni szyi oraz szyjnego odcinka kręgosłupa.
Nie należny podnosić dziecka za ręce Nie należny podnosić dziecka za ręce fot: istockphoto

Bierzesz dziecko za rączki i podnosisz?

Rodzic chwyta dziecko za rączki, podnosi i nim kręci. Zdarza się, że dziecko trzymane za rączki robi koziołka odbijając się od kolan rodzica. Wydaje nam się, że robimy to z wyczuciem, że nie szarpiemy dziecka za ręce, że wszystko mamy pod kontrolą. Nie zawsze tak jest.

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

Przeciążenie związane z podnoszeniem i bujaniem dziecka podczas trzymania je za rączki może spowodować uraz mięśni i ścięgien oraz przemieszczenie w obrębie stawu barkowo-obojczykowego, a nawet złamania lub pęknięcia kości palców i nadgarstka. 
Najgorsze jest to, że dziecko często nie odczuje bólu w momencie urazu. Uraz będzie nasilał się powoli i dopiero po kilku dniach lub tygodniach da objawy bólowe, a więc i zauważalne ograniczenie ruchomości w stawie. Rodzice nie wiążą zatem urazu z zabawą sprzed kilku dni, tylko szukają innej przyczyny.
Skoki w dal pomiędzy rodzicami? Nie z małym dzieckiem! Skoki w dal pomiędzy rodzicami? Nie z małym dzieckiem! fot: istockphoto

Skoki pomiędzy rodzicami

Dzieci, które już zaczęły chodzić, uwielbiają tę zabawę. Idą, trzymając się za ręce z rodzicami; na trzy cztery rodzice podnoszą dziecko, które skacze na kilka metrów. Brzmi jak niezła zabawa, ale uwaga... To nic innego jak gwałtowne "wyszarpywanie" rączek dziecka. Dlaczego nie warto się tak bawić, a szczególnie z dzieckiem, które niedawno zaczęło chodzić. Co może się stać?

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

Ta zabawa jest niebezpieczna ze względu na możliwość urazów w obrębie obręczy barkowej. Dotyczą one zarówno mięśni, ścięgien jak i stawów. Naciągnięcia i przemieszczenia są najczęstsze. U chodzącego już dziecka dodatkowo istnieje możliwość urazów w obrębie stawów kolanowych i skokowo-goleniowych.
Słynny samolocik: ta zabawa bywa niebezpieczna Słynny samolocik: ta zabawa bywa niebezpieczna fot: istockphoto

Zabawa w samolocik

Na czym polega zabawa? Rodzic, podtrzymując dziecko na wysokości klatki piersiowej lub brzucha, naśladuje z nim lot samolotu. Czy coś może się stać dziecku podczas tej pozornie niewinnej zabawy?

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

W czasie zabawy może dojść do urazów mięśni i przemieszczenia w obrębie stawu biodrowego oraz obręczy barkowej, szczególnie w sytuacji, kiedy dziecko jest trzymane za nogę i rękę. Dochodzi też do przeciążeń w mózgoczaszce i podrażnienia błędnika, co może wiązać się z wystąpieniem zaburzeń równowagi, a bezpośrednio po zabawie - wymiotami.
Dla dobra dziecka lepiej zrezygnować z chodzików Dla dobra dziecka lepiej zrezygnować z chodzików fot: istockphoto

Chodzik: ułatwia naukę chodzenia?

Według wielu pediatrów i fizjoterapeutów chodzik to urządzenie wymyślone dla wygody rodziców oraz "bezpieczeństwa" dzieci pozostawianych na dłuższe lub krótsze chwile samotnie, bez nadzoru. Tak naprawdę chłodzik hamuje naturalne dążenie dziecka do tego, by samodzielnie stawać w pozycji wyprostowanej. Może także opóźniać naukę samodzielnego chodzenia - bo po co chodzić, skoro w takim kieracie można się samodzielnie przemieszczać?

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

Zgadzam się z taką opinią, chodziki to urządzenia w konsekwencji wyręczające rodziców z obowiązku zajmowania się dzieckiem, kiedy zaczyna już chodzić. Asekuracja przez rodzica jest zawsze bardziej naturalna i nie tylko chroni dziecko przed urazami, lecz także wzmacnia więzi dziecko-rodzic. Maleństwo wie, że może na nas liczyć. Ochrona dziecka w czasie nauki chodzenia dotyczy nie tylko możliwości upadku. Jeśli osobiście kontrolujemy chodzenie i jego kierunek to, w przeciwieństwie do chodzika, jesteśmy w stanie uniknąć niebezpieczeństw związanych z dostępem dziecka do gorących płynów, np. na stole, lub środków chemicznych. Dziecko w chodziku jest poza naszą kontrolą, a ciekawe świata będzie chodziło, gdzie tylko się da.
Kojec jest przydatny pod warunkiem, że dziecko nie siedzi w nim cały dzień Kojec jest przydatny pod warunkiem, że dziecko nie siedzi w nim cały dzień fot: istockphoto

Kojec: co za dużo, to niezdrowo?

Kojec to sprzęt dla najmłodszych, który nie znajduje poparcia u wszystkich rodziców. Przeciwnicy kojców zarzucają rodzicom, którzy zdecydowali się na ich zakup, że chcą trzymać swoje dzieci w pewnego rodzaju więzieniu. Ich zdaniem ten sprzęt odbiera najmłodszym swobodę i daje poczucie izolacji od otoczenia. Jednak wielu rodziców tego typu argumenty nie przekonują i decydują się na zakup. Kojec ma przede wszystkim ułatwić im codzienne funkcjonowanie. Czy nadmierne używanie kojca może spowolnić rozwój intelektualny dziecka?

Bartosz Pawlikowski, pediatra:

Stosowanie kojca w opiece nad dzieckiem nie wpływa negatywnie na rozwój intelektualny dziecka. Wyjątkiem są sytuacje, gdy dziecko przebywa w kojcu całymi dniami. Jeśli jednak chcemy pomóc sobie i zapewnić bezpieczeństwo małemu dziecku, wykonując jednocześnie obowiązki domowe, to kojec o odpowiedniej wielkości będzie zbawieniem.

Czytaj również: Na pozór niewinne. 7 potencjalnie niebezpiecznych zabawek. Co się w nich kryje? 


fot: archiwum prywatne JB

Copyright © Agora SA