Rzeczywiście, niemowlętom lepiej ich nie dawać. Lody są bowiem robione z mleka krowiego, które ma silne właściwości alergizujące. Jeśli chodzi o starsze dzieci, nie ma powodu, by całkowicie odmawiać im lodów (chyba, że są uczulone na białko mleka krowiego lub któryś ze składników). Lody zawierają wprawdzie dość dużo cukru, ale w porównaniu z batonikami, galaretką z torebki czy kupnymi ciastkami, stanowią całkiem zdrowy deser.
Rzeczywiście, nagłe ochłodzenie rozgrzanego gardła może spowodować miejscowy skurcz naczyń krwionośnych, a wtedy jesteśmy gorzej bronieni przed mikrobami. Ale lody jedzone powoli i w rozsądnych ilościach nie powinny wyrządzić dziecku żadnej szkody. Jeśli podajesz maluchowi lody na patyku, pilnuj tylko, by mały łasuch je lizał, nie zaś gryzł i połykał w całości.
3. Jeśli serwujesz zimny deser w salaterce, daj dziecku jak najmniejszą łyżeczkę. Koktajl z dodatkiem lodów, podawaj w wysokiej szklance ze słomką.
Pilnuj, by maluch nie jadł w pośpiechu i nie popijał lodów np. gorącą herbatą ani nie łączył z ciepłym ciastem. A gdy mimo to rozboli go gardło, nie oskarżaj od razu lodów. Być może winny jest po prostu upał, który wysusza śluzówki, co osłabia naturalną barierę odpornościową.
Wszystkie te choroby wywołane są przez wirusy, rzadziej bakterie. By do niej doszło, drobnoustroje muszą dostać się do śluzówki dróg oddechowych. Źródłem zakażenia nie są jednak lody, lecz kichający, zakatarzeni ludzie lub tzw. nosiciele. (Nosiciele to osoby, które kiedyś miały kontakt z bakteriami wywołującymi np. anginę, ale nie były leczone antybiotykami bądź były leczone za krótko. Bakteria na dobre "zamieszkała" na ich śluzówkach i tylko czeka na chwilę słabości organizmu, by dać o sobie znać).
Dzieci są w ogóle bardziej podatne na infekcje nosogardła niż dorośli. Oczywiście możemy zakazać maluchowi jedzenia lodów, ale nie łudźmy się, że to coś zmieni. Wrażliwe dziecko i tak wcześniej czy później złapie bakcyla. A do nas będzie miało żal, że pozbawiliśmy je pysznego deseru.
Jeśli dziecko narzeka na ból i drapanie w gardle, lody na pewno mu nie zaszkodzą, a nawet mogą pomóc. Podziałają jak zimny okład na rozpalone czoło. Ból osłabnie, a drapanie na jakiś czas stanie się mniej dokuczliwe. Poza tym paciorkowce, wywołujące bakteryjne zapalenie migdałków podniebiennych, bardzo nie lubią zimna.
Chory maluch może więc jeść lody na zdrowie. Zimne desery poleca się też dzieciom, którym usunięto migdałki podniebienne. Są wtedy znakomitym lekiem: działają przeciwbólowo, zmniejszają obrzęk w gardle i przyspieszają gojenie się rany. Ale uwaga, podawanie lodów dziecku wysoko gorączkującemu może powodować szok termiczny wywołany zbyt gwałtowną i dużą różnicą temperatur i być przyczyną np. dreszczy.
Rzeczywiście nie jest to najbardziej dietetyczny deser - zawiera zwykle ponad 10 proc. tłuszczu i sporo węglowodanów. Ale np. bita śmietana zrobiona z kremowej śmietanki zawiera go ponad 30 proc., a węglowodanów nie jest w niej wcale mniej. Jeśli jednak twój maluch jest pulchny, nie serwuj mu lodów zbyt często, a jeśli już, to raczej jogurtowe o niższej zawartości tłuszczu lub sorbety.
To prawda, że lepiej nie serwować ich zbyt często. Lody to spora dawka kalorii i można się nimi naprawdę najeść. Niejadek po spałaszowaniu porcji po prostu nie ma już ochoty na nic innego. Ale lody nie są tu wyjątkiem, podobny skutek daje zwykle jedzenie słodkich jogurtów, twarożków, ciastek, batoników i innych wysokokalorycznych przekąsek, a także picie soków. Jednak małe lody od czasu do czasu nie zaszkodzą nawet niejadkowi.
Nie ma takiej reguły. Lody robione na bazie mleka, śmietanki lub jogurtu są łagodniejsze w smaku i zwykle nie tak zamrożone, jak sorbety. Zawierają dużo łatwo przyswajalnego wapnia (100 gramowa porcja dostarcza go tyle samo, co 100 g mleka), stanowią dobre źródło białka i fosforu. Całkiem sporo w nich także witamin A i B2. Sorbety, czyli zimne desery z soku lub musu owocowego, wody i cukru nie zawierają wapnia, ale za to dostarczają sporych ilości witaminy C (obecnej w owocach). Mają też bardziej zdecydowany smak i dają większe wrażenie zimna. Te na patyku szybko się topią, więc dzieci bardzo się nimi brudzą. Ale za to nie uczulają - mogą je jeść dzieci z alergią na mleko krowie i z nietolerancją laktozy.
Dobre lody nie powinny dziecku zaszkodzić. Kiedyś rzeczywiście łatwo było o zatrucie salmonellą. Ale dziś nie dodaje się do lodów jajek. Na wszelki wypadek lepiej jednak unikać lodów niewiadomego pochodzenia, sprzedawanych przez obwoźnych handlarzy. W przypadku lodów niezwykle ważna jest czystość procesu produkcji oraz właściwe warunki ich transportu i przechowywania. I bardzo ważne! Nie wolno jeść lodów raz rozmrożonych i ponownie zamrożonych (ani kupnych ani domowych).
Jeśli natomiast malucha boli brzuszek lub męczy rozwolnienie, lepiej nie podawać mu lodów. Infekcja jelitowa np. wirusem Rota często powoduje nietolerancję laktozy. W rezultacie po lodach zawierających mleko, dziecko może męczyć biegunka (nie tylko w trakcje ale także przez pewien czas po infekcji).
Niekiedy tak, ale na ogół konserwanty są im niepotrzebne, gdyż konserwuje je niska temperatura, w jakiej są przechowywane. Większość producentów stosuje też barwniki naturalne, np. lody wiśniowe swój piękny czerwony kolor często zawdzięczają nie sokowi z wiśni, ale z buraków. Niekiedy do lodów dodaje się środki zagęszczające i emulgujące, dzięki którym możliwe jest zmieszanie składników, które normalnie się nie łączą. Zawsze warto więc dokładnie czytać etykiety. I pamiętać, że można lody zrobić samemu (przepisy na domowe lody i sorbety dla maluchów znajdziesz w naszej bazie przepisów )
Przeczytaj też: