Żywność ekologiczna - lepsza, czy tylko droższa? "Sklepowa marża to nawet powyżej 50 proc."

Kilogram jabłek za 22,70 zł, włoszczyzna za 11,50 zł - to ceny z internetowego sklepu z żywnością ekologiczną. Czy produkty ekologiczne muszą być drogie? Sprawdzamy, czy "eko" naprawdę znaczy "zdrowszy" i skąd klient ma wiedzieć, że produkt, który kupił spełnia określone prawem wymogi.

- W tym roku nie mogę się wyrobić, schodzi każda ilość towaru. Mógłbym to ustabilizować podnosząc ceny, ale nie chcę tego robić - mówi Mirosław Barczak z Gospodarstwa Ekologicznego "Cedry", jednego z pierwszych w Polsce. Atest otrzymało w 1993 roku. Przyznaje, że wzrost zainteresowania warzywami i owocami z upraw ekologicznych jest ogromny. - Myślę, że to ze względu na smak, bo sam certyfikat to za mało. Klient poleca mnie innemu klientowi i dlatego tak się dzieje - uważa rolnik.

Nie bez znaczenia jest także fakt, że polski konsument staje się coraz bardziej świadomy i wymagający. Chce warzyw bez pestycydów i GMO, przetworów bez konserwantów i wzmacniaczy smaku. I coraz częściej jest gotów więcej za nie zapłacić. Nic więc dziwnego, że w Polsce przybywa producentów żywności ekologicznej. Z raportu o stanie rolnictwa ekologicznego w naszym kraju w latach 2011-2012, przygotowanego przez IJHARS, wynika, że w ciągu roku w naszym kraju przybyło prawie 2,5 tys. gospodarstw ekologicznych. Pod koniec 2012 roku było ich 25,9 tys., co plasuje Polskę na trzecim miejscu wśród państw unijnych - wyprzedzają nas Włochy (43 852) i Hiszpania (30 462).

Żeby kurki były szczęśliwe

Dla wielu konsumentów nie bez znaczenia jest to, w jaki sposób dany produkt został wytworzony czy wyhodowany. Wolą zapłacić więcej za jajka z oznaczeniem 0, ale mieć pewność, że kura, które je zniosła nie tylko żyje w godnych warunkach, ale jest też karmiona żywnością naturalną, bez chemii. To samo dotyczy plonów. - Rolnicy z gospodarstw ekologicznych wykorzystują odnawialne zasoby przyrody, dbają o stan zdrowia roślin i zwierząt, trwałą żyzność gleby i czystość wody, a wszystko po to, by zachować środowisko naturalne w nienaruszonym stanie dla przyszłych pokoleń - zapewnia Iwona Chromiak z biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

- Produkty oznakowane jako ekologiczne zostały wytworzone zgodnie z obowiązującymi przepisami, to znaczy, że podstawową zasadą gospodarowania jest eliminacja z produkcji rolniczej syntetycznych nawozów i pestycydów - zapewnia Chromiak. - Konsumenci kupując żywność ekologiczną mają pewność, że jest to żywność, która została wytworzona naturalnymi metodami z poszanowaniem procesów zachodzących w środowisku otaczającym producentów i przetwórców i w sposób przyczyniający się do zwiększenia poziomu bioróżnorodności - mówi.

Wszystko pod kontrolą

Żeby produkt został uznany za ekologiczny, musi spełniać szereg kryteriów. - Musi być wytworzony zgodnie z ekologicznymi metodami produkcji przez podmiot, który jest objęty systemem kontroli i posiada potwierdzający to certyfikat wydany przez uprawnioną do tego jednostkę certyfikującą - tłumaczy Iwona Chromiak. Oznakowań produktów uznanych za ekologiczne jest kilka, jednym z najbardziej rozpoznawalnych jest logo produktów rolniczych wyprodukowanych w krajach Unii Europejskiej - biały listek złożony z gwiazdek na zielonym tle. Na opakowaniu musi być też umieszczona nazwa i numer odpowiedniej jednostki certyfikującej.

Takie oznakowanie gwarantuje, że co najmniej 95 proc. składników produktu jest ekologicznych oraz że spełnia on wymogi urzędowego systemu kontroli. W Polsce, podobnie jak w większości państw UE, system kontroli oparty jest na prywatnych jednostkach certyfikujących, uznawanych oraz nadzorowanych przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz IJHARS - Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.

- System kontroli i certyfikacji w rolnictwie ekologicznym jest podstawowym gwarantem dla konsumenta, że żywność oznakowana jako "produkt rolnictwa ekologicznego" jest najwyższej jakości, a więc bez syntetycznych substancji chemicznych pochodzących z pestycydów, nawozów sztucznych i innych dodatków używanych w przetwórstwie, bez antybiotyków i hormonów, bez genetycznie modyfikowanych organizmów - wyjaśnia Chromiak.

Tylko czemu takie drogie?

Mirosław Barczak z Gospodarstwa Ekologicznego "Cedry" wysokie ceny produktów ekologicznych tłumaczy m.in. tym, że producentów jest mało, między gospodarstwami są duże odległości i żeby dostarczać towar do odbiorcy najczęściej potrzebny jest pośrednik. - Tona jabłek na przykład kosztuje 2,5 tys. zł, ale do tego trzeba doliczyć transport, etykietowanie, opakowanie i marże sklepowe, które często wynoszą powyżej 50 proc. ceny wyjściowej - wylicza.

- Sklepy z żywnością ekologiczną są zazwyczaj małe i mają mały utarg, stąd taka wysoka marża. A potem rolnik widzi, że jego produkt w sklepie jest dużo droższy, więc podnosi też swoje ceny i tak to wygląda. Ja staram się, żeby ceny moich produktów nie były wysokie, daję np. na opakowaniu cenę sugerowaną, ale w sklepach i tak ją raczej podnoszą. Poza tym, jeśli u mnie rzodkiewka kosztuje 2,5 zł, a u innego rolnika 3,5 zł, to w sklepie cenę wyrównują do tej wyższej - przyznaje.

W internetowym sklepie ze zdrową żywnością znajdziemy polskie jabłka eko za 7,90 zł za kilogram oraz jabłka z importu za 22,70 zł. Brukselka kosztuje tam 18,20 zł, a ziemniaki 4,90 zł/kg. Jednak jeśli klient zdecyduje się kupować produkty bezpośrednio u rolnika, zapłaci mniej. Na profilu gospodarstwa "Cedry" na Facebooku w cenniku zamieszczonym tam w listopadzie, czytamy na przykład, że kilogram jabłek kosztuje 2,5 zł/kg, a za 5 kilogram ziemniaków zapłacimy tam 7,5 zł.

Ekologia dla rodziny

Grupą konsumentów, którzy szczególnie chętnie sięgają po produkty ekologiczne są rodzice małych dzieci. Decydującym czynnikiem w ich przypadku jest chęć unikania pestycydów, GMO, wzmacniaczy smaku oraz mięsa zwierząt karmionych antybiotykami czy hormonami. Kupując owoc niepochodzący z uprawy ekologicznej nie wiemy ile śladowych ilości pestycydów zawiera, sięgając po owoc z certyfikowanej uprawy ekologicznej wiemy, że nie powinno ich tam być wcale. Czy to ważne?

Tak. Przepisy Unii Europejskiej dokładnie określają dopuszczalny poziom 850 istniejących pestycydów w żywności dla niemowląt i małych dzieci (do 3 r.ż.) i różnice w normach dla dorosłych i małych dzieci są znaczące. Spójrzmy na przykład dopuszczalnych ilości kilku typowych pestycydów w jabłku: wg norm dla dorosłych może w nim być 3000 mikrogramów/kg pestycydu o nazwie "kaptan", wg norm dla niemowląt i dzieci do 3 roku życia tylko 10. Inne przykłady pestycydów dopuszczalnych w jabłku to m.in. dichlofluanid oraz dodyna - w obu wypadkach norma dla małych dzieci nadal wynosi 10, a dla dorosłych 5000 mikrogramów/kg.

Ale czy na pewno zdrowsze?

Zdania, co do tego, czy żywność ekologiczna jest rzeczywiście zdrowsza od tej uprawianej metodami konwencjonalnymi, są podzielone. Ostatnie miesiące, szczególnie po publikacji artykułu "Ekościema" (Marcin Rotkiewicz, "Polityka", nr 29/2013), obfitują w polemiki na ten temat, w których obie strony przerzucają się wynikami rozmaitych badań naukowych mających potwierdzić słuszność ich tezy. I tak np. Rotkiewicz wspomina w swoim artykule o pracy naukowców ze Stanford University, którzy poddali analizie 237 publikacji porównujących skład i wpływ na zdrowie produktów ekologicznych i konwencjonalnych. "Podstawowy wniosek: z punktu widzenia zdrowia konsumenta żywność ekologiczna i konwencjonalna się nie różnią" - zauważył.

Jednak, jak wytknął mu bloger grzegor_zkowal w swoim polemicznym wpisie "Wszyscy jesteśmy szczurami laboratoryjnymi" (tokfm.pl), we wnioskach cytowanej pracy jest mowa o tym, że "ryzyko zakażenia szczepami antybiotykoopornymi jest wyższe u osób jedzących produkty konwencjonalne niż organiczne", a samo badanie nie koncentruje się na wpływie na zdrowie lecz na porównaniu wartości odżywczych. Naukowcy wykazali tylko, że brakuje dowodów, aby stwierdzić, że te różnice są znaczące, ale podkreślili, że w przypadku żywności ekologicznej ryzyko spożycia pozostałości środków ochrony roślin oraz wspomnianych bakterii jest mniejsze.

Więcej witamin czy niekoniecznie?

Rotkiewicz w swoim artykule na łamach "Poilityki" wspomina o jeszcze jednej pracy, tym razem przygotowanej przez brytyjską Food Standards Agency: "Jej autorzy przeanalizowali 162 artykuły naukowe z ostatnich pięciu dekad, w których znalazło się ponad 3,5 tys. porównań różnych składników żywności eko i konwencjonalnej. Rezultat: pod względem zawartości 15 składników odżywczych, takich jak np. witamina C, beta-karoten czy wapń, oba rodzaje żywności się nie różnią. Jeśli zaś jakieś odmienności się pojawiały, to nie miały znaczenia dla zdrowia człowieka" - podsumował.

W tym przypadku jako kontrargument można z kolei przytoczyć analizę prac naukowych przeprowadzoną przez szwajcarski instytut naukowy FiBL (Forschungsinstitut für biologischen Landbau). Wynika z niej, że ekologiczne plony zawierają więcej antyoksydantów, a ekologiczne jabłka odmiany Golden Delicous miały 32 proc. fosforu i 9 proc. błonnika więcej niż te same owoce pochodzące z uprawy konwencjonalnej.

Decydującym argumentem w przypadku osób kupujących produkty ekologiczne jest jednak najczęściej smak produktu oraz chęć unikania GMO i pozostałości po środkach ochrony roślin.

Więcej o:
Copyright © Agora SA