- W tym roku nie mogę się wyrobić, schodzi każda ilość towaru. Mógłbym to ustabilizować podnosząc ceny, ale nie chcę tego robić - mówi Mirosław Barczak z Gospodarstwa Ekologicznego "Cedry", jednego z pierwszych w Polsce. Atest otrzymało w 1993 roku. Przyznaje, że wzrost zainteresowania warzywami i owocami z upraw ekologicznych jest ogromny. - Myślę, że to ze względu na smak, bo sam certyfikat to za mało. Klient poleca mnie innemu klientowi i dlatego tak się dzieje - uważa rolnik.
Nie bez znaczenia jest także fakt, że polski konsument staje się coraz bardziej świadomy i wymagający. Chce warzyw bez pestycydów i GMO, przetworów bez konserwantów i wzmacniaczy smaku. I coraz częściej jest gotów więcej za nie zapłacić. Nic więc dziwnego, że w Polsce przybywa producentów żywności ekologicznej. Z raportu o stanie rolnictwa ekologicznego w naszym kraju w latach 2011-2012, przygotowanego przez IJHARS, wynika, że w ciągu roku w naszym kraju przybyło prawie 2,5 tys. gospodarstw ekologicznych. Pod koniec 2012 roku było ich 25,9 tys., co plasuje Polskę na trzecim miejscu wśród państw unijnych - wyprzedzają nas Włochy (43 852) i Hiszpania (30 462).
Dla wielu konsumentów nie bez znaczenia jest to, w jaki sposób dany produkt został wytworzony czy wyhodowany. Wolą zapłacić więcej za jajka z oznaczeniem 0, ale mieć pewność, że kura, które je zniosła nie tylko żyje w godnych warunkach, ale jest też karmiona żywnością naturalną, bez chemii. To samo dotyczy plonów. - Rolnicy z gospodarstw ekologicznych wykorzystują odnawialne zasoby przyrody, dbają o stan zdrowia roślin i zwierząt, trwałą żyzność gleby i czystość wody, a wszystko po to, by zachować środowisko naturalne w nienaruszonym stanie dla przyszłych pokoleń - zapewnia Iwona Chromiak z biura prasowego Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
- Produkty oznakowane jako ekologiczne zostały wytworzone zgodnie z obowiązującymi przepisami, to znaczy, że podstawową zasadą gospodarowania jest eliminacja z produkcji rolniczej syntetycznych nawozów i pestycydów - zapewnia Chromiak. - Konsumenci kupując żywność ekologiczną mają pewność, że jest to żywność, która została wytworzona naturalnymi metodami z poszanowaniem procesów zachodzących w środowisku otaczającym producentów i przetwórców i w sposób przyczyniający się do zwiększenia poziomu bioróżnorodności - mówi.
Żeby produkt został uznany za ekologiczny, musi spełniać szereg kryteriów. - Musi być wytworzony zgodnie z ekologicznymi metodami produkcji przez podmiot, który jest objęty systemem kontroli i posiada potwierdzający to certyfikat wydany przez uprawnioną do tego jednostkę certyfikującą - tłumaczy Iwona Chromiak. Oznakowań produktów uznanych za ekologiczne jest kilka, jednym z najbardziej rozpoznawalnych jest logo produktów rolniczych wyprodukowanych w krajach Unii Europejskiej - biały listek złożony z gwiazdek na zielonym tle. Na opakowaniu musi być też umieszczona nazwa i numer odpowiedniej jednostki certyfikującej.
Takie oznakowanie gwarantuje, że co najmniej 95 proc. składników produktu jest ekologicznych oraz że spełnia on wymogi urzędowego systemu kontroli. W Polsce, podobnie jak w większości państw UE, system kontroli oparty jest na prywatnych jednostkach certyfikujących, uznawanych oraz nadzorowanych przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz IJHARS - Inspekcję Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
- System kontroli i certyfikacji w rolnictwie ekologicznym jest podstawowym gwarantem dla konsumenta, że żywność oznakowana jako "produkt rolnictwa ekologicznego" jest najwyższej jakości, a więc bez syntetycznych substancji chemicznych pochodzących z pestycydów, nawozów sztucznych i innych dodatków używanych w przetwórstwie, bez antybiotyków i hormonów, bez genetycznie modyfikowanych organizmów - wyjaśnia Chromiak.
Mirosław Barczak z Gospodarstwa Ekologicznego "Cedry" wysokie ceny produktów ekologicznych tłumaczy m.in. tym, że producentów jest mało, między gospodarstwami są duże odległości i żeby dostarczać towar do odbiorcy najczęściej potrzebny jest pośrednik. - Tona jabłek na przykład kosztuje 2,5 tys. zł, ale do tego trzeba doliczyć transport, etykietowanie, opakowanie i marże sklepowe, które często wynoszą powyżej 50 proc. ceny wyjściowej - wylicza.
- Sklepy z żywnością ekologiczną są zazwyczaj małe i mają mały utarg, stąd taka wysoka marża. A potem rolnik widzi, że jego produkt w sklepie jest dużo droższy, więc podnosi też swoje ceny i tak to wygląda. Ja staram się, żeby ceny moich produktów nie były wysokie, daję np. na opakowaniu cenę sugerowaną, ale w sklepach i tak ją raczej podnoszą. Poza tym, jeśli u mnie rzodkiewka kosztuje 2,5 zł, a u innego rolnika 3,5 zł, to w sklepie cenę wyrównują do tej wyższej - przyznaje.
W internetowym sklepie ze zdrową żywnością znajdziemy polskie jabłka eko za 7,90 zł za kilogram oraz jabłka z importu za 22,70 zł. Brukselka kosztuje tam 18,20 zł, a ziemniaki 4,90 zł/kg. Jednak jeśli klient zdecyduje się kupować produkty bezpośrednio u rolnika, zapłaci mniej. Na profilu gospodarstwa "Cedry" na Facebooku w cenniku zamieszczonym tam w listopadzie, czytamy na przykład, że kilogram jabłek kosztuje 2,5 zł/kg, a za 5 kilogram ziemniaków zapłacimy tam 7,5 zł.
Grupą konsumentów, którzy szczególnie chętnie sięgają po produkty ekologiczne są rodzice małych dzieci. Decydującym czynnikiem w ich przypadku jest chęć unikania pestycydów, GMO, wzmacniaczy smaku oraz mięsa zwierząt karmionych antybiotykami czy hormonami. Kupując owoc niepochodzący z uprawy ekologicznej nie wiemy ile śladowych ilości pestycydów zawiera, sięgając po owoc z certyfikowanej uprawy ekologicznej wiemy, że nie powinno ich tam być wcale. Czy to ważne?
Tak. Przepisy Unii Europejskiej dokładnie określają dopuszczalny poziom 850 istniejących pestycydów w żywności dla niemowląt i małych dzieci (do 3 r.ż.) i różnice w normach dla dorosłych i małych dzieci są znaczące. Spójrzmy na przykład dopuszczalnych ilości kilku typowych pestycydów w jabłku: wg norm dla dorosłych może w nim być 3000 mikrogramów/kg pestycydu o nazwie "kaptan", wg norm dla niemowląt i dzieci do 3 roku życia tylko 10. Inne przykłady pestycydów dopuszczalnych w jabłku to m.in. dichlofluanid oraz dodyna - w obu wypadkach norma dla małych dzieci nadal wynosi 10, a dla dorosłych 5000 mikrogramów/kg.
Zdania, co do tego, czy żywność ekologiczna jest rzeczywiście zdrowsza od tej uprawianej metodami konwencjonalnymi, są podzielone. Ostatnie miesiące, szczególnie po publikacji artykułu "Ekościema" (Marcin Rotkiewicz, "Polityka", nr 29/2013), obfitują w polemiki na ten temat, w których obie strony przerzucają się wynikami rozmaitych badań naukowych mających potwierdzić słuszność ich tezy. I tak np. Rotkiewicz wspomina w swoim artykule o pracy naukowców ze Stanford University, którzy poddali analizie 237 publikacji porównujących skład i wpływ na zdrowie produktów ekologicznych i konwencjonalnych. "Podstawowy wniosek: z punktu widzenia zdrowia konsumenta żywność ekologiczna i konwencjonalna się nie różnią" - zauważył.
Jednak, jak wytknął mu bloger grzegor_zkowal w swoim polemicznym wpisie "Wszyscy jesteśmy szczurami laboratoryjnymi" (tokfm.pl), we wnioskach cytowanej pracy jest mowa o tym, że "ryzyko zakażenia szczepami antybiotykoopornymi jest wyższe u osób jedzących produkty konwencjonalne niż organiczne", a samo badanie nie koncentruje się na wpływie na zdrowie lecz na porównaniu wartości odżywczych. Naukowcy wykazali tylko, że brakuje dowodów, aby stwierdzić, że te różnice są znaczące, ale podkreślili, że w przypadku żywności ekologicznej ryzyko spożycia pozostałości środków ochrony roślin oraz wspomnianych bakterii jest mniejsze.
Rotkiewicz w swoim artykule na łamach "Poilityki" wspomina o jeszcze jednej pracy, tym razem przygotowanej przez brytyjską Food Standards Agency: "Jej autorzy przeanalizowali 162 artykuły naukowe z ostatnich pięciu dekad, w których znalazło się ponad 3,5 tys. porównań różnych składników żywności eko i konwencjonalnej. Rezultat: pod względem zawartości 15 składników odżywczych, takich jak np. witamina C, beta-karoten czy wapń, oba rodzaje żywności się nie różnią. Jeśli zaś jakieś odmienności się pojawiały, to nie miały znaczenia dla zdrowia człowieka" - podsumował.
W tym przypadku jako kontrargument można z kolei przytoczyć analizę prac naukowych przeprowadzoną przez szwajcarski instytut naukowy FiBL (Forschungsinstitut für biologischen Landbau). Wynika z niej, że ekologiczne plony zawierają więcej antyoksydantów, a ekologiczne jabłka odmiany Golden Delicous miały 32 proc. fosforu i 9 proc. błonnika więcej niż te same owoce pochodzące z uprawy konwencjonalnej.
Decydującym argumentem w przypadku osób kupujących produkty ekologiczne jest jednak najczęściej smak produktu oraz chęć unikania GMO i pozostałości po środkach ochrony roślin.