Sposoby na niejadka

W teorii wszystko jest cudownie proste, ale jak zachować się w konkretnych sytuacjach, gdy dziecko odmawia jedzenia albo marudzi przy posiłku? Oto kilka najczęstszych sytuacji, które zdarzają się przy stole. Jak sobie z nimi poradzić.

Kiedy wołam je do stołu, nie chce przyjść.

Dla dwu-, trzy-, a nawet czterolatka siedzenie przez kilkanaście minut w jednym miejscu i dostosowanie się do ogólnie przyjętych zasad zachowania to wyzwanie ponad siły. I to, że teraz nie jest w stanie usiedzieć przy stole, nie znaczy, że za parę lat także będzie biegać i bawić się, zamiast jeść ze wszystkimi posiłek. To nie jest najlepszy czas na naukę savoir- -vivre'u. Oczywiście można i trzeba dziecku pokazywać, na jakim zachowaniu nam zależy, ale bez wywierania specjalnej presji. A zatem - nakrywajcie do stołu, stawiajcie talerz dla dziecka, wołajcie je na posiłek i zaznaczcie, że właśnie teraz jest pora jedzenia. Dbajcie o miłą atmosferę przy stole, jedzcie z przyjemnością. Kiedy kończycie, informujcie o tym dziecko i sprzątajcie ze stołu. Nawet jeśli nic nie zjadło. Jeśli za jakiś czas przyjdzie z informacją, że jest głodne i chce jeść, dajcie mu jeść (niech samo pokaże, co wybiera, w miarę możliwości nałoży sobie na talerz i postawi go przy stole na swoim zwykłym miejscu). Zamiast martwić się, że nie było tak, jak sobie zaplanowaliście, ucieszcie się z tego, że dziecko uczy się rozróżniać, kiedy jest, a kiedy nie jest głodne.

Nakłada sobie na talerz, a potem prawie wszystko zostawia.

Bardzo dobrze, że samo sobie nakłada. To znaczy, że zapach, widok jedzenia mu się podoba, że czuje się przy stole swobodnie. Nie zjadło wszystkiego? Trudno, taką cenę płacą rodzice za to, że dziecko uczy się sycić głód. Martwicie się, że jedzenie się marnuje? Pewnie da się je przechować na następny posiłek albo jakoś przetworzyć. Sytuacja powtarza się przy każdym posiłku? A może poprosicie, żeby dziecko nakładało na wasze talerze, skoro tak lubi to robić?

Nic nie je podczas posiłków i potem trzeba je dokarmiać, na spacerze.

Nie trzeba! Jeśli dziecko nie zjadło, to znaczy, że nie chciało i nie należy wykorzystywać jego chwilowego rozproszenia (np. tym, że dzieje się coś ciekawego na spacerze) czy większej podatności na wasz wpływ (gdy huśta się na huśtawce i nieco machinalnie jest w stanie przeżuć banana). Bieganie za malcem z jedzeniem nieuchronnie nasila problemy. Dziecko czuje się wciąż nakłaniane do jedzenia, molestowane, zmuszane i traci wszelkie zainteresowanie pokarmem.

Nie zjadło obiadu? Zaproponujcie mu podwieczorek. Nie chce podwieczorku? Idźcie z nim na intensywny spacer, zmęczcie i wróćcie do domu na pyszną kolację. I nie oczekujcie, że zje na nią zbyt wiele. Zje tyle, ile będzie chciało.

Chce jeść tylko chleb/makaron/jajko/mleko...

To normalny etap w życiu dziecka. Bo to jest etap, stan przejściowy, tak nie będzie zawsze. To minie, czasem po kilku dniach, czasem po wielu tygodniach, a nawet miesiącach (wtedy warto dyskretnie sprawdzić, czy te specyficzne upodobania nie są podyktowane problemami z trawieniem). Zastanówcie się, czy ten dziwaczny upór dziecka jest dla was do zaakceptowania, czy coś się stanie, gdy przez jakiś czas będzie jadło głównie chleb. Głównie, bo zwykle jest tak, że choć rodzice uważają, że malec je tylko chleb, w rzeczywistości dochodzi do tego jeszcze parę innych produktów i dieta wcale nie jest tak uboga.

Jeżeli macie wątpliwości, porozmawiajcie z pediatrą (ale nie z takim, który uważa, że po prostu dajecie sobą manipulować).

Ma dziwne pomysły, chce pierogi na śniadanie.

Pytanie, czy dla was to jest do przyjęcia. Warto zastanowić się, czy nie chcemy pozwolić dziecku na dziwactwo dlatego, że się o nie z jakiegoś powodu martwimy i uważamy, że to mogłoby mu zaszkodzić, czy też nie chcemy ulec, bo "nikt tak nie robi". My, dorośli, zwykle chodzimy utartymi ścieżkami, zachowujemy się według jakiegoś szablonu z przyzwyczajenia. A dziecko, poznając dopiero świat, bardzo często wywraca ustalenia do góry nogami. I to jest właśnie wspaniałe i fascynujące w dzieciństwie, nie warto tłamsić tej fantazji malucha. Szczególnie jeśli od paru oryginalnych pomysłów nic złego nikomu się nie dzieje.

Narzeka, że jedzenie mu śmierdzi.

To bardzo prawdopodobne. Dziecięce zmysły są dużo bardziej wrażliwe niż dorosłych. A trudno się spodziewać, że ktoś będzie jadł z apetytem śmierdzące danie. Poszukajcie takich potraw, które nie śmierdzą, ale wręcz ładnie pachną.

Nie tknie warzyw.

Wiele dzieci nie chce jeść warzyw, najczęściej dlatego, że im nie smakują. Ale na świecie są setki warzyw i można je przyrządzać na dziesiątki sposobów. Na pewno w końcu coś okaże się dla dziecka atrakcyjne. Zwróćcie także uwagę, jak sami traktujecie warzywa w diecie. Czy to jest dla was po prostu dobre jedzenie, czy też coś, co trzeba jeść, bo jest zdrowe. Dzieci są bystrymi obserwatorami. Jeśli widzą, że tata je kotlet z przyjemnością, a surówkę z musu, nabierają podejrzeń co do surówki.

Je godzinami, jego posiłki przeciągają się w nieskończoność.

No, jeżeli dziecko rzeczywiście je godzinami, to raczej grozi mu nadwaga niż niedożywienie. Ale jeśli siedzi godzinami nad pełnym talerzem, a wy je karmicie, zabawiacie, namawiacie - to nie ma mowy o jedzeniu. To znaczy, że wprowadziliście trudny do zniesienia zwyczaj męczenia malca posiłkami. Głodne dziecko zjada szybko i pędzi do dalszych zadań, bo szkoda mu czasu na siedzenie przy stole. Zaś maluch, któremu rodzice czy dziadkowie mozolnie wkładają do ust po kawałku dania, jest karmiony na siłę.

A to na pewno mu nie służy. Dzieci karmione na siłę szybko zaczynają mieć problem z rozpoznaniem uczucia głodu i sytości, ich posiłki przestają spełniać funkcję odżywiania, a stają się grą między rodzicem a dzieckiem. Naprawdę nie warto w to brnąć.

Chce jeść tylko słodycze.

A kto kupuje do waszego domu słodycze? Dziecko czy wy, dorośli? To przecież wy o tym decydujecie. I wy powinniście się zastanowić, czy zapychanie szafek kuchennych słodyczami jest dobre dla dziecka i całej waszej rodziny. Może po prostu przestańcie maluchowi dawać słodycze. Jeśli ich nie dostanie, w końcu zacznie jeść to, co powinien jeść, by zdrowo się rozwijać.

Chce jeść co innego niż reszta rodziny.

Wszyscy domownicy jedzą rybę, a ono chce spaghetti.

Jesper Juul, znany pedagog i terapeuta rodzinny, w takiej sytuacji pyta: a czy wy chcecie mu zrobić to spaghetti? Bo jeśli chcecie, to zróbcie, bez wahania. A jeśli nie chcecie, to nie, bo wasze poświęcanie się i "nadskakiwanie" wcale nie jest dla dziecka dobre. Juul zapytałby jeszcze o jedno: co zrobilibyście, gdyby do stołu siadał - zamiast dziecka - wasz dorosły przyjaciel i poprosił: słuchajcie, nie lubię ryb, czy mógłbym dostać coś innego? Czy uszanowalibyście jego prośbę? Jeśli tak, to między nim a dzieckiem nie ma przecież żadnej różnicy

Jada tylko przy włączonym telewizorze.

Wyłączcie telewizor! Jedzenie przy włączonym telewizorze zupełnie rozregulowuje apetyt. Dziecko wtedy je machinalnie, nie wie nawet, czy mu smakuje, czy nie, czy jest głodne, czy dawno się nasyciło. To wy pozwoliliście mu na ten zły nawyk, więc to wy musicie je teraz odzwyczaić. Potraktujcie to jako szansę - gdy przestanie wam przeszkadzać migający ekran, będziecie mogli zacząć rozmawiać, wygłupiać się, śmiać, poznawać siebie nawzajem, tworzyć własne rytuały, miłe skojarzenia. Dopiero wtedy zobaczycie, jak przyjemnie jest razem jeść.

"Nie baw się przy jedzeniu"

Bardzo często dziecko słyszy taką uwagę z ust dorosłych. Tylko nie bardzo wiadomo, dlaczego właściwie nie należy się bawić przy jedzeniu. Przecież to nikomu nie szkodzi!

Za to jak może być miło i ciekawie! Przecież jedzenie aż prosi się o zabawę. Porcja purée idealnie nadaje się do rozgniatania i tworzenia pola ziemniaczanego, przez które płynie rzeka sosu. Zupę jarzynową można ozdobić strużką jogurtu naturalnego, a potem jeść najpierw tak, by omijać jogurt, a potem go rozbełtać z resztką i zrobić białe zupowe błoto. Bardzo smaczne! W naleśnikach miło jest wygryzać dziury na oczy i usta, robić z nich maski plemienne. Plaster jajka może mieć zaskoczoną minę, gdy zrobimy mu usta ze szczypiorku. Jest tyle powodów, by siedzenie przy stole zmienić z nudnego obowiązku w fascynujące przeżycie. Naprawdę szkoda tracić taką okazję!

Pyszne lektury

Jeśli macie dosyć problemów z karmieniem dziecka, jeśli nie wiecie, na co pozwolić, a co jest niepokojące, polecamy lektury dodatkowe.

"MOJE DZIECKO NIE CHCE JEŚĆ", Carlos González, wyd. Mamania - to wciągająca, dowcipnie napisana książka wspaniałego hiszpańskiego pediatry, który tłumaczy nam, co by się stało, gdyby dzieci jadły tyle, ile naszym zdaniem powinny jeść. González daje mnóstwo rzetelnej wiedzy, tłumaczy zawiłości siatek centylowych, opisuje konkretne sytuacje i radzi, jak je rozumieć. Genialna, obowiązkowa lektura, także dla babć

"UŚMIECHNIJ SIĘ, SIADAMY DO STOŁU", Jesper Juul, wyd. Mind - już tytuł zdradza, że Juul doskonale wie, jakim polem walki bywa jadalnia. Ta niewielka książeczka to kolejna z publikacji duńskiego pedagoga, który uczy rodziców, jak w rodzinie dbać o dobro dziecka i swoje własne. Kiedy ulegać maluchowi, a kiedy trwać przy swoim - tym razem w sprawach kulinarnych.

pyszne lektury

Więcej o:
Copyright © Agora SA