Nie chcesz, nie jedz!

Zmuszanie dziecka do jedzenia jest przemocą. Taką samą, czasem nawet gorszą, niż bicie. Przeczytaj, dlaczego nie powinno się zmuszać dziecka do jedzenia.

W trakcie jedzenia, a przede wszystkim karmienia dziecka przez rodzica czy panią w przedszkolu może dojść do poważnego naruszenia jego granic. Karmione na siłę dziecko przestaje odczuwać głód. Posiłek nie jest już sposobem na zaspokojenie jego potrzeb fizjologicznych, lecz staje się sposobem walki o własną autonomię.

Jakiekolwiek wywieranie presji na malca, żeby jadł to, czego nie chce jeść, kontynuował jedzenie, kiedy czuje się już najedzony, jest przemocą. Podobnie przemocą jest skłanianie dzieci do jedzenia przez:

zawstydzanie (grzeczne dzieci zjadają wszystko z talerza, jesteś niejadkiem, jaka mała dzidzia);

wzbudzanie poczucia winy (babcia się tak napracowała, mamusia będzie smutna);

straszenie (będziesz tu siedział, aż zjesz);

oferowanie nagrody (tylko dzieci, które zjedzą, będą mogły się z nami bawić, dostaną deser).

Niedopuszczalne jest wpychanie łyżki do buzi, przytrzymywanie przy tym dziecka, dokarmianie go, żeby jadło szybciej i więcej.

Dziecko, które wszystko zjadło, nie jest w niczym "Lepsze" ani "Grzeczniejsze" od tego, które nic nie zjadło.

Zdrowe dziecko potrafi samo sobie regulować liczbę spożywanych posiłków i bilansować proporcje składników odżywczych. Jedyne, co jest mu do tego potrzebne, to dostęp do zdrowego, urozmaiconego pożywienia.

Skąd ta odmowa?

Niechęć dziecka do niektórych produktów spożywczych i dań, a także słabszy apetyt zwykle ma swoje uzasadnienie. Zanim zaczniecie się martwic i namawiać malca do jedzenia, weźcie pod uwagę, że:

każde, nawet bardzo małe dziecko ma określone preferencje smakowe i zapachowe, a także związane z konsystencją jedzenia i tym, jak bardzo może być ono wymieszane. To, co dostaje, może mu po prostu nie odpowiadać;

dziecko intuicyjnie może unikać jedzenia pokarmów, które mu z różnych przyczyn nie służą;

malec może jeść mniej, jeżeli przeżywa stres lub źle się czuje. To naturalna ochrona organizmu przed problemami z trawieniem i przyswajaniem pokarmów.

Posiłki w przedszkolu

Co było na obiad? Zjadłeś całe drugie danie? A surówkę? Takimi pytaniami często zarzucają dzieci rodzice czy dziadkowie odbierający je z przedszkola. Czasem w drzwiach pojawia się też nauczycielka i przekazuje "hiobowe wieści": "Franek nie zjadł dzisiaj zupy", "Tosia marudziła przy obiedzie".

Nauczyciele w przedszkolach często mają trudną rolę. Muszą balansować pomiędzy oczekiwaniami rodziców a potrzebami dzieci. A dziecko, tak jak każdy człowiek, czasem ma większy, a czasem mniejszy apetyt. Ma też swoje upodobania, które trzeba uszanować.

Dlatego nauczyciele powinni konsekwentnie odmawiać prośbom o "dopilnowanie", aby malec wszystko zjadł, tak samo jak odmówiliby uderzenia go.

Nie powinni mówić przy dziecku o tym, ile zjadło, ani wygłaszać komentarzy typu: "Dzisiaj Zosia ładnie zjadła", "Tomek był niegrzeczny, bo zostawił cały talerz".

Ciągłe dopytywanie się przez rodziców o to, jak przebiegał posiłek, może świadczyć o tym, że oni sami nie radzą sobie z tym, jak ich dziecko się odżywia, i potrzebują pomocy psychologa. Wtedy nauczyciel taką pomoc powinien zaproponować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.