Dziecku nie damy, a sami zjemy. Rodzicu, przykład idzie z góry!

Dziecko na diecie warzywnej, kasza na obiad, domowe ciasto od święta, a rodzic z paczką chipsów i colą przed telewizorem. - Dzieci bezbłędnie wyłapują fałsz i brak konsekwencji - przekonuje dietetyk.

Zwykle sporo energii kosztuje nas przekonanie dziecka, że zdrowe odżywianie się jest ważne. Im dalej w las, tym trudniej. U malutkiego dziecka wyrobienie dobrych nawyków to błahostka, wszak jada to, co mu podamy. Gorzej, kiedy do gry włącza się przedszkole, rówieśnicy, a w końcu szkoła ze swoimi strasznymi sklepikami.

Czy taka scenka brzmi znajomo? - Cola to samo zło, kochanie - mówię do dziecka. - Ale tatuś pije, ja też chcę - przytomnie odpowiada dziecię. - Ale on jest dorosły, cola nie jest dla dzieci - odbijam piłeczkę. - A Alek/Kuba/Tomek piją colę! - moja córka nie ma zwyczaju poddawać się. Cola jest niezdrowa, dziecko drogie. - To dlaczego tata ją pije? - wyzywająco zapytuje drogie dziecko. Trafiony, zatopiony.

Przykład idzie z góry, wiadomo...

Jeśli chuchamy na dietę dziecka, podajemy mu te wszystkie owsianki, jaglanki, kaszki orkiszowe, wydzielamy słodycze i przekupujemy suszonymi owocami, a sami folgujemy swoim grzesznym zachciankom, wyjadając czekoladowy krem wprost ze słoika, czy wcinając chipsy przed telewizorem, wypadamy dość niewiarygodnie w oczach dziecka.

- Aby uczyć dziecko zdrowego stylu życia i racjonalnego sposobu żywienia nie wystarczą tylko napomnienia, pogadanki, prelekcje i wytyczne dawane przez rodziców - przekonuje Dorota Barańska, dietetyk dziecięcy. - Dziecko, zwłaszcza małe, uczy się obserwując świat i wyciągając wnioski z tych obserwacji. Rodzic powinien swoim sposobem żywienia dawać dziecku przykład, a tym samym uwiarygodniać to, czego uczy dziecko.

Dziecko - detektor fałszu

- My, dorośli często nie doceniamy inteligencji dzieci - zauważa Dorota Barańska. - Dzieci, nawet całkiem małe, bezbłędnie wyłapują fałsz, czy brak konsekwencji w naszym postępowaniu - mówi. A to dotyczy też tego, co sami zjadamy, a co pozwalamy zjeść naszym dzieciom. - Bywa, że mobilizujemy dziecko do jedzenia danej kategorii produktów, np.; gotowanych warzyw, jednocześnie deklarując wszem i wobec, że takie warzywa są okropne, niejadalne itp. Nawet, jeśli ta wypowiedź nie jest skierowana do dziecka, tylko do sąsiadki, a dziecko słyszy ją przy okazji, to i tak znajdujemy się już na przegranej pozycji, bo dziecko momentalnie wychwyci sprzeczność - zauważa dietetyczka.

Tu i teraz

Jak wszyscy wiemy, duży problem stanowią też niezdrowe, śmieciowe produkty, te wszystkie chipsy, cola, czekoladowe batoniki itp. Przytoczony wyżej dialog o piciu coli przez ojca to częsta scenka w wielu domach. Jak mantrę powtarzamy dzieciom, że cos jest niezdrowe i nie powinny tego jeść, a później sami się tym objadamy.

- Dzieci widzą, że rodzice po "zakazane" produkty sięgają chętnie i często - mówi Dorota Barańska. - A więc, jak to jest? Są niebezpieczne, czy nie? Tatuś siedząc przed telewizorem zjada regularnie paczkę chipsów i popija colą i jakoś nie wygląda na chorego. Dla malucha taki tatuś i tak jest najwspanialszym i najsilniejszym człowiekiem na świecie - absolutnym wzorcem do naśladowania. W tym momencie pojawia się problem wiarygodności. Dla dziecka jest tu i teraz. Nie do końca dociera do jego przekonania to, że ten wspaniały tatuś może mieć za kilka lat poważny problem z krążeniem, czy poziomem cholesterolu. Kilka lat to bardzo dużo czasu - tłumaczy dietetyczka.

Małe grzeszki? Tak!

Alicja Kalińska, dietetyk i doradca żywieniowy z SetPoint, podpowiada: jedzmy to, co lubimy, nie odmawiajmy sobie, ale zachowajmy umiar. - Mamy ulubione lody? Świetnie, trzymajmy je w zamrażarce i zjedzmy, kiedy najdzie nas ochota. Ale wszyscy, rodzinnie - podkreśla. Pozwólmy sobie czasem na wspólne żywieniowe grzeszki: zjedzmy nachos oglądając film, przygotujmy razem dobry czekoladowy deser w weekend. Jeśli nie będziemy odmawiać sobie i dziecku, szansa, że później ono (i my też, nie oszukujmy się!) rzucimy się na ulubione "zakazane" jedzenie i pochłoniemy je w skandalicznej ilości, maleje.

Z tą opinią zgadza się też Dorota Barańska, która przekonuje, że powinniśmy tak kształtować swoją dietę, aby dawać przykład dziecku. - Dobry przykład nie oznacza jednak, że nie możemy pozwolić sobie na małe grzeszki, co więcej - również dziecku możemy czasami pozwolić na odstępstwa od surowych wymogów racjonalnej diety, tylko niech to będzie działanie świadome i opatrzone odpowiednim komentarzem - przekonuje.

- Jeśli chcemy, żeby dzieci jadły zdrowo to musimy dać im też dostęp do "świństw" - jeśli jest to związane z jakąś szczególną okazją, pozwólmy na to. Ale nie tak, że każde zakupy to chipsy w wózku sklepowym. Jak my grzeszymy za często, to dajemy też grzeszyć dzieciom - podsumowuje Alicja Kalińska.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.