Łamanie się opłatkiem, kolędy, postna wieczerza wigilijna - to wszystko możemy znaleźć w domach ateistów, którzy obchodzą święta Bożego Narodzenia i spotykają się w ich wigilię przy odświętnie zastawionym stole w podniosłym nastroju i w rodzinnym gronie. Po co obchodzić Boże Narodzenie, jeśli nie wierzy się w Boga?
- A co innego zrobić z tym wolnym czasem? - pyta retorycznie Adam, warszawiak, który co roku kupuje choinkę i ubiera ją wspólnie ze swoimi nieochrzczonymi dziećmi. - Poza tym nie wszystko, co robili nasi rodzice, było złe - dodaje przewrotnie i wyjaśnia, że chodzi tu o tradycję, okazję do wręczenia dzieciom prezentów, spotkania z rodziną i cieszenia się dobrym jedzeniem.
- Hipokryzja? - mieszkająca w Krakowie Ewelina, mama dwojga przedszkolaków, wzrusza ramionami. - Obchodzę te święta z rodziną po świecku. Kolęd nie włączam. Jemy tradycyjne potrawy, bo są smaczne i odświętne, a raz w roku należy się nam jakiś wyjątkowy czas. Moje dzieci wiedzą, że ludzie, którzy chodzą do kościoła, w tym czasie świętują narodziny Jezusa Chrystusa, a my po prostu cieszymy się sobą i radosną atmosferą. Ot, typowe ateistyczne święta Bożego Narodzenia - śmieje się.
W Wigilię mięso mogą jeść także wierzący. Post nie jest obowiązkowy:
Joanna mieszka w Warszawie, ma dwie córki: pięciolatkę i dwulatkę. Obchodzi święta, bo, jak sama zauważa, nie żyje w próżni społecznej i wszyscy jej bliscy to robią. Jej dzieci są nieochrzczone, ale starsza córka jest bardzo dociekliwą pięciolatką i kwestie religii żywo ją interesują: - Wie, że te święta to urodziny Jezusa, a ponieważ ludzie wierzą, że jest Bogiem i zbawił świat, to tak bardzo uroczyście je obchodzą. I że dla katolików to jest najważniejsze - wyjaśnia Joanna.
- Mówię jej też, że inni, którzy nie wierzą, robią sobie takie święta, bo zimą jest szaro, ponuro i zimno, a święta to kolor, radość i blask - dodaje. - Że święta zimą obchodzi wielu różnych ludzi na całym świecie i mnóstwo z nich nie wierzy w Boga. Mówiłam jej, że choinkę ubierają nie tylko katolicy, że prezenty też dają sobie różni ludzie w tym czasie, nie tylko wierzący. Że w innych krajach często nie wiedzą nawet o Jezusie, a ubierają choinkę, ale w naszym kraju większość ludzi wierzy i dlatego wszędzie oprócz choinek są szopki i Jezuski, a większość polskich piosenek świątecznych to kolędy.
Święta w rodzinie Joanny są w dużej mierze tradycyjne. - Ubieramy choinkę, śpiewamy kolędy - opowiada. - Trudno jest oddzielić tradycje świeckie od religijnych i chyba nawet nie próbuję. Bierzemy to, co nam pasuje - ateiści mają wolność wyboru. Ale tłumaczę starszej córce, o co w tym wszystkim chodzi i myślę nieskromnie, że na temat narodzenia Jezusa wie więcej niż niejeden mały katolik. Nie jest to moja inicjatywa, tylko jej pytania, ja się nie narzucam. Wie, że Jezus istniał naprawdę, był bardzo dobrym i mądrym człowiekiem, ale że ja, jej mama, nie wierzę, że był Bogiem i poszedł do nieba.
Julia, kolejna warszawianka z dwójką córek, także obchodzi Boże Narodzenie, mimo że jest zdeklarowaną ateistką. - Mamy opłatek, ale nie jest poświęcony. Kolacja jest postna i tradycyjna - mówi. - Dostawiamy jedno krzesło dla nieznajomego. Mamy choinkę, Mikołaja, prezenty i kolędy, a na pasterkę ani w ogóle do kościoła nie idziemy - chyba że obejrzeć szopkę gdzieś na Starym Mieście. Jako rodzina chętnie muzykująca od początku grudnia codziennie śpiewamy kolędy - także takie mało znane. No i przy okazji dzieci poznają historię biblijną, zawiłości teologiczne i język polski - "poznali go Mesyjaszem być prawym" - śmieje się Julia i dodaje: - I jeszcze u nas jest święty Mikołaj, który jak wiadomo do historii o narodzeniu ma się trochę nijak, podobnie zresztą jak choinka.
Część niewierzących obchodzących święta Bożego Narodzenia tłumaczy swoim dzieciom, że jest to sposób na uczczenie rodziny i bliskości, odżegnując się tym samym od chrześcijańskiego rodowodu tej celebracji. Julia, która tłumaczy córkom genezę świat, także dodaje im nieco świeckiego wymiaru. - Tłumaczę dziewczynkom dodatkowo, że to święto wzięło się także z tego, że dzień zaczyna się wydłużać, że wraca słońce i nadzieja na nowe życie, że to ma związek symboliczny z narodzinami dziecka. I że narodziny każdego dziecka to narodziny nowego świata i cud. A oprócz tego jest to okazja, żeby być z rodziną i bliskimi - wyjaśnia.
- Jednak widzę swoją "niższość" w obchodzeniu świąt, tzn. rozumiem, że dla naprawdę wierzących to głębsze przeżycie, bo dla mnie to miłe spotkanie rodzinne, prezenty, przygotowania, wspomnienia kolejnych wigilii itd. - przyznaje.
Aldona mieszka w Toruniu i, podobnie do Julii, świętuje w tym okresie wydłużający się dzień. - Z jednej strony obchodzę święta tradycyjnie: choinka, kolędy, opłatek, ciepło rodzinne - mówi. - Czytamy nawet przed Wigilią fragment Biblii zaczynający się od "W owym czasie wyszło rozporządzenie...", bo jest piękny i wzruszający. Ale to nie zmienia faktu, że najistotniejsza w tych świętach jest obecność bliskich, wspólne jedzenie i ta magia. Tak naprawdę dla mnie i moich najbliższych największe znaczenie ma w tych dniach najcudowniejsze zjawisko wszechświata, czyli przesilenie zimowe.
- Dni stają się coraz dłuższe, odradza się rok, coraz więcej słońca, światła, coraz cieplej, bliżej wiosny - wymienia. - Chrześcijanie wyznaczyli święta Bożego Narodzenia właśnie w tych dniach, bo wtedy przypada stare pogańskie święto Yul, związane właśnie z przesileniem - wyjaśnia Aldona. Wiele obrzędów ze starożytnego Jul, w tym strojenie choinki i obdarowywanie się prezentami, przeszło do chrześcijańskich obchodów Bożego Narodzenia.
Paulina mieszka z rodziną we Francji i dla niej święta Bożego Narodzenia to czas rodzinny. Piecze z dziećmi ciasteczka, robi ozdoby choinkowe. - W zimie, kiedy mniej przebywa się na dworze, wydaje mi się, że to jest mila i dobra tradycja. W laickiej Francji większość ludzi obchodzi te święta właśnie bardzo rodzinnie. Poza tym nie chciałabym pozbawić moich dzieci radości czekania na Mikołaja i prezenty, mimo że z katolicyzmem nie mamy nic wspólnego - tłumaczy.
Są też ateiści, którzy nie lubią okresu świątecznego, ale mimo wszystko w jakimś stopniu obchodzą święta, choć bez wymiaru religijnego. Do tej grupy należy Mariola i jej rodzina. Mieszkają na Śląsku. - Jako ateistom trudno nam zrezygnować całkowicie ze świąt, ponieważ tak samo jak katolicy mamy wtedy dni wolne i dostajemy bony z pracy - mówi. - To stymuluje nas do uczestnictwa w zakupowej gorączce. Uczestniczymy więc w tym wariactwie, kupowaniu prezentów, itp. Obchodzimy święta, celebrując to, że jesteśmy razem, jesteśmy zadowoleni i spożywamy uroczystą, niekoniecznie postną, kolację. Nie śpiewamy kolęd, nie łamiemy się opłatkiem, zupełnie nie nadajemy temu czasowi wydźwięku religijnego, bo on dla nas nie istnieje.
Wielu współczesnych ateistów wywodzi się z rodzin, w których obchodziło się święta Bożego Narodzenia, a siła tradycji jest na tyle silna, że nie chcą z niej rezygnować i pragną, żeby ich dzieci także miały wspomnienia choinek, odświętnych kolacji, prezentów i atmosfery wyczekiwania i radości. To, co dla niektórych chrześcijan jest wadą, w przypadku niewierzących może być odbierane jako dobra strona naszych czasów: komercjalizacja Bożego Narodzenia pozwala obchodzić święta także w oderwaniu od ich religijnego wymiaru.
Joanna podkreśla, że nikt nie może jej zabronić obchodzenia świąt. - Uważam, że skoro furorę na imprezach urodzinowych dla dzieci robi latynoska pinata, a prawie wszyscy obchodzą amerykańskie Halloween, to ja mogę sobie zrobić chrześcijańskiego Jezuska z masy solnej, zaśpiewać kolędę i nikomu nic do tego - mówi z przekonaniem.
Kasia, także warszawianka, podkreśla, że obchodzi święta, bo po prostu je uwielbia. - Kocham choinkę, światełka, kiczowate ozdoby, pieczenie ciasteczek, dawanie i dostawanie prezentów - wylicza. - Uwielbiam je pakować i jak już nie mogę doczekać się świąt, to siadam sobie wieczorkiem i pakuję. Pewnie, że można obchodzić święta bez wiary! I wcale nie jest to tylko bieganina po sklepach i bezmyślna konsumpcja - przekonuje.