Mój tata przez wiele lat trenował judo i to właśnie on zaszczepił we mnie miłość do tego sportu. Kiedy zaczynałam trenować, na macie ciężko było znaleźć inne dziewczynki. Nie ukrywam, że momentami było mi nawet przykro, bo wszyscy chłopcy spotykali się w szatniach razem przed treningami, a ja byłam sama. Z drugiej strony w głębi duszy wiedziałam, że jeśli będę dobra w tym, co robię, to prędzej czy później skończą się docinki: "Ona jest dziewczyną, jest słabsza". I wcale nie musiałam długo na to czekać. Mój tata zawsze mi powtarzał, że mogę wygrać ze wszystkimi. Od małego budował moją ogromną pewność siebie, która wielokrotnie była wystawiana na próbę, bo przecież czasem się przegrywa. Uwierzcie mi, że sport uczy też tego, co później może pomóc nam w dorosłym życiu.
Moja kariera na macie trwała prawie 16 lat. Choć na samym początku to była tylko zabawa, przerodziła się ona w pewnym stopniu w sport zawodowy, bo kiedy jako juniorka młodsza dostałam pierwsze powołanie na zgrupowanie kadry narodowej, to tak już w niej trwałam przez dobre kilka lat. Dziś jestem wdzięczna za każdy trening, każdą przelaną kroplę potu, za każdą wygraną, ale też przegraną walkę. Mam nadzieję, że moje dzieci powiedzą dokładnie to samo za kilka lat.
Trening o 17 był dla mnie jak świętość. Mogło się walić i palić, ale spóźnienie nie wchodziło w grę. Co za tym idzie? Trzeba było tak zorganizować sobie czas, żeby po szkole zjeść obiad, odrobić lekcje, odpocząć i o 17 być gotową na macie. Dodam tylko, że jako 17-latka wyprowadziłam się z rodzinnej miejscowości do Warszawy, do szkoły z internatem, gdzie nie miałam nad głową nikogo, kto mógłby mnie zmotywować albo po prostu zwlec rano z łóżka, więc tutaj organizacja wchodziła na jeszcze wyższy poziom.
Jeśli zapytacie, czy dziś jestem tak samo zorganizowana, to powiem wam, że absolutnie tak. Wszystko da się zrobić, ale trzeba się tego nauczyć. Sport w tym bardzo pomaga.
Oczywista oczywistość, prawda? Pamiętam, że jako dziecko na samym początku trenowałam trzy razy w tygodniu, potem pięć, aż ostatecznie, kiedy wylądowałam w szkole sportowej, robiłam często dwa treningi dziennie, przez sześć dni w tygodniu. Czy byłam zmęczona? Oczywiście. Czy dziś tego żałuję? W życiu. Sport pokazał mi, że kiedy ciężko pracujesz, wyniki przychodzą same. Miałam moment w karierze, kiedy po jednej z kontuzji nie byłam w formie. Wiedziałam, że żeby wrócić do tego, co było przed operacją, nie mogę trenować jak reszta, tylko pracować jeszcze ciężej i więcej. Każdy sportowiec wie, że kontuzja to największa lekcja życia. Jeśli ją przetrwasz, wrócisz silniejszy. Tak było w moim przypadku. Kiedy już udało mi się wrócić na matę, kilka miesięcy później znowu mogłam cieszyć się z medalu mistrzostw Polski.
Jednak ten medal cieszył mnie znacznie bardziej niż inne, bo był okraszony wieloma łzami i bólem, ale pokazał mi, że ciężka praca po prostu popłaca.
Choć w dużej mierze sport kojarzy nam się z aktywnością fizyczną, to daje on nam znacznie więcej. Lata spędzone na macie, na zgrupowaniach, na wyjazdach mogą być nie tylko owocne w medale, ale przede wszystkim w relacje. Często te przyjaźnie powstają totalnie niespodziewanie. Pamiętam moje pierwsze zgrupowanie kadry narodowej w Cetniewie. Spojrzałam na listę zgłoszonych zawodniczek i nie było tam nikogo, kogo znałam. Kojarzyłam jedną dziewczynę, która wydawała mi się mało sympatyczna. Jednak okazało się, że ta dziewczyna, której wtedy nie znałam, ale miałam o niej jakieś wyobrażenie, stała się dla mnie najbliższą osobą i do dziś jest moją przyjaciółką.
Mogę wam zdradzić, że przez wiele lat startowałyśmy w tej samej kategorii wagowej, trenowałyśmy w tym samym klubie i mieszkałyśmy razem w internacie, a później w kawalerce. Na zawodach nie było zmiłuj, ale zawsze, bez względu na to, jaki był wynik, umiałyśmy sobie pogratulować z ogromnym szacunkiem i dużą dojrzałością. Tego nauczył nas też sport.
Dziś jestem mamą ośmioletniej Zuzi i czteroletniego Maksa. Moje dzieci przygodę ze sportem zaczęły już w przedszkolu. Na początku to były zajęcia na basenie, potem stopniowo zaczęły trenować judo. Dziś Zuzia dodatkowo chodzi na lekkoatletykę, a Maks na piłkę nożną. Ktoś z was mógłby zapytać, czy to przypadkiem nie za dużo dla kilkuletnich dzieci. Nie, bo każda z tych dyscyplin jest dla nich ważna, a na treningi chodzą z ogromną przyjemnością. Mój tata zaszczepił we mnie miłość do judo i jestem mu dziś za to ogromnie wdzięczna, ale ja chciałabym, żeby moje dzieci miały różne opcje, które pozwolą im znaleźć dyscyplinę dla siebie, bo wcale nie jest powiedziane, że muszą iść w moje ślady.
Kiedy patrzę na Zuzę i Maksa, widzę, że sport już nauczył ich np. koncentracji i tego, że kiedy trener coś mówi, to trzeba go po prostu słuchać. Warto też podkreślić, że dzięki temu dzieci uczą się szacunku nie tylko do starszych, lecz także do swoich kolegów i koleżanek. To przekłada się także na funkcjonowanie w szkole, przedszkolu, w domu. Pamiętajmy również o samej aktywności fizycznej. Kiedy się rodzimy, mamy prawidłowe wzorce ruchowe, bo tak jesteśmy skonstruowani, sport pomaga dzieciom prawidłowo się rozwijać na każdym etapie ich życia, więc jest to kolejny duży atut. Ponadto od najmłodszych lat możemy budować w naszych dzieciach takie cechy jak systematyczność, pracowitość, determinacja i sumienność.
Mówi się, że przykład zawsze idzie z góry. Absolutnie się z tym zgadzam. Dzieci są naszym odzwierciedleniem, dlatego ważne jest, żeby od najmłodszych lat pokazywać im, że sport nie tylko da im ogólną sprawność fizyczną, ale znacznie więcej. Oczywiście nie zawsze jest łatwo, jednak pamiętajmy, że ta gra jest warta świeczki. Przyjdzie kiedyś taki moment, gdy nie tylko my będziemy spełnieni, lecz także nasze dzieci będą nam wdzięczne za to, że daliśmy im możliwość realizowania swoich pasji i marzeń.
Dziś mogę powiedzieć, że sport dał mi wszystko, judo sprawiło, że jestem tu, gdzie jestem, a każda porażka ostatecznie doprowadziła mnie do osiągnięcia sukcesu.