Samodzielny tata po rozwodzie: U mnie zawsze jest domowy obiad

- Na pewne sprawy patrzę pobłażliwie. Myślę: "nie mają w życiu lekko, co tydzień w innym domu, dam im odpocząć". Kiedy wyjadą, na spokojnie sam posprzątam ich pokoje. Pod tym względem rozpieszczam córki - o tym, jak wygląda opieka naprzemienna oczami taty, opowiada Adam Kiełbasiewicz z Wągrowca, tata dwóch córek: piętnastolatki i dwunastolatki.

Pracuję na dwa etaty. Jako opiekun noclegowni dla bezdomnych i w Hospicjum Miłosiernego Samarytanina w Wągrowcu. Udało mi się tak ułożyć obowiązki zawodowe, że kiedy dziewczyny są u mnie, pracuję tylko podczas dnia, a w tygodniach, kiedy dzieci są u mamy, mam dyżury na nocki.

"Latem gotowanie jest proste. Młode ziemniaki, jajko, sałata"

Z dziećmi rytm życia jest bardzo intensywny. Staramy się, aby podczas tej codziennej bieganiny znaleźć czas domowy, taki tylko dla nas.

Z zamiłowania jestem kuchmistrzem. Nie kupuję gotowców, obiady dla dzieci przygotowuję sam. Córki lubią moje gołąbki, zdarza mi się też eksperymentować w kuchni. Czasami na obiad jest danie z kuchni azjatyckiej.

Tort upieczony i ozdobiony przez pana Adama na urodziny córkiTort upieczony i ozdobiony przez pana Adama na urodziny córki fot: archiwum prywatne

Wiosną i latem gotowanie jest bardzo proste. Wystarczą młode ziemniaki z koperkiem, jajko sadzone, sałata - dzieci lubią obiady zrobione przez rodzica. Nawet jeśli jest to mało wymyślne danie. Już nie szykuję dzieciom do szkoły śniadaniówek. Starsza na 15 lat, młodsza 12 - to samodzielne dziewczyny.

"Nie czesałem córek w warkocze. Chyba nie starczyłoby mi cierpliwości"

Córki od małego są dosyć samodzielne. Miałbym problem z uczesaniem ich do szkoły w warkocze. Nie podjąłbym się tego. Myślę, że nie starczyłoby mi cierpliwości. Sam prowadzę dom. Porządki najlepiej mi się robi, kiedy dzieci nie ma w domu i nikt nie krząta mi się pod nogami. Mam wtedy spokój. Sprzątanie i gotowanie nie jest dla nie problemem, lubię to. Najtrudniejsze jest spięcie czasowe, żeby ze wszystkim się wyrobić, czasu cały czas brakuje.

Rozwiodłem się, kiedy najmłodsza córka miała pięć lat. Pierwsze lata po rozwodzie były dla mnie bardzo bolesne. Nigdy nie wyobrażałem sobie takiej sytuacji, że będę samodzielnym ojcem. Rozwód był dla mnie szokiem i zaskoczeniem, nie byłem na to gotowy.

"Przeprowadzenie dzieci przez rozwód było dla mnie niesamowicie trudne"

Po rozwodzie przybywa obowiązków, ale nie to jest najtrudniejsze. Brakuje człowiekowi wsparcia, rodzicielstwo w pojedynkę to ogromne poczucie odpowiedzialności. Bardzo boli to, że człowiek nie ma z kim dzielić się obawami, wątpliwościami, szczęśliwymi momentami, sukcesami z życia dzieci. W takich chwilach strasznie brakuje drugiego rodzica.

Nie wiem, czy udało mi się uchronić dzieci przed bólem podczas rozpadu rodziny. Raczej nie. Dzieci są wszystkiego świadome, czują i widzą. Czasami nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak dużo rozumieją. Walczyłem o to, aby zachować kontakt z dziećmi i spędzać z nimi jak najwięcej czasu. Nie wyobrażałem sobie niedzielnego ojcostwa.

Przeprowadzenie dzieci przez rozwód było dla mnie niesamowicie trudne. W najtrudniejszych momentach starałem się po prostu być z córkami, trwać przy nich. Gotowałem im obiady, wychodziliśmy razem na spacer, na rower, czytaliśmy książki, graliśmy w planszówki. Układaliśmy nową stabilizację.

"Dzieci cały rok pakują i rozpakowują walizki"

Moje córki wiedzą, że jak tata na wakacje nie wyjedzie, to tata nie odpocznie. Lubię aktywny wypoczynek. Latem jeżdżę z córkami nad morze, na Mazury, zimą na narty. Potrzebuję raz na jakiś czas wyjechać, aby odpocząć od codzienności, bieganiny. Wiem, że córki czasami wolałyby posiedzieć w zaciszu domowym, nigdzie już nie jechać, nie przemieszczać się.

W drodze na wakacjeW drodze na wakacje fot: archiwum prywatne

Dzielą swoje życie na dwa domy, ich codzienny rytm jest intensywniejszy niż dzieci, które mają rodziców pod jednym dachem. Przecież one żyją od-do. Od tygodnia z mamą do tygodnia z tatą. Cały rok pakują i rozpakowują walizki.

Wiem, że ludzie po rozwodach myślą, że jak kupią dzieciom kolejne zabawki i zafundują wakacje, to dzieci będą lubiły do nich przyjeżdżać. To nie o to chodzi. Dzieci potrzebują obecności rodzica, bliskości i spokoju. I podmiotowego traktowania.

"Nie upieram się, że we wszystkim muszę być konsekwentny"

Nie jestem idealnym ojcem, nawet nie próbuję. Zdarza się, że po całym dniu pracy siadamy przy stole i dzieci między sobą zaczynają sprzeczki, jakieś licytacje. Czuję wówczas, jak napływa zmęczenie. Nie fizyczne, psychiczne. Mówię wtedy wewnętrznie do siebie: "tylko nie wybuchnij". Zazwyczaj mi się udaje, ale bywają momenty, że ciśnienie rośnie i nerwy biorą górę.

Córki mają swoje obowiązki domowe. Wstyd się przyznać, ale czasami je wyręczam. Głównie dla świętego spokoju, żeby nie dochodziło do takich sytuacji, że trzeci raz mówię i nadal nie jest to zrobione. Wolę to sam szybko zrobić i mieć temat z głowy. Nie upieram się, że we wszystkim muszę być konsekwentny. W życiu różnie bywa, biorę to pod uwagę, w pewnych kwestiach odpuszczam.

Czasami, może ze względu na sytuację, w której znalazły się dzieci, na pewne sprawy patrzę pobłażliwie. Myślę sobie, "nie mają w życiu lekko, co tydzień w inny domu, dam im odpocząć". Kiedy wyjadą, na spokojnie sam posprzątam ich pokoje. Pod tym względem rozpieszczam córki. Chociaż bywam kategoryczny. Czasami mam wrażenie, że za dużo wymagam od dzieci. Tłumaczę im, że zawsze lepiej ciągnąć w górę, nie w dół.

Czas wolny z córkamiCzas wolny z córkami fot: archiwum prywatne

"Widzę kolegów po rozwodach. Nie wiedzą, jak nastawić pralkę"

Mój tata zmarł, kiedy miałem 12 lat. Moje dzieciństwo nie było beztroskie. Starsi bracia uczyli się już poza domem, ja, najmłodszy, zostałem z mamą sam w rodzinnym domu w Wągrowcu.

Miałem sporo obowiązków, czułem odpowiedzialność, dużo mamie pomagałem. Zahartowałem się.

Kiedy po rozwodzie spadł na mnie ciężar prowadzenia domu samodzielnie, nie sparaliżowało mnie to. Umiałem gotować, sprzątać, naprawiać różne sprzęty. Myślę, że gdybym tego nie potrafił, mógłbym się załamać.

Widzę kolegów po rozwodach. Nie wiedzą, jak nastawić pralkę. Wiem, że im jest jeszcze ciężej ode mnie, bo nie ogarniają prostych spraw w domu.

"Nie krępuje mnie to, że wykonuję obowiązki stereotypowo przypisane kobietom"

Zmienia się u nas obraz ojcostwa. Coraz więcej mężczyzn po rozwodach chce aktywnie uczestniczyć w życiu swoich dzieci. To nowy rodzaj męskości.

Mnie nie krępuje to, że wykonuję obowiązki stereotypowo przypisane kobietom. Dla mnie męskość to czuwanie przy dziecku w nocy, kiedy jest chore, podanie ciepłego, domowego obiadu córkom, patrzenie, jak jeżdżą na nartach.

Chciałabym, aby moje córki miały do mnie zaufanie. I nawet w sytuacji, w której będą wiedziały, że mogę nieprzychylnie na coś spojrzeć, to i tak przyjdą do mnie, pogadają, przytulą się. Myślę, że w ojcostwie bardzo ważne jest to, aby dzieci nie bały się surowego ojca, tylko ufały i wiedziały, że ojciec nie zawodzi, że na ojca zawsze można liczyć.

Blog pana Adama tutaj.
Wysłuchała Joanna Biszewska

Więcej o: