Po więcej ciekawych wiadomości zajrzyj na Gazeta.pl >>
Kim jest matka Polka? To przecież w naszym kraju wie każdy. Cierpliwa, kochająca, poświęcająca się dla dziecka. Język polski jednak o tym, jakimi matkami są Polki, mówi nam więcej. W słowniku znajdziemy takie wyrażenia jak matczyna miłość, matecznik, macierz - określenia bezsprzecznie pozytywne, związane z poczuciem bezpieczeństwa, wrażliwością. Gdzie są jednak w naszym języku polscy ojcowie? Czemu nie mówimy np. kochany jak tata, ojcowska czułość albo przynajmniej ojciec Polak, czyli taki mężczyzna, który podejmie tytaniczny wysiłek byle tylko zaspokoić dziecięce potrzeby. Odpowiedź chyba każdy zna. Ojcowie przez dziesięciolecia byli wielkimi nieobecnymi w emocjonalnym życiu rodziny, a to znalazło odzwierciedlenie w języku. Na szczęście polszczyzna jest wdzięczną substancją. Skoro udźwignęła chirurżkę, ostry cień mgły czy essę, to znajdzie też przestrzeń dla niewymyślonych jeszcze wyrażeń jak np. "tatusiowanie" lub "czuły jak ojciec". Tylko jak może do tego dojść? Zmiana nie nadjedzie szybko, ale im więcej będzie takich ojców jak ci, z którymi miałam przyjemność porozmawiać, tym będzie ona bardziej realna.
W książkach dotyczących opieki nad noworodkiem czy niemowlęciem, w broszurkach poświęconych ciąży czy porodowi hasło "ojciec" zwyczajnie nie istnieje. Wszelkiego rodzaju literatura była skierowana przede wszystkim do matek. Tacy też byli ojcowie poprzednich generacji. Nie zmieniali pieluch, nie przytulali, nie karmili... Wyliczać można by długo wszystko jednak sprowadza się do jednego - byli wielkimi nieobecnymi. Zapewniali byt rodzinie, jednak normy społeczne wykluczały ich z bycia pełnoprawnymi członkami rodziny. Pokłosie takiego podejścia odczuwamy do dziś. Nadal nie ma przewijaków w toaletach dla mężczyzn, nadal wszelkie reklamy niemowlęcych produktów skierowane są przede wszystkim do kobiet, nadal piękny pan dziennikarz w śniadaniówce zapyta znanego ojca czy "pomaga" przy dzieciach. Takie stawianie sprawy jest szkodliwe na wielu poziomach. Po pierwsze zrzuca cały ciężar domowych i opiekuńczych obowiązków na matkę, po drugie odbiera szansę ojcom, aby stali się ojcami.
"Być tatą to przede wszystkim być. Być obok. Mieć czas" - mówi mi Mariusz, mój osobisty mąż, a przy okazji idealny egzemplarz mężczyzny, który odczarowuje stereotyp nieobecnego polskiego ojca - surowego i niedostępnego. To on nocami spał na fotelu z gorączkującą córką na piersi. To on uczył jeździć ją na rowerze. To on smaży najlepsze naleśniki, buduje zamki i całuje każde zbite kolanko czy stłuczony paluszek.
Mój tata zmarł, kiedy miałem sześć lat. Trudno mi powiedzieć, jakim był ojcem. Czy się mną zajmował, czy czytał mi książki? Niewiele pamiętam z własnych doświadczeń, dlatego moją wizję ojcostwa musiałem stworzyć sobie sam. Dla mnie ojcostwo to przede wszystkim poczucie obowiązku. Obowiązku zatroszczenia się o potrzeby materialne, fizyczne czy emocjonalne moich dzieci
"Mam córkę i syna. Kochają mnie bezwarunkowo i tak też mi ufają. Mam poczucie, że co by się nie działo mi jako tacie, nie wolno zawieźć ich zaufania i miłości. Staram się im pokazywać, jak odróżniać dobro od zła, ale też śmiać się razem, przede wszystkim bawić się z nimi, bo w ich wieku to zabawa jest najważniejsza. Z córką układam puzzle, robimy eksperymenty, jeździmy na rowerze. Synowi wystarczy, abym po prostu był obok. Nie muszę brać czynnego udziału w jego zabawie, ale muszę być w zasięgu jego małej rączki. To ja go usypiam. Nie ma innej opcji. 'Mój tata to śpi u mnie łóżiećku' - powiedział kiedyś teściowej. Dlaczego to robię? On tego potrzebuje".
Podobnego zdania jest tata Maciek - ojciec nastoletniej córki i siedmioletniego syna. Kiedy jego żona dostała niepowtarzalną propozycję pracy w innym mieście na kilka miesięcy wziął na swoje barki wszystkie domowe i rodzicielskie obowiązki. Nie narzekał. "Chcę wspierać, ale i pokazywać, gdzie przebiegają granice" - mówi w rozmowie ze mną.
Czym dla mnie jest ojcostwo? To przede wszystkim to obecność. W moim odczuciu rodzice są rodzajem bazy, punktem odniesienia. Staram się być z moimi dziećmi tam, gdzie mnie potrzebują. Zaszczytem jest dla mnie fakt, że mogą dzielić z nimi ich sukcesy, lecz także niepowodzenia. Nie zawsze jest łatwo (zwłaszcza przy dzieleniu się niepowodzeniami), ale okres, w którym jesteśmy razem pod jednym dachem, z perspektywy jest tak krótki, że staram się go wykorzystać jak najpełniej
Kiedyś podział obowiązków był jasny: kobieta zajmuje się dzieckiem, mężczyzna ma za zadanie dostarczyć odpowiednio dużo pieniędzy, aby matka mogła w efektywny sposób sprawować tę opiekę. Dziś taki model rodziny przechodzi do lamusa. Ojcowie upominają się o swoje prawo do uczestniczenia w życiu dzieci. Słowo "obowiązek" zastępują innymi, takimi jak np. spełnienie.
Ojcostwo dla mnie nie jest obowiązkiem, jest to dla mnie spełnieniem się jako człowiek i pielęgnowaniem tego, co zostawiasz tu po sobie. Ojcostwo to tarcza przed złem, wsparcie, rozmowa, zauważanie smutku i rozwiązywanie problemów, ojcostwo to miłość i trwanie do końca
- mówi mi tata Daniel.
Daniel jest ojcem, lecz także raperem. Występuje pod pseudonimem ToTylkoCzłowiek. W swojej twórczości nie unika tematu rodziny. To, jak wiele zawdzięcza swojej córce, wielokrotnie podkreśla w utworach jak i wywiadach. To ona była jego azymutem, gdy pogrążał się w stanach depresyjnych. Dla niej zawalczył o siebie i swoje życie. "Kiedyś były inne czasy. Nie ma idealnych rodziców. Każdy człowiek popełnia jakieś błędy, czasami można starać się wychować jak najlepiej i coś nie wyjdzie. Ze swojego dzieciństwa zapamiętałem też dobre strony, widziałem, jak moi rodzice się starali przy wychowaniu".
Staram się być dobrym ojcem. 'Dobrym' nie oznacza jednak dawania czekolady i lizaków każdego dnia. Bycie dobrym ojcem rozumiem jako wskazanie tej właściwej drogi, po której moje dziecko w przyszłości będzie podążać. Dobry ojciec stara się zrozumieć potrzeby dziecka. Być dobrym ojcem to znaczy być zawsze obok dziecka jak anioł stróż
Silną ojcowską więź widać też w twórczości rapera. Kilka miesięcy temu miała miejsce premiera piosenki "Mia", którą ToTylkoCzłowiek zadedykował ukochanej córce. "Uśmiech twój jest dla mnie tlenem, życiem, które czuję znowu" - rapuje ToTylkoCzłowiek.
Maciej jest ojcem ośmioletniej Kasi i pięcioletniego Krzysia. Wśród znajomych ma opinię zaangażowanego taty. Jego zdaniem każda chwila w ciągu dnia, którą spędza z dziećmi, jest na wagę złota. "Ojcostwo? Dla mnie to dużo małych rzeczy. Jak wracam z biura, to pierwsze co robię - odkładam telefon. Chcę być ze swoimi dziećmi bez rozpraszaczy".
Nie robimy nic szczególnego. Po prostu jesteśmy razem. Niby nic, a jednak nie zamieniłbym tych chwil na nic. Ja im opowiem, co ja robiłem, one powiedzą mi, co u nich słychać. I ja i one możemy się w swoim towarzystwie wyluzować. Staram się każdego dnia znaleźć takie chwile dla nas
Maciej, starszy menadżer w międzynarodowej korporacji, podkreśla jednak, że nie zawsze udaje mu się, aby od razu po wejściu do domu, rzucić się w wir domowego życia. Każdego tygodnia ma jednak dwa "swoje dni". Nie ma wtedy jego żony, a on spędza wtedy czas sam na sam z dziećmi. "To jest nasz czas. Pójdziemy na lody, pobawimy się na placyku. Nie ma zmarnowanych chwil. Zawsze można powiedzieć: "nie mam czasu", jednak nawet takie z pozoru błahe rzeczy jak np. odwiezienie do szkoły stanowią okazję do budowania relacji".
Zdaniem mojego rozmówcy kluczem do stworzenia więzi opartej na zaufaniu i miłości jest zmiana podejścia do naszych dzieci. Nie chodzi o postawienie ich na piedestale, lecz aby traktować je nie jak poddanych, lecz partnerów.
Często, co pewnie wynika z naszej kultury i wychowania, nie traktujemy dzieci partnersko. Wymyślamy im, co mają robić, jakie mają być. Wtedy jednak ich nie słuchamy. Umyka nam, czego potrzebują, czego pragną. Nie mówię tutaj, aby zapomnieć o stawianiu granic, ale nie ma też nic złego w chodzeniu na kompromisy czy ustępstwa. Dlatego uważam, że przed dziećmi nie byłem dojrzały. Dopiero gdy one się pojawiły, zrozumiałem wiele rzeczy. Przede wszystkim, czym jest cierpliwość, a to dla mnie jako choleryka nie było łatwe
Życie postawiło przed rodziną Maćka duże wyzwanie. Gdy młodszy syn miał półtora roku, zdiagnozowano u niego autyzm.
Dostaliśmy od życia sporą lekcję pokory. Jestem zadaniowcem i lubię mieć kontrolę. Nagle się jednak okazało, że muszę zaakceptować rzeczywistość, na którą nie byłem przygotowany i której nie mogę zmienić. To był trudny czas. Baliśmy się, jak będzie wyglądało jego życie, nasze życie. Potrzebowaliśmy wielu miesięcy, aby dojrzeć do bycia jego rodzicami. Lęki i niepewność przekuliśmy jednak w działanie. Jako rodzina wykonaliśmy ogromną pracę i dziś z dumą patrzymy na jej owoce
Jaki jest ojciec na miarę naszych czasów? Nie musi być idealny, nie chodzi o to, ile zarabia, gdzie pracuje, jak wygląda. Wystarczy jedno: odłożyć telefon i po prostu być. Podawać klocki, kiedy dziecko buduje kolejną wieżę, przytulić, kiedy lód upadnie na ziemię, dać sobie pomalować paznokcie, zrobić razem zapiekanki. Nie dajcie sobie wmówić, że zmienianie pieluch czy lulanie do snu "to nie jest zajęcie dla faceta". Bądźcie jak Maciek, Daniel, Mariusz czy Maciej i nie dajcie się okraść z tych cudownych momentów. Miną szybciej niż myślicie.