Kolejny dowód na to, że Rosjanie potrafią robić dobre gry. Wiadomo to zresztą od czasów nawet nie "Etherlords" czy choćby starszego "Sudden Strike". Przecież najpopularniejsza gra komputerowa wszech czasów - "Tetris" - to również dzieło Rosjanina, o czym zdaje się wielu z nas zdążyło zapomnieć.
"Jazz i Faust" zasługuje na sympatię choćby z tego powodu, że jest to klasyczna przygodówka, czyli gatunek, który ostatnio jakby nie jest w modzie. Wiadomo też, że na grze przygodowej trudno zarobić tyle, co na grze akcji lub choćby strategii. Twórcy gry "Jazz i Faust", z pewnością tego świadomi, ignorując realia rynkowe, postawili w dodatku na rozmach.
Oprawa graficzna jest doprawdy wyjątkowej klasy. Trudno znaleźć w innych grach plansze namalowane z taką troską o detale, wiarygodność, estetyczną finezję. Animowane sylwetki głównych bohaterów, żeglarzy o imionach Jazz i Faust, co prawda mocno odbiegają jakością od tła, ale nie psuje to na szczęście ogólnego pozytywnego wrażenia. Jest to z pewnością jedna z ładniejszych gier bieżącego roku.
Sympatię budzi też troska o fabułę. Zanim jeszcze pierwszy raz klikniemy myszką, poznajemy genezę przygody, w którą zaraz przyjdzie nam zanurzyć się po uszy. Słyszymy o zagubionych wędrowcach, którzy odkrywają na pustyni skarb w ruinach zapomnianego miasta. Dowiadujemy się o tragedii, do jakiej doprowadziła ich chciwość, i poznajemy konsekwencje zdarzenia, do którego wówczas doszło. Chwila, gdy pewien szalony stary handlarz, dręczony przez duchy, prosi o pomoc namiestnika policji, choć powiązana z poznaną historią, wydaje nam się od niej odległa o całe mile i lata. A już za chwilę okazuje się, że nic nie jest takie, jakie się nam zdawało. Tak oto stajemy w obliczu zagadki, od której rozwiązania zależą nasze losy.
Nasze, czyli czyje? No właśnie. Możemy przejść przez grę jako zawadiaka Jazz lub bardziej stateczny Faust - typ może introwertyczny, ale nie mniej skuteczny w stosowaniu stanowczych rozwiązań. I choć zarówno Jazz, jak i Faust będą podążać tym samym tropem, a nawet spotkają się tu i tam, splatając losy, to w zasadzie w ramach gry "Jazz i Faust" otrzymujemy dwie - użyjmy tu, z przymrużeniem oka, terminu z gier strategicznych - kampanie.
To klasyczna opowieść heroiczno-łotrzykowska. Jest tu i piękna kobieta, i dramatyczne okoliczności, i ucieczka, i pogoń, i przyjaźń, i zbrodnia, i skarb, i tajemnica. Warsztatowo solidna robota, pod każdym względem.
To klasyczna opowieść heroiczno-łotrzykowska. Jest tu i piękna kobieta, i dramatyczne okoliczności, i ucieczka, i pogoń, i przyjaźń, i zbrodnia, i skarb, i tajemnica. Warsztatowo solidna robota.
"Jazz i Faust" pod względem mechaniki gry to schemat znany od lat, ale czy to powód, by czuć rozczarowanie, skoro historia potrafi zaciekawić, a przygoda wciągnąć? Dla niektórych osób - tak. Dla mnie - nie. Kwestia gustu. Spotkałem się zresztą z zarzutem wobec tej gry, który rozbawił mnie do łez. Otóż oskarżano ją o "liniowość". No cóż, gry przygodowe, jak wiadomo, oferują zwykle olbrzymią liczbę możliwości rozwoju fabuły...
Jeśli ktoś nie ma uprzedzeń i wolny jest od irracjonalnych oczekiwań, będzie się bawił dobrze. Co prawda męczyć może maniera, zgodnie z którą pewne opcje dialogowe lub inne możliwości pojawiają się dopiero po wykonaniu ustalonych czynności, ale to także w przygodówkach uznany kanon. Trzeba tylko pamiętać, że jak już brak konceptu, trzeba obejść lokacje raz jeszcze i próbować do skutku.
To gra dla każdego - nie jest zbyt trudna, nie jest drastyczna, nie sprawia kłopotów językowych, bo dystrybutor pomyślał o spolszczeniu. Polecam.
"Jazz i Faust"
Producent: Saturn Plus
Dystrybucja: Manta
Wymagania: Pentium II 300 Mhz, 32 MB RAM, karta graficzna 4 MB RAM
Cena: 49 zł