"Half-Life 2": Powrót człowieka z łomem

"Half-Life 2" - tak, to już pewna informacja - kontynuacja jednej z najsłynniejszych i najlepszych gier akcji, dla wielu tej "naj", jeszcze w tym roku trafi do sprzedaży. I to, wbrew plotkom, najpierw w wersji na pecety, a nie konsolę X-Box

"Half-Life" to fenomen. Mimo że miał premierę aż pięć lat temu - w tej branży to cała epoka - wciąż bardzo dobrze się sprzedaje. W dużej mierze dzięki popularności "Counter-Strike", bezsprzecznie najlepszej drużynowej, taktycznej gry sieciowej, ale i "Half-Life" jest nadal bardzo atrakcyjny. Dla każdego, kto rozpoczyna przygodę z komputerem i lubi gry akcji, jest to pozycja obowiązkowa.

Gra ma znakomitą fabułę i niepowtarzalny klimat. Wcielamy się w postać fizyka Gordona Freemana pracującego w tajnym amerykańskim kompleksie badawczym Black Mesa. W efekcie niebezpiecznego eksperymentu otwarte zostają portale do innego świata, z którego przybywają Obcy. Gordon Freeman próbuje uciec ze zniszczonych podziemnych laboratoriów, walcząc z Obcymi oraz... komandosami, których przysłano z intencją unormowania sytuacji, czyli eliminacji wszystkich świadków, bez względu na rasę.

Dżentelmen ten notabene w niczym nie przypomina Rambo. Jest szczupłej postury, nosi okulary i ma elegancko przystrzyżoną bródkę, co zresztą i dziś stanowi szokującą odmianę wobec tuzinów komputerowych mięśniaków wyposażanych w piły łańcuchowe i artylerię dowolnego kalibru. Freeman zaczyna skromnie - jego jedynym wyposażeniem jest łom. Ta słynna broń trafiła nawet na okładkę jednego z zachodnich magazynów jako zapowiedź sensacyjnego materiału w kolejnym numerze. I nikt nie miał wątpliwości, o jaką grę chodzi.

Dziś już wiemy, że "Half-Life 2" będzie miał premierę nie później niż 30 września. Tak przynajmniej zarzekają się wydawcy, a my bardzo chcemy im wierzyć. Wiemy jednak, że w tej branży mało kto dotrzymuje terminów.

Nad grą pracują oczywiście autorzy sukcesu Gordona Freemana, czyli Valve Software.

Akcja "Half-Life 2" rozpoczyna się w chwili, gdy Gordon Freeman decyduje się przyjąć propozycję tajemniczego mężczyzny w czarnym garniturze, który w finale "Half-Life" próbuje zwerbować naszego bohatera. Freeman korzysta z oferty pracy, gdyż jedyną alternatywą jest śmierć z rąk (łap?, macek?) Obcych. Jego nowym teatrem działań jest kompleks City 17, gdzieś w Europie Wschodniej, przyczółek inwazji Obcych. Enigmatyczna nazwa z numerem sugeruje jedno z zamkniętych miast-obozów, w których Sowieci prowadzili badania militarne w czasach zimnej wojny, ale to tylko przypuszczenie - autorzy nie chcą zdradzać meandrów fabuły.

Wiadomo natomiast, że jedną z głównych postaci "Half-Life 2" jest Alyx, córka naukowca. Nie będziemy mogli jednak nią sterować - od początku do końca gramy jako Freeman, oglądając świat jego oczami. Na szczęście autorzy nie uznają mody na gry w stylu "Tomb Raidera", w których obserwujemy swojego bohatera z perspektywy zewnętrznej kamery. Freemana możemy obejrzeć tylko w parafilmowych przerywnikach, z których wyimki publikowane w internecie postrzegane są błędnie jako obrazki z gry. Stąd zamieszanie i panika wśród graczy, którzy zdecydowanie nie życzyliby sobie takiej zmiany w sposobie sterowania swoim alter ego.

Znów pojawią się pająkowate pasożyty, które przywierając do twarzy, przejmują kontrolę nad ludźmi, a także humanoidalni mieszkańcy świata Xen. Z tym jednak, że teraz niektórzy z nich będą po naszej stronie.

Bardzo dobrze wróży grze powierzenie prac nad scenariuszem Marcowi Laidlawowi, który tak znakomicie nakreślił fabułę "Half-Life". To niemal jak gwarancja wysokiej jakości, choć może lepiej nie zapeszać. W kontekście tej informacji zupełnie nie powinny nas martwić doniesienia o zastosowaniu nowego silnika graficznego, o nazwie Source. Silnik "Half-Life" był adaptacją oprogramowania zastosowanego w "Quake 2". Tym razem Valve najprawdopodobniej napisało kod zupełnie od nowa, a niskie wymagania minimalne oraz prezentowane obrazki z gry sugerują, że fajerwerków wizualnych najwyższej klasy raczej nie powinniśmy się spodziewać. Do wygodnej gry ma wystarczyć już procesor z zegarem 700 MHz i karta graficzna zgodna z bibliotekami DirectX 6. Zalecany przez producentów sprzęt to procesor 2 GHz i karta graficzna GeForce 4.

Skoro już mowa o akceleratorze nVidii, niedawno świat obiegła hiobowa wieść o umowie, jaką ta firma zawarła z twórcami "Half-Life 2". Otóż gra ta jakoby miała być optymalizowana pod możliwości kart graficznych GeForce. Oznaczałoby to nie tylko wolniejsze odtwarzanie gry przez akceleratory innych producentów, lecz także niemożność odczytywania przez nie wszystkich zastosowanych efektów wizualnych. Oczywiście intencją takiego zabiegu byłoby zadanie poważnego ciosu firmie ATI, głównemu konkurentowi nVidii, którego karty Radeon są obecnie najciekawszą ofertą na rynku. Koszty takiej walki ponieśliby jednak gracze.

Reprezentanci studia Valve Software w dotychczasowych zapowiedziach "Half-Life" nie powiedzieli nic na ten temat, więc być może to tylko plotka, podobnie jak ta o wykupieniu przez Billa Gatesa praw do wyłączności tego tytułu na konsolę X-Box. Oby.

"Half-Life 2" ma być podzielony na 12 rozdziałów, a przeciętny gracz powinien ukończyć zabawę po ok. 40 godzinach. To całkiem sporo, zwłaszcza teraz, gdy z powodów ekonomicznych wydawcy narzucają twórcom coraz krótsze cykle produkcyjne.

Na koniec jeszcze jedna miła wiadomość - oficjalnie ogłoszono zamiar wydania gry "Half-Life 3". Czy jednak będziemy musieli czekać na tę grę kolejne pięć lat?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.