Hitchcock: Ostatnie Cięcie

Niezła gra przygodowa w mrocznym stylu noir, niestety, czasami przechodzącym niepotrzebnie w gore.

Gry przygodowe to tradycyjnie deser dla intelektu, dlatego często sięgają po nie osoby, które odpycha przemoc obecna chociażby w grach akcji. Z tego też powodu przygodówki bywają traktowane jako bezpieczny prezent dla nieletnich. Jeśli jednak komuś nie zapala się czerwona - lub choćby żółta - lampka przy nazwisku najsłynniejszego reżysera thrillerów, lojalnie uprzedzam, że trupów tu więcej niż rybek w akwarium. Jeśli ktoś nie przywykł do widoku poćwiartowanych zwłok schowanych w skrzyni lub innych tego formatu atrakcji, niech lepiej sięgnie po coś bezpieczniejszego. "Cięcie" to może i "Ostatnie", ale wcześniej tych cięć zadano naprawdę wiele. "Koszmar z ulicy Wiązów" to przy tym mały pikuś.

Lekcja patologii klinicznej

"Hitchcock: Ostatnie Cięcie" jest reklamowany jako gra przygotowana w oparciu o wskazówki wielkiego mistrza suspensu. Nie dajmy się zwieść, Alfred Hitchcock nie pomagał przy tworzeniu tej gry. Cóż, zmarł 29 kwietnia 1980 roku, kiedy o multimediach co niektórzy zaczęli dopiero śnić. Chodzi o co innego. Autorzy deklarują, że w oparciu o pozostawione przez mistrza wskazówki budowali fabułę, by uzyskać pożądane napięcie, kadrowali pole widzenia kamery. Rzeczywiście, da się zauważyć, że starali się odtworzyć mroczny klimat starych filmów noir, zresztą z dużym powodzeniem.

Jest też sporo prezentów dla miłośników talentu Hitchcocka. W tle rozbrzmiewają znane z filmów motywy muzyczne, wielokrotnie też, wchodząc do nowej lokacji, przeżyjemy déja vu. Czy już tej scenerii nie widzieliśmy w "Psychozie"? "Ptakach"? "Zawrocie głowy"? Słynna obsesja Hitchcocka na tle łazienek, w których często sporo się w filmach działo, tu też ma swoje odbicie...

"Hitchcock: Ostatnie Cięcie" ma znajomy, mroczny klimat, choć oczywiście nie może równać się z kinem pod względem budowania napięcia. Zbyt wiele mamy czasu na refleksję, trudniej jest nas zaskoczyć. Autorzy, na pewno świadomi ograniczeń wybranej konwencji, postanowili zafundować nam kurację wstrząsową innego rodzaju. Makabryczny naturalizm, z jakim przedstawiono ofiary zbrodni, to chyba jednak zbyt wiele jak na mój wrażliwy żołądek, zwłaszcza że plastycy wykazali się dużym kunsztem, nie oszczędzając żadnych detali. Scenografia jest znakomita koncepcyjnie i wykonawczo. Pod względem oprawy graficznej "Hitchcock: Ostatnie Cięcie" to absolutnie pierwsza liga.

Detektyw nie dla każdego

Sama historia też potrafi zrobić wrażenie. Wcielamy się w postać detektywa Shamleya, który oprócz żyłki dochodzeniowca ma jeszcze inną, niebanalną zdolność. Po śmierci rodziców w wypadku samochodowym zaczął przejawiać talent do prekognicji, co prawda wyrywkowej i niekontrolowanej.

Shamley zostaje zaproszony przez grubą rybę biznesu, a zarazem filmowca amatora, do swej posiadłości. Przyjdzie mu wyjaśnić tajemnicę jednoczesnego zniknięcia całej zaproszonej ekipy filmowej i zagadkę, która wiąże się z tajemniczą blond pięknością oraz jej wujem, wspomnianym biznesmenem. Wszystko to w konwencji klasycznej gry przygodowej, w której musimy odnaleźć przydatne przedmioty i domyślić się, jak ich użyć, by pchnąć akcję dalej.

W sumie udana gra dla miłośników gatunku i specyficznej atmosfery narastającej grozy. D, a dodatkowym atutem jest spolszczenie, ale z powodu wspomnianych przyczyn stanowczo nie dla każdego.

"Hitchcock: The Final Cut",

Producent: Arxel Tribe

Dystr.: CD Projekt

Cena: 39.90 zł

Wymagania: Pentium 333 MHz, 64 MB RAM, CD-ROM x12. akcelerator 8 MB

Copyright © Agora SA