"Brerep" to wyjątkowa opowieść autorstwa Sonii Miniewicz, zwyciężczyni konkursu "Piórko 2022" [FRAGMENT]

"Brerep" to zwycięzka w konkursie "Piórko 2022" książka autorstwa Soni Miniewicz z ilustracjami Silvi Pizzati. Lektura jest zaskakującą opowieścią o odnajdywaniu siebie i wychodzeniu poza schemat. Pokazuje zupełnie nową perspektywę na bajkowe postacie i ich zachowania. Książka będzie w sprzedaży od 14 listopada, a od 29 września do 5 października jej fragmenty będzie można usłyszeć podczas zakupów w Biedronce. A oto wybrany przez nas fragment:

Drogowskaz, który z nieznanej przyczyny wyrósł spod ziemi w momencie, gdy dżin wypowiadał swoje życzenie, naprawdę prowadził tam, gdzie powinien. To mogło oznaczać tylko jedno – coś było tu stanowczo nie tak, jak powinno. Na leśnej, pogrążonej w cieniu polanie stała chatka. Mała, z bezużytecznymi okiennicami i na kurzej nóżce. Nic niezwykłego. Poruszyłam ramieniem, żeby obudzić Lucka, który już zdążył zapaść w popołudniową drzemkę. Leniwie otworzył jedno oko. Zaraz potem otworzył drugie – i pozieleniał.

– Mam złe przeczucia – wygłosił niczym żabi prorok zdanie, z którym niemal każda żaba witała dzień.

– To je zjedz – odparłam, bo od dłuższego czasu myślałam już tylko o jednym. Podkasałam suknię i weszłam w wysoką trawę, porastającą ścieżkę do domku. A potem, z rosnącym przerażeniem, nacisnęłam klamkę. Z byciem wiedźmą wiąże się wielka odpowiedzialność. Zazwyczaj wnętrza ich chat – wprawdzie nigdy żadnej nie widziałam, ale znam kogoś, kto zna kogoś, kto widział – robią imponujące wrażenie. Wiedźmy poświęcały naprawdę dużo czasu, by wszystko wyglądało jak należy. Pajęczyny, kurz przechodząca na drugą stronę do kostek, wszechogarniający półmrok, zapach stęchlizny. Meble w kształcie czaszek, półki zastawione słojami pełnymi wątróbek, kosteczek i gałek ocznych. Prawdopodobnie spędzały całe godziny, przeglądając katalogi wysyłkowe, aż zmęczeni noszeniem paczek listonosze omijali ich chaty i udawali, że próbowali je dostarczyć, ale akurat nikogo nie zastali.

Ta chata była jednak zupełnie inna. Zmroziło nas z przerażenia. Wnętrze błyszczało czystością, wszędzie stały doniczki z kwiatami, meble były białe jak śnieg, obrus czerwony jak krew, a gustowny dywan czarny jak heban.

– Uciekajmy – szepnął gorączkowo Lucek.

– Poczekaj – uspokoiłam go. – Zaraz to wyjaśnię.

Łypnęłam okiem na blaty zastawione ciastami i owocami.

– Nie jedz tego! – histeryzował Lucek. – To jest zatrute!

Ilustracja 'Brerep',Ilustracja 'Brerep', Materiały reklamowe

Albo zaczarowane! I zmienisz się w… w… – Urwał, bo zabrakło mu konceptu. Poczułam, że udziela mi się jego panika. Zajrzałam za kilka obrazów, zerwałam firankę, przewróciłam krzesło, wylałam na podłogę zawartość jakiegoś garnka, a potem rozbiłam słonia z porcelany. W pośpiechu, czując, że ze strachu trzęsą mi się ręce, uklęknęłam i zaczęłam grzebać w puszystym dywanie. Lucek podskakiwał w miejscu, ponaglając, co z jakiegoś niezrozumiałego powodu tylko mnie spowalniało. Kiedy poprosiłam, żeby zamknął pyszczek, był szczerze zdziwiony, bo uważał, że stanowi nieocenioną pomoc.

– Mam! – zawołałam wreszcie triumfalnie i pokazałam mu krótki czarny włos. Wstałam z klęczek, podwinęłam znów kieckę, wsadziłam Lucka do kaptura i wystartowałam do biegu niczym rączy rumak, którego użądlił giez. Byliśmy już w połowie ścieżki, kiedy w drzwiach stanęła wstrętna wiedźma. Z siwym koczkiem na głowie, w różowej sukience i białym fartuszku. Wiatr przyniósł nam jej cichy, pełen zawodu głos:

– Mogę wam ugotować coś innego! Naprawdę! Nie musicie od razu uciekać! Dlaczego wszyscy mi to robią? Chciałam tylko z kimś porozmawiać…

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.