Wielu rodziców słowa "Nie wiem, co mój syn ma zadane. Nie odrabiam z nim pracy domowej" przyprawiłyby o palpitację serca. Według Marleny Wróblewskiej, autorki bloga Makóweczki, zupełnie niepotrzebnie, bo dziecko od najmłodszych lat należy uczyć samodzielności.
Blogerka zaznacza, że nie od razu na to wpadła. Kiedy jej syn Maks zaczął chodzić do szkoły, była dbającą o wszystko mamą - pakowała tornister, worek na wf., kanapki oraz przeglądała zeszyty. Zauważyła jednak, że chłopiec jest wciąż rozkojarzony i bez jej asysty o wszystkim zapomina. Była zdziwiona, ponieważ Maks zawsze dbał o swój pokój, utrzymywał w nim porządek i, jeśli chodzi o domowe obowiązki, nie wykazywał najmniejszych oznak roztargnienia.
Marlena postanowiła zmienić zasady. Kiedy chłopiec poszedł do szkoły, mama przestała myśleć za niego - od teraz o wszystko musiał dbać sam. Przez pierwszy miesiąc rodzice rozmawiali z synem, przypominając mu o szkolnych obowiązkach, jednak później wdrożył się w nowy tryb życia:
Najbardziej spodobało się Maksowi samodzielne odrabianie prac domowych. Pewnie głównie dlatego, że nikt nie poprawiał jego bazgrołów (a pisze naprawdę brzydko). Uznałam jednak, że w skali życia, a nie danego miesiąca czy roku ważniejszą umiejętnością jest samodzielna organizacja pracy, systematyczność, pilność niż kaligrafia. Zaskoczyło. Maks zaczął codziennie odrabiać prace domowe sam.
Wprawdzie blogerka została poinformowana przez nauczyciela o tym, że Maksowi zdarza się zapomnieć o odrobieniu pracy domowej, jednak, jak wyjaśniła, dzieje się to wtedy, kiedy praca domowa nie jest zapisywana w zeszycie, tylko zaznaczana ołówkiem w książce. Według Marleny, nawet gdyby kontrolowała odrabianie pracy domowej, i tak nie zauważyłaby zadań do zrobienia zaznaczonych wyłącznie w ćwiczeniach. Zauważyła za to, że jej syn stał się bardziej samodzielny, a także szybciej i efektywniej pracuje na lekcjach.
Według autorki bloga rodzice wyręczający dzieci w odrabianiu prac domowych oraz myślący za nie o tym, co powinny spakować do szkoły, krzywdzą swoje maluchy, bo nie uczą ich samodzielności. Tacy uczniowie osiągają potem niezadowalające wyniki na tle klasy, ponieważ nie potrafią pracować na lekcjach, kiedy nie ma z nimi rodziców. Blogerka apeluje:
Dawajmy narzędzia, nie rozwiązania. Uczmy, skąd czerpać wiedzę, a nie serwujmy gotowców. Uczmy czytać książki, nie tylko Wikipedię. Za kilkanaście lat nasze dzieci nam podziękują, a my obserwując swoje dzieło, poczujemy niemałą satysfakcję.
Niektóre czytelniczki bloga przyznały, że spotkały się z rodzinami, w których wyręcza się dzieci w odrabianiu prac domowych:
Rozmawiałam kilka dni temu z moją sąsiadką, która jest na skraju wytrzymałości, bo z dwoma synami w różnym wieku ślęczy nad lekcjami całe popołudnia i wieczory…
Sporo mam, zapewne ku uciesze autorki wpisu, pochwaliło się, że również uczą dzieci samodzielności i kontrolują je tylko w takim stopniu, w jakim jest to absolutnie niezbędne:
Moja 6-latka w pierwszej klasie też sama lekcje odrabia. Ja tylko sprawdzam, jak skończy. I ewentualnie mówię, co do poprawy.
Ja też nie odrabiam lekcji z córką, ale zawsze sprawdzam, czy odrobiła i czy wszystko jest dobrze. Niestety, u nas w szkole Pani wstawia dzieciakom w drugiej klasie "1" za brak zadania domowego.
"Dzisiejsze mamuśki bym w d*** kopnął", bo... proszą o pomoc we wsiadaniu do autobusu
Można kochać dziecko i go nie lubić? Ta mama uważa, że tak. Mówi jeszcze inne mocne rzeczy