Command & Conquer: Renegate

Nie wystarczy wyłącznie podejmować decyzji strategicznych. Po raz pierwszy w wirtualnym świecie stworzonym w ?Command & Conquer? trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.

Command & Conquer: Renegate

Nie wystarczy wyłącznie podejmować decyzji strategicznych. Po raz pierwszy w wirtualnym świecie stworzonym w "Command & Conquer" trzeba wziąć sprawy w swoje ręce.

Seria gier strategicznych "Command & Conquer", których akcja dzieje się "na żywo", cieszyła się sporym powodzeniem. Grupa wiernych fanów to wystarczający powód, by studio Westwood pokusiło się o stworzenie kolejnej gry o militarnym konflikcie między Inicjatywą Obrony Globalnej (GDI) a Bractwem NOD. Tym razem jednak nie patrzymy na pole bitwy okiem naczelnego dowódcy. Nie wydajemy rozkazów budowania umocnień i fabryk. Nie posyłamy do boju kompanii czołgów. W "Command & Conquer: Renegate" wykonujemy rozkazy - jako Havoc, elitarne mięso armatnie w stopniu kapitana.

Havoc to żołnierz dzielny, acz niesubordynowany. Ma zwyczaj wyrywać się do walki nawet wtedy, gdy rozkaz każe siedzieć grzecznie na tyłku. Byczy kark, ramiona jak konary dębu Bartek, śmiertelna powaga i nie mniej śmiertelne efekty żołnierskich działań to Havoca cechy szczególne. Jest herosem wyjątkowo sztywnym - Rambo to przy nim złożona osobowość i mistrz subtelnego dowcipu z odcieniem autoironicznym. Brak dystansu Havoca do siebie, powaga, z jaką projektanci gry szkicują jego postać, jest dość męcząca dla osób powyżej lat 14. Nawet taki gieroj gier komputerowych jak Duke był gierojem z przymrużeniem oka, a jego spadkobierca Serious Sam to już czysta kpina ze spranej konwencji jednoosobowej armii w roli zbawiciela świata. Pod tym względem twórcy "Renegata" są mocno passé.

Havoc w swoich rajdach przeciwko siłom NOD miewa co prawda wsparcie żołnierzy GDI, ale to pomoc iluzoryczna. Żołnierze obu stron dysponują znikomą inteligencją. Potrafią stać obok siebie, twarzą w twarz i nie zauważać się nawzajem. Podobną ślepotą reagują często także na Havoca.

Jeśli przymknąć oko na wymienione słabości, "C&C: Renegate" wydaje się grą zrobioną rzetelnie. Havoc w swoich misjach, których celem jest głównie ratowanie porwanych naukowców, więzionych cywili i przychodzenie na pomoc osaczonym kamratom, korzysta z imponującego arsenału broni ręcznej. Może też przejmować kontrolę nad stacjonarnymi stanowiskami broni ciężkiej, a także kierować pojazdami obu stron konfliktu. Rajd ciężkim czołgiem Mamut na tyły wroga ma prawo się podobać, choć na normalnym poziomie trudności zmagania Havoca zbyt często przypominają spacerek po strzelnicy, co nieco tłumi emocje. Gra jest z założenia prostą strzelanką, którą autorzy ułatwiają jak mogą. Na wyświetlaczu osobistego elektronicznego cicerone zaznaczone są nie tylko miejsca, które trzeba odwiedzić, aby wypełnić cele misji, ale nawet pozycje wrogów. Pakietów opatrunkowych, pancerzy i amunicji jest chyba aż za dużo.

Ciekawym pomysłem jest wprowadzenie postaci oficerów NOD, którzy wzywają kolejne fale posiłków. Namierzenie i wyeliminowanie dowódców jest zatem kluczem do zwycięstwa. Dobrze gra prezentuje się też pod względem wizualnym.

Kolejnym plusem, który docenią jednak tylko miłośnicy cyklu "C&C", jest możliwość przyjrzenia się z bliska dobrze skądinąd znanym budowlom i pojazdom, dotąd oglądanym tylko w pomniejszeniu, z perspektywy chmur. Ten argument może przeważyć o decyzji zakupu gry. Dla reszty jest to produkt solidnej klasy średniej.

"Command & Conquer: Renegate"

Producent: Westwood

Dystrybucja: Cenega

Cena: 129 zł

Wymagania: Pentium II 350 MHz, 128 MB RAM, akcelerator 3 D

Copyright © Agora SA