CoLoBoT

Jak to możliwe, że nikt wcześniej na to nie wpadł? "CoLoBoT" to gra, która - pozostając sympatyczną rozrywką - "mimochodem" serwuje krótki kurs programowania. I to w całkiem strawnej formie.

CoLoBoT

Jak to możliwe, że nikt wcześniej na to nie wpadł? "CoLoBoT" to gra, która - pozostając sympatyczną rozrywką - "mimochodem" serwuje krótki kurs programowania. I to w całkiem strawnej formie.

Bolączką tak zwanych gier edukacyjnych jest zwykle to, że na kilometr trącą szwindlem. Dzieci błyskawicznie wyczuwają podstęp i z niesmakiem żegnają elektronicznego belfra komendą "zamknij program". Trudno im się dziwić - gry te są grami często tylko nominalnie. Autorzy na odczepkę proponują jakieś proste zabawy zręcznościowe, niejednokrotnie zerżnięte z innych produkcji. Jako listek figowy dla dydaktycznych podchodów sprawdzają się one bardzo mizernie.

"CoLoBoT" natomiast jest grą pełną gębą. Ma fabułę, ma akcję, wymaga logicznego zarządzania bohaterem i jego mechanicznym inwentarzem. Kurs programowania włączono w grę w sposób jak najbardziej naturalny - kosmonauta, walcząc o przetrwanie na obcych planetach, zdany jest tylko na swoje roboty. Aby maszyny były skutecznymi pomocnikami, trzeba dla nich pisać odpowiednie programy.

Brzmi groźnie? No właśnie, wielką zaletą "CoLoBoTa" jest łatwość, z jaką udowadnia, że programowanie nie jest czynnością nieomal magiczną, zarezerwowaną dla wybranych. Gra pokazuje, na czym to polega i uczy podstaw. Oswaja. Otwiera nowe horyzonty. Trudno przecenić korzyści, jakie może odnieść młody człowiek, przekonując się, że nie taki diabeł straszny i nabierając wiary, że też mógłby być programistą, gdyby tylko chciał. Rekomendacja Ministerstwa Edukacji Narodowej wydaje się całkowicie uzasadniona.

Twoja pierwsza linia kodu

Nasza misja jest najwyższej wagi. Mamy znaleźć planety nadające się do kolonizacji. Sprawa nie wygląda dobrze, bo przed nami ktoś już próbował wykonać to zadanie. Niestety, łączność została zerwana i odtąd centrum lotów kosmicznych nie odebrało od naszych poprzedników żadnych znaków życia.

Ruszamy tym samym szlakiem, mając nadzieję, że wyjaśnimy tajemnicę, a może nawet uratujemy rozbitków.

W czasie wyprawy trafiamy na wraki, a nawet sprawne urządzenia, "czarne skrzynki" z użytecznymi informacjami, budulec, zasobniki energii, przede wszystkim jednak jesteśmy zdani na siebie samych. I na roboty. Niezbędne nie tylko jako pojazdy służące do transportu lub zwiadu, ale też jako straż przyboczna. Jesteśmy bowiem narażeni na ataki ze strony wielkich glist, mrówek i os, niezbyt gościnnie nastawionych do egzotycznej fauny z Ziemi.

Z czasem uczymy się budować coraz doskonalsze budowle i maszyny, wyposażone w coraz bardziej zaawansowane programy, przesyłane z Ziemi. Mając w nie wgląd, śledzimy kolejne dodane przez informatyków usprawnienia, co więcej - modyfikujemy oprogramowanie robotów. Po opanowaniu elementarza zyskujemy umiejętność samodzielnego pichcenia oprogramowania dla naszych stalowych milusińskich. Nad każdym z nich możemy w każdej chwili przejąć osobistą kontrolę, ale po co tracić czas na latanie do elektrowni, by podładować akumulatory, skoro odpowiednio zaprogramowany robot potrafi sam dać sobie z tym radę?

Język "CoLoBoTa" strukturalnie przypomina języki C++ i Java, choć oczywiście stopniem złożoności i możliwościami nie może się z nimi równać. Jako proste narzędzie przydatne przy tak banalnej czynności jak podbój kosmosu sprawdza się jednak całkiem nieźle.

Co się kryje w prostym walcu

Trudnego fachu kosmicznego zwiadowcy uczymy się krok po kroku, w czasie pierwszych misji gry, pomyślanych jako szkółka. Najwięcej treningu, oprócz lekcji programowania, wymaga chyba sztuka przemieszczania się, bo ergonomia sterowania postacią - lub maszynami - pozostawia nieco do życzenia. Przyzwyczajenie jednak jest drugą naturą, dlatego po początkowych mękach dalej już jakoś to idzie.

Łatwiej zaakceptować, dość irytującą początkowo, zastanawiającą fascynację panów grafików kubizmem. Na przykład urządzenie, którym kosmonauta w okamgnieniu zamienia kostki tytanu w najrozmaitsze skomplikowane budowle, ma postać walca zakończonego stożkiem. Po prostu.

Nikt tu specjalnie nie bawi się w detale i nie cyzeluje obrazków. Autorzy widać uznali, że nie oprawa graficzna jest najważniejsza. Stąd powszechna umowność - rakieta to na przykład mała platforma z silnikami, nad którą przed startem, niczym płatki kwiatów o zmierzchu, zamykają się plastry obudowy. Mimo tego na grę można patrzeć bez grymasów, a gra świateł może nawet wzbudzić uznanie estety. Dość siermiężny wygląd nie zmniejsza na szczęście satysfakcji z grania.

Najważniejsze jest jednak to, że "CoLoBoT" to coś więcej niż tylko zabawa. Gra, która czegoś uczy, i to bezboleśnie, to prawdziwa rzadkość.

"CoLoBoT"

Producent: Epsitec

Dystrybutor: Manta

Wymagania: Pentium 300 MHz, 64 MB RAM, akcelerator 3D 16 MB RAM

Cena: 47 zł

Copyright © Agora SA