Skoki Narciarskie 2001: Polski Zwycięzca

Teraz niezależnie od pogody i pory roku możemy stanąć na skoczni i powalczyć z najlepszymi zawodnikami świata, włączając w to samego Adama Małysza.

Skoki Narciarskie 2001: Polski Zwycięzca

Teraz niezależnie od pogody i pory roku możemy stanąć na skoczni i powalczyć z najlepszymi zawodnikami świata, włączając w to samego Adama Małysza.

Jak popularną w Polsce dyscypliną sportu są skoki narciarskie, nie trzeba chyba nikomu mówić. Zazwyczaj większość z nas pozostaje tylko w roli kibiców, lecz dzięki grom komputerowym także i totalne nieloty mogą od czasu do czasu stanąć na rozbiegu i zasmakować rywalizacji. O dziwo, dotychczas na polskim rynku brakowało symulacji skoków z prawdziwego zdarzenia. Owszem, jakiś czas temu pojawił się Deluxe Ski Jumping, jednak archaiczna grafika szybko przestała wystarczać w epoce akceleratorów i superszybkich procesorów. Powstałą lukę postanowiła zapełnić firma VCC Entertaiment wydając grę Skoki narciarskie 2001: POLSKI ZWYCIĘZCA. Co ciekawe, gra została wydana pod patronatem niemieckiej telewizji RTL, co, biorąc pod uwagę podtytuł programu, wygląda dosyć dziwnie. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby nasza rodzima TVP patronowała grze z podtytułem Martin Schmitt - nadzieja sportu... No, ale nie zawracajmy sobie głowy takimi szczegółami. Ważne jest, że gra ukazała się całkowicie w polskiej wersji językowej i aby ją kupić nie trzeba dysponować dużą gotówką.

Witamy w...

W Skokach Narciarskich 2001 czeka na nas szesnaście szczegółowo odwzorowanych skoczni, toteż każdy w miarę obeznany z tematem kibic powinien rozpoznać wirtualne odpowiedniki sławnych obiektów np. z Oberstdorfu, Innsbrucku czy Salt Lake City.Zanim zdobędziemy tytuł mistrza świata, czeka nas trening, bo chociaż grę obsługuje się jedynie przy pomocy myszki, to jednak na początku trudno jest prawidłowo kontrolować ruchy zawodnika. Kiedy już wybijemy się z progu, należy zwrócić baczną uwagę na wskaźnik równowagi umieszczony w prawym dolnym rogu ekranu. Rozłożenie masy ciała podczas lotu zależy od wielu czynników, lecz przede wszystkim trzeba brać pod uwagę zdradliwe podmuchy bocznego wiatru. Gdy już opanujemy tajniki dalekiego lotu i bezpiecznego lądowania, możemy wybrać tryb kariery lub od razu przystąpić do udziału w mistrzostwach. Do wyboru otrzymujemy dwa rodzaje rywalizacji: Turniej Czterech Skoczni oraz Mistrzostwa Świata. Przed startem należy jeszcze wybrać kolor stroju naszego zawodnika, określić jego narodowość oraz rozdysponować punkty umiejętności. Oprócz nas, w turniejach startuje jeszcze siedemdziesięciu dwóch innych sportowców. Możliwa jest także rozgrywka wieloosobowa na jednym komputerze. W zabawie może brać udział do szesnastu osób. Niestety autorzy programu pokpili sprawę i nie wprowadzili rzeczywistych danych osobowych zawodników. W przypadku zagranicznych sportowców można to jeszcze przeboleć, jednak, gdy widzi się przy znaczku PL takie nowotwory, jak: Adam Machyszi, Waciach Skaupień lub Luka Kriyjek, to nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać. Ciekawym pomysłem wydaje się wprowadzenie do gry wątku ekonomicznego: za nagrody zdobyte w konkursach możemy zatrudnić trenera oraz kupić nowy, lepszy sprzęt. Niestety, gdy rozpoczynamy samą grę, zaczyna się dziać coś bardzo niedobrego. Jak już mówiłem, zawodnikiem sterujemy przy pomocy myszy. Wydawałoby się, że w tak prostej konfiguracji nie da się nic zepsuć. Nic bardziej mylnego! Otóż, przy widoku trochę z góry, zza pleców zawodnika, gdy chcemy go pochylić do przodu należy przesunąć myszkę do... tyłu! Próżno szukać w opcjach sterownia zakładki "invert mouse". Druga niedoróbka dotyczy czułości myszy: w praktyce pochylenie zawodnika do skrajnej pozycji to krótki ruch myszką. Zbyt krótki moim zdaniem. Kiedy jesteśmy w powietrzu, możemy przyjąć tylko jedną z dwóch pozycji: leżenie na nartach lub stanie w powietrzu na baczność. Wszelkie próby znalezienia ustawień pośrednich są raczej stratą czasu, którego do momentu lądowania nie jest przecież tak dużo. Oj, przydałaby się opcja regulacji czułości myszki. Skoro już przy lądowaniu jesteśmy: dostępne są dwa, no właściwie trzy, rodzaje lądowania: prawidłowe, z podparciem oraz przysłowiowa gleba i zjazd na twarzy. Gdzie się podziały te delikatne retusze podczas lotu, subtelne różnice w telemarku i ogólna finezja skoku? Jedno jest pewne: nie ma ich w Skokach narciarskich 2001. Szkoda.

Ładnie

Strona wizualna Skoków Narciarskich 2001 to zdecydowanie najmocniejszy element całego programu. Trójwymiarowa oprawa graficzna znakomicie oddaje atmosferę panującą na szczycie skoczni oraz u jej stóp. Widoki ośnieżonych gór i zachodów słońca mogą się podobać. Niestety animacja nie jest już tak perfekcyjna. Na całej skoczni i w jej okolicach animowany jest tylko zawodnik oraz chorągiewka wskazująca kierunek i siłę wiatru. Kibice zgromadzeni na trybunach to płaskie, stojące w miejscu bitmapy, nigdzie też nawet nie zauważymy poruszającej się kolejki linowej, lecącego ptaszka czy czegokolwiek innego. Dodatkowo, animacja samego zawodnika pozostawia wiele do życzenia. Praktycznie nie da się zauważyć ruchu podczas wybicia z progu i chociaż w czasie lotu wszystko wydaje się w porządku, to przy lądowaniu widzimy nie tytułowego "zwycięzcę", lecz lądujący kloc, który zresztą po każdym skoku zawsze w taki sam sposób dojeżdża do trybun zatrzymuje się i stoi. Dobrze, że dynamicznie poruszające się kamery ratują sytuację, pod warunkiem, że nie pokazują twarzy zawodnika, która ciągle pozostaje niezmienna. Pomijając jednak tragicznie schematyczną animację, trzeba powiedzieć, że oprawa wizualna tworzy odpowiedni klimat do szybowania w powietrzu. Wszystko jest kolorowe i wyraźne, a widoki ze szczytów skoczni zapierają dech. Na plus należy zaliczyć występowanie zmiennych warunków pogodowych oraz rozgrywanie zawodów o różnych porach dnia. Gdyby tylko animacja była ciut bogatsza... Dodatkowo, jeżeli posiadamy odpowiedni sprzęt możemy podwyższyć rozdzielczość ze standardowych 640x480 pikseli nawet do 1280x960 punktów. Wtedy powinno być jeszcze piękniej.

Lądujemy

Skupienie się autorów jedynie na oprawie graficznej bynajmniej nie wyszło Skokom Narciarskim 2001 na dobre. Podtytuł gry mógłby świadczyć o tym, że głównym bohaterem programu jest niejaki Adam Małysz, jednak nie jest to prawdą. Nie wydaje się to do końca uczciwym podejściem do klienta.Gdy już oddałem swój skok i postanowiłem popatrzeć na zmagania pozostałych zawodników, z których każdy poruszał się w taki sam sposób, zacząłem się po prostu nudzić. Za sprawą tragicznego zniekształcenia nazwisk polskich sportowców oraz topornego tłumaczenia całości na język polski, program nie pozostawia po sobie dobrego wrażenia, a ja dla rewanżu nie pozostawiłem go długo na dysku twardym swojego komputera. Polecam jedynie maniakom skoków narciarskich, także ze względu na niską cenę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.