Traitors Gate

Uważajmy na swoje życzenia, bo niektóre z nich mogą się spełnić. Chcieliście gry o nieliniowej fabule, premiującej logiczne myślenie, o stopniu trudności przypominającym codzienne zmagania z szefami? No to macie.

Traitors Gate

Olaf Szewczyk

Uważajmy na swoje życzenia, bo niektóre z nich mogą się spełnić. Chcieliście gry o nieliniowej fabule, premiującej logiczne myślenie, o stopniu trudności przypominającym codzienne zmagania z szefami? No to macie.

Gra "Traitors Gate" wzbudzała emocje, zanim jeszcze trafiła do naszych sklepów. Jakiś serwis o grach przyznał jej tytuł gry fabularnej roku, pojawiały się zachwyty nad piękną grafiką i realistycznym środowiskiem świata rozgrywki. Tajna misja agenta Pentagonu do zadań specjalnych, który w ciągu 12 godzin ma ukraść angielskie klejnoty koronne z londyńskiej Tower, i to dla dobra królowej (!), znalazła wielu rozgorączkowanych sekundantów.

Gejzer prawdziwych emocji miał jednak eksplodować dopiero wtedy, gdy z niepoślednimi wyzwaniami "Traitors Gate" zaczęli mierzyć się polscy gracze.

Zhańbieni w schowku ciecia

Okazało się, że nawet najbardziej zaprawieni w bojach eksperci od gier przygodowych nie są w stanie otworzyć drzwi do pakamery, gdzie schowaliśmy się podczas zwiedzania, żeby o zmroku rozpocząć misję.

Na poświęconej grom komputerowym liście dyskusyjnej w Internecie zaczęły pojawiać się rozpaczliwe pytania, czy komukolwiek udało się wydostać z tego pomieszczenia. Sam spędziłem nad tym kilka godzin, gorzko rozmyślając o konieczności podania się do dymisji. Telefon do firmy Coda obmył mnie z hańby. Okazało się, że w polską edycję "Traitors Gate" można zagrać dopiero po zainstalowaniu specjalnej łaty (patch).

Obecnie każdy sklepowy egzemplarz powinien już być uzupełniony o CD-ROM z niezbędnymi plikami. Dotychczasowi nabywcy powinni zadzwonić do firmy Coda (telefony w instrukcji gry), by takową płytkę dostać. To chyba pierwszy w Polsce przypadek wydania gry, która nie działa. Trzeba jednak przyznać, że Coda stara się zachować twarz - na "załatanym" CD-ROM-ie umieściła także w ramach przeprosin grę "Simon The Sorcerer 2".

Ubiec zdrajcę

Amerykanie dawno zdali sobie sprawę z tego, że dla wielu państw zaginięcie relikwii narodowych oznaczałoby załamanie morale, a w konsekwencji nawet destabilizację. Powołali więc tajny wydział Orphia, który "na wszelki wypadek" opracował plany, jak pustoszyć europejskie galerie. Jeden z agentów Orphii postanowił wykorzystać posiadaną wiedzę dla własnych celów. Wywiad jest pewien, że planuje kradzież angielskich klejnotów koronacyjnych, przetrzymywanych w pilnie strzeżonej londyńskiej Tower. Musisz go ubiec, i to niepostrzeżenie, podmieniając klejnoty na falsyfikaty. W podróbkach ukryte są nadajniki, dzięki którym zdrajca wpadnie.

Wyruszamy samotnie, ale nie jesteśmy sami. Pentagon wyposażył nas w satelitarny komunikator GPS. Dzięki niemu możemy orientacyjnie sprawdzać, gdzie akurat jesteśmy. Możemy też robić zdjęcia interesującym obiektom i przesyłać je do Pentagonu, gdzie sztab analityków tylko czeka, by udzielić nam rady. Niekiedy jest to pomoc nieoceniona. Dzięki komunikatorowi możemy także zapoznać się z historią Tower, klejnotów koronnych, charakterystyką sprzętu, z którego będziemy korzystać (kusza, strzałki, lina z kotwicą, czujniki dźwięku, wytrych itd.)

Na początku jesteśmy wyposażeni skromnie, ale na odprawie powiedziano nam przecież, że komandosi z SEAL zostawili dla nas w kanałach ściekowych pod kompleksem Tower plecak z mnóstwem elektronicznych zabawek. Trzeba go znaleźć. Poza tym po drodze napatoczymy się na wiele przydatnych - lub nie - przedmiotów. Do dzieła - noc nie trwa wiecznie.

A w roli głównej wystąpi...

Gra wygląda ślicznie. Jak film. Podobno autorzy "Traitors Gate" wykonali 6 tys. zdjęć, aby wszystko przedstawić tak, jak to wygląda w naturze. Zmieniono tylko - ze względów bezpieczeństwa - kilka drobiazgów. Każdy, kto ukończy "Traitors Gate", będzie mógł poruszać się po kompleksie Tower z zamkniętymi oczami.

W przeciwieństwie do wielu gier przygodowych możemy rozglądać się we wszystkich kierunkach, a z miejsca na miejsce przechodzimy płynnie, nie skokowo. Mamy wręcz wrażenie, że gramy główną rolę w wysokobudżetowej produkcji.

"Traitors Gate" w odróżnieniu od innych gier przygodowych nie prowadzi nas za rękę. Tu bardzo łatwo wejść w ślepą uliczkę, choć wszystko wskazuje na to, że jesteśmy na dobrej drodze. Skoro krata zamyka przejście, a obok stoją butle z gazem i palnik, a my dysponujemy zapalniczką... Niestety, nie tędy droga. Musimy dokładnie wiedzieć, gdzie chcemy się dostać, i mieć na to pomysł. Czasami wysoki realizm rozgrywki bywa morderczo nużący. W kanałach ściekowych trudno nie zgubić się bez mapy (GPS w podziemiach jest bezużyteczny - nie łapie sygnału z satelity). Przyznam, że ściągnąłem mapę kanałów z Internetu, bo w tych ciemnościach zaczęły już puszczać mi nerwy. Zabawa jest trudna, ale wciąga i zmusza do myślenia.

"Traitors Gate" to propozycja głównie dla cierpliwych koneserów tego typu wyrafinowanych wyzwań. Dla osób, które przywykły do szybkiego tempa większości współczesnych gier, "Traitors Gate" może okazać się jednak zbyt wymagający i niezbyt atrakcyjny.

Traitors Gate

Producent: DayDream Software

Dystrybutor: Coda

Minimalne wymagania: PC Pentium 100MHz, 32 MB RAM

Cena: 79 zł

Copyright © Agora SA