Ghost Recon: Desert Siege

Chcesz zamordować szefa? Raz na zawsze rozwiązać problem klienta, który zgłasza idiotyczne uwagi do twojej pracy, przecząc sobie w co drugim zdaniu? Spokojnie. Weź głęboki oddech, uśmiechnij się, na pozór uprzejmie, w rzeczywistości pobłażliwie, a po powrocie do domu odpal "GR: Desert Siege". Polecam snajperkę, ale ciężki karabin maszynowy też odpręża

Podejrzewam, że nie tylko copywriter w szczycie sezonu przeżywa stresy, powątpiewa w sens bytu (przynajmniej co niektórych jednostek) i bywa żądny krwi, więc moje rady, mam nadzieję, mogą mieć charakter uniwersalny. Zatem polecam "Ghost Recon: Desert Siege" na długie zimowe wieczory jako grę o charakterze terapeutycznym. Przynajmniej na te wieczory, których nie spędzacie w pracy, bo ktoś doszedł do wniosku, że harówka 17 godzin na dobę wzbogaca wewnętrznie (albo przynajmniej wzbogaca firmę). Czas uwolnić świat od kilku drani. Przynajmniej wirtualnie.

"Ghost Recon: Desert Siege" to dodatek do "Ghost Recon", znakomitej gry taktycznej pozwalającej brać udział w konfliktach zbrojnych w hipotetycznej, nieodległej przyszłości. Gra podstawowa jest niezbędna do uruchomienia "GR: Desert Siege", będącej faktycznie jedynie kolejnym zestawem misji.

Ale to "jedynie" zupełnie wystarcza, bo "Ghost Recon" nie zdążył się zestarzeć ani o jotę. Największy zarzut do "GR: Desert Siege" polega na tym, że misji jest zaledwie osiem, co wystarcza na ledwie trzy, cztery wieczory. To dwukrotnie mniej zabawy niż w grze podstawowej, czego nie usprawiedliwia nawet dwukrotnie niższa cena. Panowie ewidentnie odcinają kupony, a misji celowo jest niewiele, byśmy wygłodniali chętniej rzucili się na kolejny dodatek z serii: "Ghost Recon: Island Thunder" (na horyzoncie). Wredne, ale rozumiem i wybaczam. I tak bawiłem się nieźle.

Tym razem nasz oddział do zadań specjalnych walczy w Afryce, ubezpieczając humanitarne akcje ONZ w Erytrei, gdzie jakiś nowy lokalny kacyk wzniecił wojnę. Znów obowiązuje zasada, że można zginąć już od jednej kuli wystrzelonej przez dobrze ukrytego wroga z dużej odległości, trzeba więc poruszać się niezwykle ostrożnie. Maksymalnie pięcioosobowy oddział możemy podzielić na trzy podgrupy, którymi kierujemy, wyznaczając marszrutę na mapie taktycznej. Możemy osobiście kierować dowolnym żołnierzem, z pełną swobodą przełączania się między postaciami już w trakcie misji. Każdy żołnierz po misji zdobywa punkt umiejętności, który przeznaczamy na zwiększenie jego umiejętności w posługiwaniu się bronią, chowaniu przed okiem wroga, dowodzeniu (podwładni z podgrupy walczą lepiej) lub na zwiększenie wytrzymałości (przeżyje postrzał, który zabiłby rekruta). Wykonanie nadprogramowego celu misji pozwala na wcielenie do formacji tzw. specjalisty, czyli żołnierza o ponadprzeciętnych umiejętnościach.

Mamy też pełną swobodę w doborze najlepszych naszym zdaniem fachowców do danego zadania. Chcemy snajperów ubezpieczanych na krótkim dystansie przez żołnierza wsparcia, który wyposażony w ciężki karabin maszynowy może kłaść morderczy ogień zaporowy? A może wolimy typową piechotę wyposażoną w karabiny z granatnikami? Proszę bardzo. Niekiedy tylko, gdy misja wymaga konkretnego wyposażenia, np. ładunków wybuchowych lub wyrzutni rakiet przeciwczołgowych, a o tym zapomnieliśmy, program stanowczo przypomni nam o otrzymanych rozkazach i odmówi uruchomienia gry.

Misje są dopracowane, na podobnym poziomie trudności co w grze podstawowej. Może tylko częściej kluczowym czynnikiem jest czas, co podnosi napięcie, zwłaszcza gdy nie chcemy stracić ani jednego człowieka. Dla koneserów tego typu gier taktycznych będzie to jednak zapewne zaleta.

Niestety, nadal nie można korzystać z pojazdów i zdobywać broni na wrogu. Na osłodę dodano nowe bronie, w tym karabin maszynowy M-60, cztery nowe mapy i dwa nowe tryby rozgrywki do gry wieloosobowej - "Oblężenie" i "Dominacja".

"Ghost Recon: Desert Siege"

Wymagania: Pentium II 450 MHz, 128 MB RAM, akcelerator 3D 16 MB RAM, CD-ROM x4

Producent: Red Storm

Dystrybutor: Play It

Cena: 49 zł

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.