Na narty z dzieckiem

Narty to jedna z największych atrakcji, która czeka nas zimą. O przygotowaniach do sezonu opowiada trener z klubu narciarskiego ?Śnieżne Potwory? i rodzina zapalonych narciarzy.

Zanim wskoczymy na narty, musimy to i owo przygotować. Oto kilka cennych rad doświadczonego trenera narciarskiego Krzysztofa Kaźmierczaka.

Skompletujmy sprzęt:

Dzieci, które rozpoczynają naukę jazdy na nartach, nie potrzebują nowych drogich rzeczy. Ważniejsze jest to, by buty i narty były dobrane do wzrostu. Lepiej kupić z drugiej ręki buty i narty dobre na ten sezon niż nowe na wyrost.

Strój:

Podstawa to wygodny kombinezon oraz solidne rękawice. Koniecznie wodoodporne i długie, żeby dobrze się trzymały na małych łapkach i chowały pod ściągaczem rękawa kombinezonu. Konieczne są też ciepłe przylegające do nogi skarpety.

Akcesoria:

Na rynku jest mnóstwo narciarskich gadżetów, można na nie wydać fortunę. Spośród akcesoriów dodatkowych na szczególną uwagę zasługuje termoaktywna bielizna. Oddychające getry i koszulki grzeją, gdy jest zimno, i błyskawicznie schną, gdy robi się ciepło i dziecko się poci. Przydaje się też cienka kominiarka zakładana pod kask i polarowy komin na szyję.

Bezpieczeństwo:

Kask jest obowiązkowy, nawet na oślej łączce. Bez gogli początkujący mogą się obyć, jednak warto od początku przyzwyczajać do nich dzieciaki.

W ostatnich latach pojawiły się "żółwiki" - zakładane na plecy pancerze chroniące kręgosłup. Warto pomyśleć o "żółwiku" dla 7-8-latka jeżdżącego już po stokach, na których rozwija się większe prędkości.

Kondycja:

Małym dzieciom, które na stoku zajmują się głównie zabawą, szczególny trening nie jest konieczny. Starszym dzieciom, które spędzają na nartach po kilka godzin dziennie, przyda się regularny trening ogólnorozwojowy, z naciskiem na równowagę i koordynację. O formę powinni zadbać też rodzice. Dobrym treningiem będą rodzinne wyjścia na łyżwy, które przygotowują stawy i mięśnie, poprawiają kondycję i oswajają z niskimi temperaturami.

Nastawienie psychiczne:

Przed wyjazdem na narty warto pooglądać rodzinne zdjęcia z poprzednich sezonów, powspominać narciarskie przygody starszego rodzeństwa i rodziców. Dobrym pomysłem jest też oswojenia dziecka ze sprzętem: włóżmy mu w domu buty, przypnijmy narty, pozwólmy się nimi pocieszyć.

Gdy dziecko zaczyna uczyć się jeździć z instruktorem, rodzice powinni się dyskretnie wycofać. Ich obecność może utrudnić malcowi naukę. A jeśli sami uczą dziecko, powinni mu zapewnić częste przerwy i zmienne aktywności.

Narty- rodzinna tradycja

Wyjazd na narty bez przygotowania to kiepski pomysł - mówię to nie tylko jako mama narciarka, ale również jako lekarka. Ten sport powoduje duże obciążenia, zwłaszcza dla stawów kolanowych. Jeśli się wcześniej nie potrenuje, można sobie zrobić krzywdę. Dotyczy to i dzieci, i dorosłych.

Do wyjazdu na narty przygotowujemy się przez cały rok, uprawiając różne sporty: gramy w tenisa, pływamy, jeździmy na rolkach i rowerach, Zosia jeździ konno i tańczy, a ja chodzę na aerobik. Zimą nawet trzy razy w tygodniu jeździmy na łyżwach. Oprócz codziennych treningów przydaje się też krótki wyjazd-rozgrzewka do niewielkich polskich ośrodków - np. Szelment pod Suwałkami, Bełchatów, Kazimierz nad Wisłą.

Przed rozpoczęciem sezonu kompletujemy sprzęt. Moim zdaniem na pierwsze wyjazdy z maluszkiem nie ma sensu kupowanie nowego. To są zwykle rzeczy na jeden sezon. Polecam wymienianie się ze znajomymi albo zakup używanych nart czy butów na aukcjach internetowych, giełdzie narciarskiej. My często korzystamy z wyprzedaży - kupujemy na zapas, z myślą o kolejnej zimie. Gadżety narciarskie zamawiamy na Gwiazdkę. Przy trójce dzieci to dla nas duża pomoc.

Na narty jeździmy dwa razy w roku, na tydzień. Na początku grudnia wybieramy się w polskie góry - w naszej ulubionej Białce Tatrzańskiej jest wtedy jeszcze pusto i można się najeździć. Dziewczynki ćwiczą po 2 godziny dziennie z instruktorem.

W czasie ferii wyruszamy do Austrii. Wybieramy ośrodki, w których jest dużo atrakcji dla dzieci, w okolicy musi być też lodowisko. Jeżdżą z nami dziadkowie, także narciarze, z którymi dzielimy się opieką nad dziećmi. W tym roku zamierzamy postawić na nartach Jana. Poszukamy miłego instruktora, który z nim poćwiczy. Na początek pół godziny dziennie. Tydzień na nartach to dla maluchów długo. Dlatego w środku tygodnia robimy dzień przerwy. Jedziemy wtedy na basen, na tor saneczkowy albo idziemy na wycieczkę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.