Gwiazdy

Było późno. Zazwyczaj o tej porze wszyscy już spali. Było cicho, ale nie całkiem. Z trawy dochodziło koncertowanie świerszczy, a z krzewów od czasu do czasu odzywał się jakiś ptak, który najwyraźniej wolał śpiewać nocą. Może w dzień się wstydził? Całkiem niesłusznie, bo wychodziło mu to bardzo ładnie.

Było ciemno, ale też nie całkiem. Pypeć widział obok siebie Pana Kuleczkę i Katastrofę, a nawet Bzyk-Bzyk. Bzyk-Bzyk spała na ramieniu Pana Kuleczki. Katastrofa ziewała. A Pan Kuleczka patrzył w niebo.

Zobaczcie - powiedział Pan Kuleczka - to Wielka Niedźwiedzica. A to Wielki Wóz.

E tam - zaziewała naburmuszona Katastrofa. - Nie ma żadnych niedźwiedzi ani wozów. To zwykłe gwiazdy.

Była zła, bo Pan Kuleczka powiedział, że dziś zaprosi ich na przedstawienie, a tymczasem przyszli tutaj.

Gwiazdy nigdy nie są zwykłe - nie zgodził się Pypeć. - Ale dlaczego tam wszystko jest wielkie - niedźwiedzice i wozy?

Nie wiem - uśmiechnął się Pan Kuleczka. - Ale jest też Mała Niedźwiedzica i Mały Wóz. O, tu.

Katastrofa naburmuszyła się jeszcze bardziej.

Ludzie są dziwni - powiedziała. - Patrzą na białe kropki na niebie i mówią, że to niedźwiedzie, albo wozy. W dodatku wielkie albo małe! Gwiazdy to gwiazdy, i już.

I ziewnęła tak, że mogłaby chyba połknąć księżyc, który właśnie wychylił rogi zza drzewa.

Ale zobacz - próbował przekonać ją Pypeć - przecież Wielki Wóz widać wyraźnie. Tu ma koła, a tu złamany dyszel, a tu...

Ooo... - zaczęła znów ziewać Katastrofa, ale nagle zakończyła: - ...ojej!

A Pypeć razem z nią.

Ojej, ojej! - wołał - Coś odpadło z Wielkiego Wozu! Może koło, a może dyszel! Widziałem!

Ja też widziałam - wtórowała mu Katastrofa. - Musimy coś zrobić!

Nieee - cicho zaprzeczyła przebudzona Bzyk-Bzyk i zaraz znów zapadła w sen.

Spadło gdzieś tam, za lasem - pokazywał zdenerwowany Pypeć.

Pan Kuleczka przyglądał im się, ale nie wydawał się bardzo przejęty.

Na pewno zaraz pan powie, że na niebie jest też Wielki Warsztat, co? - rozzłościła się Katastrofa. - Ale jak się widzi wypadek, to trzeba szybko pomóc, prawda?!

Oczywiście - przyznał Pan Kuleczka. - Ale to nie był wypadek. Spójrzcie na Wielki Wóz. Przecież ma wszystkie koła i dyszel.

Katastrofa i tak nie wiedziała, jak Wielki Wóz wyglądał poprzednio, ale Pypeć przyjrzał mu się uważnie i zdziwiony potwierdził:

Rzeczywiście! To co to w takim razie było?

Spadająca gwiazda - wyjaśnił Pan Kuleczka. - Gwiazdy czasem spadają.

Ojej - zmartwił się Pypeć - to musi być bardzo niebezpieczne.

Spadł kiedyś z drabinki i okropnie się potłukł.

Niebezpieczne? - zastanowił się głośno Pan Kuleczka - Nie dla gwiazd...

Widziałam! - zawołała Katastrofa - Widziałam! Znowu jakaś spadła.

Ja też - potwierdził Pypeć. - Strasznie szybko. Jakby ktoś zrobił kreskę na wodzie...

I następna! - przerwała Katastrofa.

Niektórzy mówią - powiedział powoli Pan Kuleczka - że jak się pomyśli życzenie, kiedy spada gwiazda, to ono się spełni.

Katastrofa spojrzała na niego oburzona.

I dopiero teraz nam pan to mówi?! Trzy gwiazdy się zmarnowały!

I zaraz zaczęła uważnie przyglądać się całemu niebu, żeby żadnej już nie przegapić. Chciała pomyśleć mnóstwo życzeń dla każdego - dla Pana Kuleczki, Pypcia, Bzyk-Bzyk, Pana Pinezki, no i dla siebie trochę też. [Na szczęście zostało jeszcze dużo gwiazd]

Nie wiem czy to prawda z tymi życzeniami - powiedział cicho Pan Kuleczka do Pypcia - ale dla mnie to chyba najwspanialsze przedstawienie...

No pewnie - zgodził się Pypeć. - Przecież występują w nim same gwiazdy!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.