"Król Lew" - klasyka Disneya wróciła w fabularnej wersji

"Król Lew" to bajka Disneya, której fabułę streści większość poproszonych o to osób. Zadebiutowała w 1994 roku, wróciła ćwierć wieku później, aby na nowo podbić serca publiczności.

"Król Lew" był chyba pierwszym filmem, na którym byłam w kinie. Miałam wtedy mniej więcej tyle lat, co moja córka teraz i do dziś pamiętam emocje, które mi towarzyszyły. Chociaż minęło już tyle czasu, doskonale pamiętam słowa piosenek, a i wiem, czym jest sformułowanie "płakać po Mufasie". Dziś do scen z kanionu podchodzę już spokojniej niż przed laty, gdy oglądałam je zza palców, zasłaniających moje oczy, ale i tak za każdym razem wspomnienia odżywają. Oczywiste, że chciałam pokazać moim dzieciom nową wersję historii, która jest dla mnie - i dla wielu moich rówieśników - jedną z kultowych pozycji, która pozwala przenieść się do czasów dzieciństwa. I, co również nie powinno dziwić, wszystko wróciło, gdy tylko usłyszałam pierwsze dźwięki piosenki, zapowiadającej powrót na sawannę.

Zobaczcie, jak wyglądają sceny znane z animacji z 1994 roku w nowym wydaniu:

Zobacz wideo

"Król Lew" powrócił w fabularnej wersji

Pamiętacie słowa wypowiedziane przez Rafikiego, gdy Simba zdecydował się na powrót na Lwią Skałę? "Król wrócił". Wraca, w zupełnie innym wydaniu. Chociaż fabuła - z grubsza - jest taka sama (rozwinięto wątek Nali), podczas seansu nie będziemy się nudzić. Znani bohaterowie w realistycznej wersji robią wrażenie, Skaza momentami wygląda na prawdę przerażająco. Przypatrujemy się zwierzętom, doznając olśnienia, że Rafiki jest mandrylem, a w animacji był hybrydą, dodano mu ogon, a my uważaliśmy, że to pawian, jedynie z szamańskimi odznaczeniami.

Fabularna wersja jest dłuższa niż jej pierwowzór, trwa prawie dwie godziny (dokładnie 1 godz. 58 min., animacja z 1994 roku trwała pół godziny krócej - 1 godz 29 minut). Wpływ na to mają nie tylko rozbudowane wątki, ale i widoki, które zapewnili widzom realizatorzy. Momentami czujemy się, jakbyśmy oglądali film przyrodniczy.

Reżyserem nowej wersji "Króla Lwa" jest Jon Favreau, który odpowiadał również za remake "Księgi Dżungli". Opowiedział on historię Simby, łącząc techniki filmu fabularnego z realistycznymi obrazami, które zostały wygenerowane komputerowo. Głównym bohaterom głosu użyczyli m.in. Donald Glover (Simba), Beyonce Knowles-Carter (Nala), Chiwetel Ejiofor (Skaza), John Oliver (Zazu), James Earl Jones (Mufasa), Alfre Woodard (Sarabi), Seth Rogen (Pumba), Billy Eichner (Timon), John Khani (Rafiki).

Kogo usłyszymy w polskiej wersji językowej? W najważniejszych rolach występują: Wiktor Zborowski (Mufasa), Marcin Januszkiewicz (Simba), Artur Żmijewski (Skaza), Danuta Stenka (Sarabi), Michał Piela (Pumba), Maciej Stuhr (Timon), Jerzy Stuhr (Rafiki) i Piotr Polk (Zazu). Reżyserem polskiej wersji językowej filmu jest Waldemar Modestowicz, autorem dialogów Jan Wecsile. Kierownictwo muzyczne objęła Anna Serafińska, teksty piosenek napisali Filip Łobodziński i Michał Wojnarowski.

Film zadebiutował w kinach latem 2019, niedawno zadebiutował także na DVD i Blu-ray. To gratka dla fanów Simby i jego przyjaciół, którzy chcą śledzić ich przygody w domowym zaciszu. W końcu niektórzy wstydzą się śpiewać wśród innych, w czterech ścianach pozwalają sobie na więcej. Nie musimy też wycierać ukradkiem łez. A że popłyną, to nie ma wątpliwości, szczególnie u tych, którzy wracają do "Króla Lwa" po latach. Bo chociaż nowa wersja wywołuje zupełnie inne emocje, niż ta, którą pamiętam z dzieciństwa, to dzięki niej znów można poczuć tę beztroskę sprzed lat.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.