"Wspólne czytanie buduje najpiękniejszą więź z dzieckiem", czyli wraz z Bolkiem i Lolkiem wyruszamy w podróż po Polsce

Bolek i Lolek zapraszają nas w podróż po Polsce. A my zapraszamy do lektury wywiadu z Anną Nowacką, która stworzyła ilustrację do tej książki. Które sprawiły jej największą trudność? Jak wygląda odkrywanie świata wspólnie dzieckiem? I co można robić czterdzieści minut na stacji benzynowej?
Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon nn-k

"Wspólne czytanie buduje najpiękniejszą więź z dzieckiem", czyli wraz z Bolkiem i Lolkiem wyruszamy w podróż po Polsce

Bolek i Lolek zapraszają nas w podróż po Polsce. A my zapraszamy do lektury wywiadu z Anną Nowacką, która stworzyła ilustrację do tej książki. Które sprawiły jej największą trudność? Jak wygląda odkrywanie świata wspólnie dzieckiem? I co można robić czterdzieści minut na stacji benzynowej?

Anna Nowacka wprowadziła Bolka i Lolka do współczesnego świata. Dzięki niej możemy odkrywać Polskę razem z nimi. Nam opowiedziała nie tylko o książce "Bolek i Lolek zwiedzają Polskę", ale i o tym, jak wygląda odkrywanie świata razem z siedemnastomiesięcznym dzieckiem.

Czy lubi Pani podróżować?

- Lubię, większą część swojego życia spędziłam w podróży, ale teraz - w związku z tym, że w naszym domu pojawiło się małe dziecko - ta podróż wygląda zupełnie inaczej.

A które miejsca kojarzą się Pani z dzieciństwem?

- Polskie morze, spędziłam tam całe dzieciństwo. Moi rodzice mnie tam wywozili, na tak zwany koniec świata. I siedzieliśmy tam z kuzynami całe wakacje, bawiliśmy się jak dzikie dzieci. I to jest wspomnienie, nie do odbudowania dla moich dzieci, ponieważ już nie ma takiego polskiego morza.

Teraz już nie ma takiego pustkowia.

- Tak, to było kompletne pustkowie. Mama otwierała drzwi i wracaliśmy wieczorem.

Dziś trzeba jeszcze po drodze zaliczyć sto straganów...

A tam nie było nic, tylko las i plaża, byliśmy bardzo szczęśliwi.

Teraz też by się przydały takie miejsca, pustkowia, w których można puścić wodze fantazji, bawić się tworzonymi przez siebie zabawkami... Dzieci patrzą na świat inaczej, niż dorośli. Są miejsca, na które kiedyś patrzyła Pani inaczej, a teraz wydają się Pani takie... zwyczajne?

- Mam tą niesamowitą przyjemność, że chyba cały czas udaje mi się patrzeć na świat "po dziecięcemu" i bardzo się zachwycam właściwie każdym miejscem, potrafię znaleźć coś, co mnie w nim fascynuje. Natomiast jako dziecko na pewno wielkość miejsc robiła na mnie kosmiczne wrażenie. Nie urosłam jakoś bardzo, ale gdy byłam małym dzieckiem, to na przykład katedry, kościoły, głównie różne sakralne obiekty, robiły na mnie piorunujące wrażenie. Pamiętam ten przeskok, gdy się miało pięć lat i rodzice zabrali o takiego Kościoła Mariackiego, który wydawał się największym budynkiem, jaki stoi na świecie i potem już jako nastolatka, czy dorosła osoba wchodząca tam - zmienia się ogromnie perspektywa.

Nie jest już takie olbrzymie.

- Mimo że nie chadzam do kościoła, jako, że skończyłam historię sztuki, bardzo lubię je jako obiekty i uważam, że są totalnie magicznie. Natomiast dla dziecka jest to monumentalizm i magia, której w dorosłym życiu się nie da złapać drugi raz.

Witraże, gra świateł - to robi wrażenie.

- Jako dzieci mamy płynną granicę między magią, bajką, a rzeczywistością i odbieramy ten świat tak, jak na dłoni, nie wątpimy. A jako dorośli wchodzimy jak do budynku, mamy bagaż emocjonalny i doświadczenie.

Czytaj dalej: "Ja już nie do końca mu przekazuję, ja go asekuruję"

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon nn-k

"Ja już nie do końca mu przekazuję, ja go asekuruję"

Jakie są Pani sposoby na to, aby przekazywać dzieciom codzienne rzeczy, w niecodzienny sposób?

- Poligonem doświadczalnym jest mój syn, któremu staram się w ogóle pokazać świat i zaznajomić go z takim światem, jaki mi się podoba i jaki ja lubię. On nie jest duży, bo ma siedemnaście miesięcy, ale zauważyłam, że z dziecka, które wierzyło w stu procentach i patrzyło na nas jak w obraz, zaczyna mieć własne zdanie i własny sposób na eksplorację świata i - tak naprawdę - ja już nie do końca mu przekazuję, ja go asekuruję. To tego on chyba bardziej wymaga. Czasami się dziwi, pokazuje, przynosi coś i mówi: "Co to jest mamo, ja tego jeszcze nie widziałem", ale w gruncie rzeczy interesuje go to, żebyśmy go złapali w odpowiednim momencie, niż żebyśmy mu wskazywali coś. Jest tak ciekawy, trudno nadążyć.

Dziecięca ciekawość jest czymś niesamowitym, zwykłe rzeczy mogą wprawiać w wielki zachwyt.

- Patrzę na Staszka, którego to jest druga wiosna w życiu, ja mam trzydzieści dwie wiosny za sobą i każda mnie wprawia w taki zachwyt, że kamienieję, wychodzę z domu i myślę "to jest coś niesamowitego, co się dzieje". A on ma dopiero drugą...

Ile jeszcze rzeczy do odkrycia.

- I to na każdym kroku. Nie możemy wyjść po prostu z domu, wyjście do sklepu, który jest dwadzieścia metrów dalej, zajmuje godzinę. On zatrzymuje się przy każdej rzeczy, żeby ją obejrzeć.

I pączki roślin, i dmuchawce. I oczywiście kałuże - jak tylko są.

- Kałuże, oj tak...

Czytaj dalej: "Bolek i Lolek zwiedzają Polskę" i... szukają skarbów ukrytych na ilustracjach

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon nn-k

"Bolek i Lolek zwiedzają Polskę" i... szukają skarbów ukrytych na ilustracjach

"Bolek i Lolek zwiedzają Polskę" - w książce znajdziemy wiele ciekawych informacji o mniej i bardziej znanych miejscach, ale ta książka to nie tylko tekst, to ilustracje. Dla mojego dwuletniego syna to przede wszystkim ilustracje, on traktuje tę książkę właśnie jako książkę obrazkową. Ta książka to coś dla starszych dzieci, które już czytają, ale i dla młodszych, którzy "przeczytają" ją po swojemu. Czy taki był zamysł?

- Zamysł był taki, żeby z jednej strony była ta książka, którą rodzic może czytać razem z dzieckiem, przekazać mu realne informacje na temat Polski, ciekawych miejscach w Polsce. Natomiast, żeby dziecko się przy tym czytaniu nie nudziło i żeby samo eksplorowało i było zainteresowane, to postanowiliśmy postawić jednak na taką dominantę w postaci rozbudowanej ilustracji, która miała bardzo mocno odzwierciedlać rzeczywistość. Wyszłyśmy z redaktorką Olą Bisztygą z założenia, że ta książka musi pokazywać prawdę, to muszą być realne budynki i prawdziwe miejsca - nie umownie narysowane, ale bardzo szczegółowo odwzorowane. Tak, żeby dziecko, jak gdzieś pojedzie z tą książką, to żeby mogło znaleźć to miejsce w stu procentach. To sprawia frajdę i daje możliwość zapamiętania całej historii.

To było łatwe zadanie? Korzystała Pani ze zdjęć, albumów?

- Było to bardzo trudne zadanie.

W końcu dzieci potrafią wypatrzeć każdy niepasujący szczegół...

- Pamiętam, że gdy rysowałam Kazimierz nad Wisłą, to zajęło chyba cztery dni, żeby narysować te kamienice z manieryzmu polskiego, które są fenomenem na skalę Europy, jak nie świata. Pomyślałam sobie: OK, Kazimierz, to jest taka mała wioseczka, możemy ją narysować jako taką urokliwą wioseczkę, ale takich urokliwych wioseczek w Polsce jest mnóstwo, więc musimy postawić jednak na te kultowe kamienice i one naprawdę muszą tak wyglądać. Żeby dzieci, jak przyjadą do Kazimierza mogły rozpoznać te kamienice. To jest manieryzm, tysiące ilustracji, ta kamienica to jest jedna wielka ilustracja w płaskorzeźbach. Zadzwoniłam do Oli i powiedziałam, że odwołuję to, że to był dobry pomysł, bo to był najgorszy pomysł na świecie. Efekt był taki, że cieszyliśmy się, że znajomi, którym pokazywaliśmy ilustracje, rozpoznawali te miejsca. To cieszy, znaczy, że przekaz odniósł sukces.

Któreś ilustracje są Pani ulubionymi?

- Tak, oprócz tego, że wrzuciłam do tej książki mnóstwo elementów, które dzieciaki mogą szukać i odnajdywać, żeby się cieszyły taką zagadką, to zrobiłam jeszcze prezent mojej rodzinie i wrzuciłam tam moją rodzinę. Myślę, że ten feralny Kazimierz, który był rysowany przez kilka dni, jest moim ulubionym.

Pani rodzina bez problemu odnajdzie się w książce?

- Jesteśmy bardzo charakterystyczni, jesteśmy trzema rudzielcami.

Będę dokładnie wypatrywać. A czy te wszystkie zagadki, o których Pani wspomniała, łatwo było poukrywać na ilustracjach?

- To rosło z książką. Zaproponowałam Zuzi, jak pisała tę opowieść, żeby tę książkę rozbudować o zestaw zadań, aby z tą książką móc pracować wiele, wiele razy. I potem, jak dzieci już ją przeczytają, żeby miały kolejne zagadki, kolejne i kolejne. Żeby to nie była tylko jedna historia. I zaczęłyśmy się zastanawiać, co włożyć, żeby ta historia się zmieniła. Zuzia powiedziała, abym po prostu rysowała, a ona dopisze, jakoś ubierzemy to w słowa. I tak to powstawało: Zuzia napisała zarys i na przykład w Kopalni Soli w Wieliczce, powiedziałam, aby narysować mapę, a nie tylko jeden element z tej kopalni. Jak dzieciaki wpadną do Wieliczki, żeby szły zgodnie z mapą, którą mamy w książce. Może bohaterowie coś zgubią, może niech to będą solniczki - i tak na bieżąco doprawiałyśmy. Gdy się okazało, że zostało jeszcze trochę czasu , to przeszłyśmy książkę raz jeszcze i jeszcze ją doprawiłyśmy.

Moje dzieci za każdym razem odkrywają coś nowego.

- Na stronie Wydawnictwa Znak także pojawiają się kolejne zadania, na końcu książki są różne zadania, Znak dorzucił jeszcze kolejne.

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak EmotikonTekst: Z. Kiełbasińska, ilustracje: A. Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon.

To książka, z którą można podróżować po Polsce, można też podróżować z nią w domu, odkrywając kolejne ilustracje.

- Widzę po moim synu, który zaśmiewa się, bo w książce jest chyba z piętnaście pogubionych skarpetek, Bolek co chwilę gubi jakąś skarpetkę - i on rozumie już taki absurd, gdy znajdzie jakąś to się cieszy, tańczy z książką. Serce rośnie, że samodzielnie się napędza zabawa.

Czytaj dalej: Dlaczego akurat z Bolkiem i Lolkiem zwiedzamy Polskę?

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Tekst: Z. Kiełbasińska, ilustracje: A. Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon.

Dlaczego akurat z Bolkiem i Lolkiem zwiedzamy Polskę?

Bolek i Lolek to dla wielu z nas koledzy z dzieciństwa. Dziś nie wszyscy ich znają. Gdyby Pani miała ich przedstawić, co by o nich powiedziała?

- Trudne zadanie, to zadanie, które spotkało nas od początku. Zastanawiałam się, czy ich świat, który stworzono wiele lat temu, to jest świat, który dzieci dzisiaj by tak samo pokochały. I doszłam do wniosku, że tak. To jest w końcu rodzeństwo, które ma świetne przygody i tego Bolka trzeba odkurzyć, bo to jest uniwersalny przekaz o miłości, o wsparciu, o braterstwie, o zaufaniu. Ten Bolek wcale nie nabrał patyny, tylko jest ponadczasowy i to jest naprawdę świetna polska bajka, która została trochę zepchnięta na bok przez wszechobecne produkcje amerykańskie, a warto byłoby chyba się do niego uśmiechnąć.

"Wielka podróż Bolka i Lolka" to pierwsza polska długometrażowa animacja. Dlaczego akurat z tymi bohaterami zwiedzamy Polskę?

- Chyba dlatego, że Znak miał zagwozdkę, co z tym Bolkiem zrobić. Chcieli go odkurzyć, ale z drugiej strony - nie do końca się to udawało. Powstawały fabularne książki o jego przygodach, ale to nie nie chwyciło, tak jak Znak chciał. Oni chcieli to od początku narysować. Jak Ola - nasza redaktorka - zaczęła o tym z nami rozmawiać, to ja powiedziałam, że nie jestem w stanie wejść w świat Bolka i Lolka, bo to jest historia zamknięta. Oni posługują się swoją symboliką, to jest jakiś tam sposób rysowania, podrabianie tego zawsze będzie wyglądało jak podróbka. Albo idziemy na żywioł i ja robię świat od samego początku, a ty mi zaufasz i mimo tego, że ten Bolek i Lolek będą zupełnie inni, to będą tam pasować, albo nie mam pomysłu. I miałam budować. Tym łącznikiem świata bolkowego z tym światem, który ja chciałam, aby wyglądał jak takie notatki z podróży, dlatego to jest nie do końca pokolorowane, lekko trzęsącą ręką narysowane, jest kolor. Wzięliśmy kolor z oryginalnego Bolka, czyli bardzo zawężoną paletę kolorów - to jest sześć kolorów i dwa gradienty i włożyliśmy w to Bolka. I ten Bolek dzięki temu został trochę dzięki temu podbity, bo dzieciaki zaczęły naprawdę się nim cieszyć. Sądzę, że to był pomysł - Bolek nie może już mieszkać w swoim świecie, w którym mieszkał, powinien być niezależny.

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak EmotikonTekst: Z. Kiełbasińska, ilustracje: A. Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon.

Mimo tego, że postaci się odznaczają na ilustracjach, to one pasują do tego świata. Są postaciami ponadczasowymi, pasują nie tylko do tego świata sprzed lat.

- O to chodziło, żeby oni zyskali niezależność. Wtedy dzieciaki się do nich uśmiechną, też trochę wejdą te postacie w ich świat, we współczesność. Ten świat Bolka jest zamknięty trzydzieści lat temu.

Z kim, z którą postacią z bajki, wyruszyłaby Pani w podróż?

- Ostatnio naszym hiciorem jest Bobo, jestem zakochana w tej ilustracji - Szwedzi zszokowali mnie poziomem komunikacji z dzieckiem, nie wierzyłam, że tak proste komunikaty tak super trafią, a Staszek jest zakochany, a oprócz tego Koziołek Matołek, uwielbiam disneyowskiego Lilo i Sticha, też bym się z nimi na Hawaje zabrała. Są charakterni, Stich mi bardzo moją młodszą siostrę przypomina, więc podejrzewam, że byśmy się dogadali. I Kubusia Puchatka, który jest moim wspomnieniem z dzieciństwa, takim ponadczasowym. Poza tym jestem bardzo mocno zanurzona w bajkach, trudno mi wybrać. Jestem tym typem człowieka, który, jak ktoś pyta: "na co idziemy do kina?", to odpowiada: "na kreskówkę".

Czytaj dalej: "Nasz syn jest analogowy"

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon Tekst: Z. Kiełbasińska, ilustracje: A. Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon.

"Nasz syn jest analogowy"

Co powinniśmy pokazać dzieciom? Zarówno miejsca, budowle, ale i wartości.

- Ja mojemu synowi chce pokazać miłość i uważam, że to jest fundament. Miłość, taką empatię, zrozumienie i bardzo dużo cierpliwości i czasu. Zależy mi na tym, żeby mój syn nie poczuł, że nie mam czasu, aby z nim porozmawiać, aby mu coś wytłumaczyć, żeby się nie zraził to tego kontaktu. I to wymaga niesamowitych pokładów cierpliwości. Czasem człowiek chce zrobić pranie, obiad, żyć w jakikolwiek sposób, a tu jest tysiąc pytań "dlaczego?" połączonych z tysiącem zabaw. Doszłam do wniosku, że to wszystko jest nieważne. To się nie powtórzy, mogę go zawsze zrazić, a naprawić będzie bardzo trudno. Lepiej inwestować w niego, niż w to, żebym miała odkurzone.

Miejsca? Myślę, że wszystko. Dzieci to jest taki materiał do pochłaniania wiedzy, że tylko, jeśli nie powiemy "nie" ("bo nie"), to każda rzecz będzie wspaniała. My jesteśmy głównie na etapie śmieciarek, policji i w ogóle wszystkich służb miejskich i samochodów. Potrafimy czterdzieści minut spędzić stojąc na stacji benzynowej, każde auto jest dokładnie analizowane.

Walec, koparka dają tyle radości.

- Uważam, że dzieci, że jak się je chce i jest się na nie w miarę przygotowanym - bo wydaje mi się, że nikt nie jest na przygotowany na to, co się dzieje, jak się dziecko pojawia na świecie - dzieci, jak się na nie otworzy, to pokazują takie połacie człowieczeństwa i udowadniają nam, jak jesteśmy zbudowani. Ostatnie dwa lata to jest taka pigułka edukacyjna, jak liceum i studia jednocześnie. I chyba lepsza.

Warto dać się dziecku ponieść, popatrzeć z nim na te samochody na stacji benzynowej.

- Ile inspiracji i spostrzegawczości. Na co dzień, razem z moim partnerem, produkujemy zabawki dla dzieci i wszystko się wzięło od - oczywiście - Staszka. Funkcjonuje to w ten sposób, że przychodzę do domu, obserwuję go i wychodzę naładowana pomysłami, jakbym dziesięć książek przeczytała. A on bierze zwykły patyczek, działa jego wyobraźnia i okazuje się, że to jest semafor czy coś innego. Wystarczy popatrzeć i posłuchać. Nawet, gdy nie mówią, to posłuchać, co mają nam do przekazania, bo są bardzo mądre.

Bolek i Lolek zwiedzają Polskę, Zuzanna Kiełbasińska, Anna Nowacka, Wydawnictwo Znak EmotikonTekst: Z. Kiełbasińska, ilustracje: A. Nowacka, Wydawnictwo Znak Emotikon.

Lubi Pani czytać dziecku, razem z dzieckiem?

- Jestem z tego dziwnego sortu ludzi, którzy nie mają telewizora w domu i moje dziecko jeszcze nie wie, co to jest telewizja, aplikacje mobilne, tablet, telefon. Nic. On jest analogowy. Czytamy mnóstwo, mamy tony dziecięcych książek w domu, czasami są takie, które rzucamy pod kanapę i modlimy się, żeby ich nie znalazł, bo są czytane piętnaście razy dziennie, ale uważam, że wspólne czytanie buduje najpiękniejszą więź z dzieckiem, bo to są takie momenty skupienia, w których opowiadamy o abstrakcyjnym świecie, budujemy wyobraźnię tego młodego człowieka. Pokazujemy mu też, że można samodzielnie spędzać czas, w bardzo ciekawy sposób. To widać, to owocuje. To nie jest praca na dziesięć lat, to jest praca, dla kogoś, kto zaczyna czytać z dzieckiem, na dwa, trzy miesiące i potem widzi się już pierwsze efekty. Jak się odpowiednią liczbę razy przeczyta daną książkę, to dziecko później sięgnie po nią samo i ją sobie opowie. Rozwój intelektualny, jaki następuje dzięki książkom jest nie do zastąpienia, w ogóle przez żaden półprodukt, taki jak bajka w telewizji czy aplikacja mobilna. To jest obowiązkowy czas rodzica ze swoją pociechą.

Książka nie pozwala się nudzić, można ją odkrywać za każdym razem na nowo.

- Nasz Stach jest fanem biblioteki. Chodzimy do biblioteki w Krakowie, wypożyczamy książki i dla niego to jest wielkie wydarzenie. On może sobie sam wybrać, zastanawia się, poznaje te, które już czytał, woli coś takiego, niż rozedrganie emocjonalne, że coś musi mieć, bo zobaczył to coś w telewizji. Czym skorupka za młodu - mamy nadzieję, że będziemy zbierać tego żniwo i on będzie czytelnikiem.

Rozwiąż także quiz: Jeśli zdobędziesz w tym quizie komplet punktów, to naprawdę masz dobrą pamięć

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.