Lubię jeździć z tatą, bo jak jedziemy gdzieś z tatą, to dziurawi nam się koło albo zatrzymuje nas pan policjant, albo tata mnie zawozi nie do tej babci, z którą umówiła się mama. Zawsze mamy jakieś przygody.
- Pojedziemy do dużego sklepu - powiedział tata, gdy wsiadaliśmy do samochodu. - Mamy zrobić duże zakupy, a duże zakupy łatwiej zrobić w dużym sklepie.
Potem było różnie. Nasz samochód ruszył od razu, więc tata był zadowolony. Na parkingu przed dużym sklepem nie mogliśmy znaleźć miejsca i jeździliśmy w kółko, więc tata był niezadowolony. Ale w końcu znalazło się miejsce i tata zdążył na nie wjechać przed innym panem, więc znów był zadowolony.
W sklepie wzięliśmy wózek i ruszyliśmy między półki - tata za wózkiem, ja przy wózku, a mój żółw przytulanka w wózku. Szło nam bardzo dobrze. Tata czytał z kartki, co mamy kupić, ja biegłem do półki i przynosiłem to coś tacie, żółw się coraz bardziej przesuwał w bok, żeby to wszystko się mogło zmieścić, a tata stawiał kreskę na kartce.
Kiedy tata miał już na kartce same kreski i jechaliśmy w stronę kas, coś mi się jeszcze przypomniało.
- Mama zawsze kupuje chrupki - powiedziałem.
A do każdej paczki chrupek pani przy kasie daje jednego fantastycznego plastikowego kosmicznego Grungola. Ale tego już tacie nie powiedziałem. Sam nie wiem dlaczego.
Tata pokiwał głową trochę nieprzytomnie i pojechaliśmy wyładowanym wózkiem do półek z chrupkami. Podałem tacie jedną paczkę chrupek, a potem pomyślałem sobie, że dobrze byłoby mieć całą kosmiczną załogę Grungoli, więc podałem tacie jeszcze jedną paczkę chrupek, i jeszcze jedną, i jeszcze, i jeszcze.
Nagle tata wychylił się zza sterty paczek z chrupkami i zapytał:
- Jesteś pewien, że mama zawsze bierze właśnie tyle chrupek? A ja się okropnie zawstydziłem i pomyślałem, że powiem tacie o tych Grungolach.
Dziś dowiedziałem się, że jednym plastikowym Grungolem też się można świetnie bawić. Oczywiście pod warunkiem, że się bawi z tatą, który potrafi przez pół dnia zastępować chyba ze stu Grungoli!