Dużo kurzu i dużo pudełek. I jeszcze w dodatku jest trochę ciemno, a dzięki temu tajemniczo, ale wcale nie straszno, kiedy obok jest tata.
Weszliśmy na strych, żeby poszukać bombek na choinkę. Do Bożego Narodzenia zostało jeszcze trochę czasu, ale mama rano powiedziała: "Może chociaż w tym roku nie szukalibyśmy bombek w ostatniej chwili?". Spojrzała przy tym na tatę. Tata odłożył książkę, wziął mnie za rękę i poszliśmy na strych.
- Pamiętam, że schowaliśmy je w zeszłym roku do takiego szarego pudełka - powiedział tata. - A lampki do torby w kwiaty.
- Tu jest szare pudełko! - ucieszyłem się i podałem je tacie.
Po otwarciu okazało się, że w środku nie ma bombek, tylko jakieś koperty. Tata zaczął je oglądać, a ja poszedłem w drugi koniec strychu. Zajrzałem za starą szafkę kuchenną, którą mama już dawno chciała wrzucić, ale tata nie pozwalał, bo zawsze jeszcze mogła się do czegoś przydać. Odsunąłem narty taty z czasów, kiedy chodził jeszcze do szkoły, i wtedy.
- Jest, jest torba w kwiaty! - zawołałem tym razem, ale tata wcale nie słuchał, tylko oglądał kolejne koperty, wyjmował z nich kartki i czytał, choć na strychu ledwo co było widać.
Musiałem sam zajrzeć do torby. W torbie nie było bombek, tylko jakieś drabinki i wagoniki. Przyszedłem z nimi do taty. Wciąż czytał.
- Tato, co to za drabinki? - zapytałem.
Tata spojrzał na mnie, jakby mnie pierwszy raz widział, a potem przyjrzał się drabinkom.
- To? - uśmiechnął się nagle. - To moja kolejka i tory. Schowałem ją kiedyś dla ciebie, jeszcze zanim się urodziłeś.
- Hura! - zawołałem. - A ty, tato, co znalazłeś?
- O, też wielki skarb - uśmiechnął się tata. - To listy, jakie pisaliśmy do siebie z mamą jeszcze przed ślubem. Chodź, pokażemy mamie nasze znaleziska.
I zeszliśmy na dół.
Dziś dowiedziałem się, że stare listy mogą czasem dać więcej radości niż bombki na choinkę. Mama i tata czytali je do późna, przytuleni na łóżku. A ja? Nie umiem czytać, więc do wieczora bawiłem się kolejką!