Śnieg

Dzień dobry, nazywam się Wesoły Ryjek. Dziś czekałem na śnieg. Wczoraj też czekałem, i przedwczoraj, i jeszcze w czwartek w zeszłym roku chyba też czekałem.

Dziś czekałem na śnieg. Wczoraj też czekałem, i przedwczoraj, i jeszcze w czwartek w zeszłym roku chyba też czekałem. A mój żółw przytulanka ze mną, bo on jest prawdziwym przyjacielem, to znaczy nie opuszcza mnie w biedzie. Tak powiedział tata. Tata jeszcze powiedział, że jak spadnie śnieg, to pójdziemy na sanki - dlatego tak czekałem na ten śnieg.

Siedziałem przy oknie, żeby od razu zauważyć, jak tylko ten śnieg spadnie. I od czasu do czasu wybiegałem do ogródka, bo mogło się przecież zdarzyć, że śnieg spadł właśnie wtedy, jak poszedłem do łazienki albo jak mama mnie zawołała na drugie śniadanie. Zostawiałem wtedy co prawda mojego żółwia przytulankę na parapecie, ale on jest mały i coś mu mogło zasłonić widok, albo mógł w ogóle nie wiedzieć, że to, co spadło, to właśnie śnieg.

Śnieg jednak najwyraźniej wcale nie miał zamiaru spaść.

- Co tak ciągle biegasz do okna, Ryjku? - zapytała w końcu mama, kiedy poprosiłem, żeby mi podała obiad do ogródka.

Zawstydziłem się trochę, ale nie odpowiedziałem, tylko sam zapytałem:

- Mamo, a z czego robi się śnieg?

Okazało się, że śnieg się robi z malusieńkich kropelek wody, kiedy jest zimno! Jak tylko to usłyszałem, od razu postanowiłem zrobić śnieg. Pomyślałem, że z malusieńkich kropelek robi się mały śnieg, a ja chciałbym duży, więc wziąłem całą plastikową butelkę wody. A gdzie jest najzimniej? Oczywiście, że w zamrażalniku, więc wstawiłem moją butelkę z wodą do zamrażalnika.

Najgorsze było czekanie, bo się okazało, że woda wcale nie od razu zmienia się w śnieg. Biegałem od okna w pokoju do lodówki w kuchni (jak mamy tam nie było, bo chciałem jej zrobić tym śniegiem niespodziankę). Mama nic nie mówiła, ale przyglądała mi się od czasu do czasu, a raz mi nawet zmierzyła gorączkę. Postanowiłem wtedy, że zajrzę do lodówki dopiero, jak tata wróci z pracy. Ale kiedy tam zajrzałem, śniegu wcale nie było, a zamiast mojej butelki ktoś włożył inną, pękniętą i jeszcze wcisnął w nią lód!

Dziś dowiedziałem się, że zrobienie śniegu to nie jest prosta sprawa. I że jak się coś włoży do lodówki, to wcale nie wiadomo, co się z niej wyjmie. I jeszcze - najważniejsze - że kiedy nie spadnie śnieg, to zamiast na sanki można iść z tatą do kina!

Więcej o:
Copyright © Agora SA