Wizyta

Dzień dobry, nazywam się Wesoły Ryjek. Dziś rano mama powiedziała, że pójdziemy z wizytą.

Lubię wizyty, bo jak się idzie do kogoś z wizytą, to przeważnie je się różne dobre rzeczy. Ale tym razem mama powiedziała, że idziemy z wizytą do dentysty. A ja dobrze wiem, kto to jest dentysta. Jest ubrany cały na biało jak duch, chyba specjalnie, żeby straszyć. I ma całe mnóstwo zupełnie niepotrzebnych narzędzi. Każe otworzyć ryjek i grzebie w nim tymi narzędziami.

- Nigdzie nie idę - powiedziałem.

Ale w końcu mama mnie przekonała, bo powiedziała, że weźmiemy mojego żółwia przytulankę i dowiemy się, czy ma zdrowe zęby.

U pana dentysty było całkiem jak u nas w domu - jasno, dużo kolorowych gazet i dużo zabawek. Tylko u nas nie ma takiego świetnego krzesła, które jeździ w górę i w dół. Pan dentysta najpierw nie chciał się zgodzić, żebym usiadł na tym krześle, ale bardzo go prosiłem i w końcu mi się udało. Pojechałem prawie pod sam sufit, a potem z powrotem. Pan dentysta poprosił, żebym sobie wyobraził, że jestem straszliwym smokiem i chcę go pożreć. Więc otworzyłem ryjek najszerzej, jak się dało, bo pan dentysta był duży i inaczej nie mógłbym go pożreć. Potem pan dentysta postukał czymś po zębach smoka, to znaczy moich. I powiedział, że jest całkiem nieźle. Mama już się żegnała, ale ja wcale nie chciałem wychodzić. Pan dentysta obejrzał jeszcze mojego żółwia i powiedział, żebym nauczył go czyścić zęby. I dał mi specjalną żółwiowo-prosiaczkową pastę! A potem wytłumaczył, że naprawdę muszę już iść, bo jest kolejka i inni też chcą pojeździć na krześle i pobawić się w smoka. Więc poszliśmy.

Dziś dowiedziałem się wielu rzeczy: że dentyści nie boją się smoków, a smoki dentystów. Że są latające krzesła. I że ciekawe mogą być nawet takie wizyty, w czasie których nic a nic się nie je!```

Copyright © Agora SA