Wyjazd

Dzień dobry, nazywam się Wesoły Ryjek. Dziś z mamą i tatą wyjeżdżaliśmy na wakacje.

Zaraz po śniadaniu tata powiedział:

- Chodź, Ryjku, pomożesz mi sprawdzić samochód.

Tata otworzył samochodowi klapę, tak że samochód wyglądał jak smok u dentysty, ale tata nie stukał ani nie wiercił, tylko dolał czegoś do środka. Ja tymczasem pobiegałem chwilę naokoło, żeby sprawdzić, czy nie brakuje żadnego kółka. Na szczęście nie brakowało ani jednego!

Potem mama robiła nam kanapki na drogę, a my z tatą nosiliśmy rzeczy do samochodu. Najpierw tata zaniósł walizkę i torbę, a ja mojego żółwia przytulankę. Potem tata zaniósł mój wózek, a ja mojego żółwia przytulankę, no bo trzymałem go mocno cały czas, żeby się nie zgubił. Potem tata przyniósł jeszcze dwie torby, a ja - już pewnie wiecie? - mojego żółwia przytulankę. Potem wróciliśmy po następne bagaże, a potem jeszcze po następne, aż w końcu już nie warto było chodzić, bo nic by się więcej nie zmieściło. Oprócz nas oczywiście, czyli mamy, taty, mnie, no i mojego żółwia przytulanki. Czekaliśmy z tatą na mamę i wtedy właśnie okazało się, że mój żółw gdzieś zniknął!

Zacząłem płakać, więc sprawdziliśmy najpierw siedzenia w samochodzie. Żółwia nie było. Zajrzeliśmy do bagażnika. Żółwia nie było, a ja płakałem coraz bardziej. Potem tata wyjął z bagażnika wszystkie torby, walizki i mój wózek. Żółwia nie było ani trochę!

I wtedy z domu wyszła mama, pomachała czymś zielonym i zawołała:

- Kochanie, chyba zapomniałeś swojego żółwia w przedpokoju!

A ja się bardzo, bardzo ucieszyłem. Tata chyba też, bo wreszcie mogliśmy ruszyć.

Dziś dowiedziałem się, co jest potrzebne do wyjazdu na wakacje: samochód ze wszystkimi kółkami, tyle toreb i walizek, żeby zajęły cały bagażnik, no i żółw przytulanka. Ale najważniejsze, żeby byli tata i mama, bo bez taty samochód by nie pojechał, a bez mamy ja bym nie pojechał, no bo nie miałbym mojego kochanego żółwia przytulanki!

Więcej o:
Copyright © Agora SA