W domu

Pies Pypeć budował dom. Każdy miał w nim swój osobny pokój: Pan Kuleczka, kaczka Katastrofa, Pypeć, a nawet much a Bzyk-Bzyk, która była malutka, ale kiedyś przecież w końcu urośnie. A jak urośnie, na pewno zamarzy o oddzielnym pokoju. Pypeć był tego pewien.

Jeszcze dach... - powiedział Pypeć do siebie i zaczął delikatnie układać długie klocki.

Pomagał sobie wysuniętym językiem. Już dawno zauważył, że z wysuniętym językiem wszystkie trudne prace idą znacznie łatwiej.

I jeszcze tylko komin... - powiedział, z zadowoleniem patrząc na swoje dzieło.

Schylił się, wypatrując odpowiedniego klocka, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju jednym susem wpadła Katastrofa.

Huuu! - zahuczała jak sowa, ale zaraz wyjaśniła - Jestem kangurem! Poluję na dzikie psy dingo!

I w podskokach błyskawicznie zbliżyła się do Pypcia. Najwyraźniej miała zamiar wskoczyć prosto na niego. Wzbiła się w górę jak na sprężynce, ale Pypeć zrobił krok w bok i... Katastrofa spadła prosto na dom. Rozległ się chrzęst i gruchot, a cała budowla w jednej chwili zmieniła się w kupkę rozsypanych klocków. Tylko z boku pozostał samotny kawałek jednej ściany. W samym środku rumowiska z niezbyt mądrą miną siedziała Katastrofa.

Pypeć nie mówił nic, ale patrzył na nią takim wzrokiem, że Katastrofa odezwała się drżącym głosem:

To może już lepiej coś powiedz. Albo nawet nakrzycz. No, odezwij się, co?

Uff - wysapał w końcu Pypeć.

Ja niechcący. Naprawdę. Wcale nie chciałam - zaczęła się tłumaczyć Katastrofa. - Nie wiedziałam, że kangury aż tak daleko skaczą!

Uff - zasapał znowu Pypeć.

Wiesz, co? - zaproponowała Katastrofa

Ja ci to wszystko zaraz odbuduję.

I wstała. Klocki zachrzęściły znowu. To rozpadł się ostatni samotny kawałek ściany. Pypciowi rozbłysły oczy. Wyglądało na to, że teraz już na pewno coś powie, i to całkiem głośno.

Katastrofa zaczęła się zastanawiać, czy w tym pokoju jest jakaś mysia dziura, a jeśli jest, to czy zmieściłaby się w niej pewna zupełnie niewielka kaczka... Nie zdążyła tego sprawdzić, bo w drzwiach stanął Pan Kuleczka. Wystarczył mu jeden rzut oka, żeby wszystko zrozumieć. Pogłaskał Pypcia i wyjął Katastrofę z rumowiska.

Bo ja byłam kangurem - natychmiast zaczęła się tłumaczyć Katastrofa.

Chciałem zbudować dom dla nas wszystkich - grobowym głosem powiedział równocześnie Pypeć.

Dom dla wszystkich? - powtórzył Pan Kuleczka - To świetny pomysł! Ale jeśli dla wszystkich, to może wszyscy go zbudujemy? Kangur też.

Pypeć na początku wcale nie był pewien, czy to dobry pomysł, ale w końcu dał się przekonać. Dom udał im się nad podziw. Pokój Katastrofy miał każdą ścianę innego koloru. U Pypcia był specjalny zaciszny kącik, w którym można by się chować i rozmyślać w zupełnej ciszy. Pokoik Bzyk-Bzyk był najmniejszy, ale wstawili do niego malutkie mebelki i tak jej się spodobał, że wcale nie chciała z niego wylecieć. Pokój Pana Kuleczki właściwie niczym specjalnym się nie wyróżniał. No, może tym, że było w nim najwięcej drzwi: i do pokoju Pypcia, i do pokoju Katastrofy, i do pokoju Bzyk-Bzyk.

Na wszelki wypadek. Żeby Pan Kuleczka zawsze mógł przyjść do nich tak szybko jak dzisiaj!

Copyright © Agora SA