Ludzie śniegu
To był pomysł kaczki Katastrofy. Bawili się sami na podwórku, bo Pan Kuleczka miał jakąś pilną sprawę w domu. Najpierw lepili po prostu zwykłego bałwanka, ale kiedy był już gotowy, Katastrofa zaczęła mu się przyglądać, mrucząc coś do siebie. Aż nagle zawołała:
Zobaczcie! Czy on wam kogoś nie przypomina?
Mmmm - zamyślił się pies Pypeć - zaraz, zaraz... Marsjanina? Szewca Dratewkę? Yeti?
Bzyk-bzyk! - zabzyczała mucha Bzyk-Bzyk, jakby się czegoś domyślała, ale i tak jej nikt nie zrozumiał.
Coś ty? - powiedział nawet Pypeć. - Przecież do ciebie ten bałwanek w ogóle nie jest podobny.
I dalej chodził naokoło, przypatrując się śnieżnemu człowiekowi. Tymczasem Katastrofa pobiegła w te pędy do domu i wróciła, niosąc kilka dziwnych rzeczy, które co chwila jej wypadały. Jedna z nich potoczyła się po śniegu i zatrzymała tuż przy Pypciu.
Pomarańcza? - zdziwił się Pypeć.
Pomarańcza! - krzyknęła Katastrofa - I szalik! I kapelusz!
Kapelusz Pana Kuleczki! Rzeczywiście! - zrozumiał wreszcie Pypeć.
W kapeluszu i z nosem z pomarańczy bałwanek wyglądał jak żywy. Jak żywy Pan Kuleczka! Nawet udało im się z szalika zrobić coś w rodzaju muszki. Potem pobiegli po Pana Kuleczkę i powiedzieli, że koniecznie musi przyjść na podwórko.
Pan Kuleczka długo nie przychodził, bo nie mógł znaleźć kapelusza. A kiedy w końcu przyszedł i zobaczył, dlaczego, zacząć się śmiać i zachwycać bałwankiem.
Szkoda, że nie mogę go wziąć do domu - powiedział. - Chętnie postawiłbym go sobie na biurku i pokazywał wszystkim gościom.
A potem razem z nimi ulepił jeszcze Katastrofę, Pypcia, a nawet - co było najtrudniejsze - Bzyk-Bzyk.
Tak im się to spodobało, że z rozpędu ulepili też sąsiada - Pana Pinezkę. Chyba udał im się najbardziej. Miał wielkie uszy, długi nos i ręce prawie do samej ziemi. Jak prawdziwy.
Tyle tylko, że kiedy zaprosili Pana Pinezkę, to on wcale nie wyglądał na zadowolonego. Najpierw zrobił się bardzo czerwony, potem zaczął wydawać takie dźwięki, jak garnek, w którym gotują się ziemniaki. A potem krzyczał, że sobie nie życzy, że to skandal, że jak można i w ogóle jak Pan Kuleczka wychowuje te swoje zwierzaki. Wszyscy próbowali mu tłumaczyć, ale Pan Pinezka wcale nie chciał słuchać. Więc w końcu szybko przerobili Pana Pinezkę (tego ze śniegu) na dinozaura z długim ogonem.
Żeby tylko żaden dinozaur się nie wprowadził do naszego bloku - powiedział Pypeć - bo dopiero by mógł na nas nakrzyczeć!
I poszli do domu.
Czy lepiłeś już kiedyś bałwanka? Z czego zazwyczaj robi mu się nos? A z czego jeszcze można by spróbować? Tylko jedna rzecz tutaj jest zielona. Która? A co tu jest pomarańczowe?
Mmmm - zamyślił się pies Pypeć - zaraz, zaraz... Marsjanina? Szewca Dratewkę? Yeti?
Bzyk-bzyk! - zabzyczała mucha Bzyk-Bzyk, jakby się czegoś domyślała, ale i tak jej nikt nie zrozumiał.
Coś ty? - powiedział nawet Pypeć. - Przecież do ciebie ten bałwanek w ogóle nie jest podobny.
I dalej chodził naokoło, przypatrując się śnieżnemu człowiekowi. Tymczasem Katastrofa pobiegła w te pędy do domu i wróciła, niosąc kilka dziwnych rzeczy, które co chwila jej wypadały. Jedna z nich potoczyła się po śniegu i zatrzymała tuż przy Pypciu.
Pomarańcza? - zdziwił się Pypeć.
Pomarańcza! - krzyknęła Katastrofa - I szalik! I kapelusz!
Kapelusz Pana Kuleczki! Rzeczywiście! - zrozumiał wreszcie Pypeć.
W kapeluszu i z nosem z pomarańczy bałwanek wyglądał jak żywy. Jak żywy Pan Kuleczka! Nawet udało im się z szalika zrobić coś w rodzaju muszki. Potem pobiegli po Pana Kuleczkę i powiedzieli, że koniecznie musi przyjść na podwórko.
Pan Kuleczka długo nie przychodził, bo nie mógł znaleźć kapelusza. A kiedy w końcu przyszedł i zobaczył, dlaczego, zacząć się śmiać i zachwycać bałwankiem.
Szkoda, że nie mogę go wziąć do domu - powiedział. - Chętnie postawiłbym go sobie na biurku i pokazywał wszystkim gościom.
A potem razem z nimi ulepił jeszcze Katastrofę, Pypcia, a nawet - co było najtrudniejsze - Bzyk-Bzyk.
Tak im się to spodobało, że z rozpędu ulepili też sąsiada - Pana Pinezkę. Chyba udał im się najbardziej. Miał wielkie uszy, długi nos i ręce prawie do samej ziemi. Jak prawdziwy.
Tyle tylko, że kiedy zaprosili Pana Pinezkę, to on wcale nie wyglądał na zadowolonego. Najpierw zrobił się bardzo czerwony, potem zaczął wydawać takie dźwięki, jak garnek, w którym gotują się ziemniaki. A potem krzyczał, że sobie nie życzy, że to skandal, że jak można i w ogóle jak Pan Kuleczka wychowuje te swoje zwierzaki. Wszyscy próbowali mu tłumaczyć, ale Pan Pinezka wcale nie chciał słuchać. Więc w końcu szybko przerobili Pana Pinezkę (tego ze śniegu) na dinozaura z długim ogonem.
Żeby tylko żaden dinozaur się nie wprowadził do naszego bloku - powiedział Pypeć - bo dopiero by mógł na nas nakrzyczeć!
I poszli do domu.
Czy lepiłeś już kiedyś bałwanka? Z czego zazwyczaj robi mu się nos? A z czego jeszcze można by spróbować? Tylko jedna rzecz tutaj jest zielona. Która? A co tu jest pomarańczowe?
POPULARNE
NAJNOWSZE
-
Powrót dzieci do szkół pod koniec marca bądź w kwietniu. Adam Niedzielski: "Sytuacja potoczyła się w innym kierunku"
-
Za ile tygodni są wakacje? MEN rozwiało wątpliwości. "Stąd nasza troska o to, aby przywrócić naukę w trybie tradycyjnym"
-
Czy nauczyciel może kazać włączyć kamerkę? "Spór trwa". Uczniowie nie chcą pokazywać twarzy z obawy o żarty
-
Do kiedy ulga na dziecko? Możesz dostać zwrot nawet jeśli twoje dziecko jest już pełnoletnie
-
Agata Młynarska świętuje urodziny syna. Nie widzieli się ponad rok. "Wiem, że jest szczęśliwy ze swoją fantastyczną żoną"
- Nauka w klasach 1-3 wraca do trybu zdalnego. Niedzielski: "mały kroczek w tył"
- Nowe obostrzenia w Polsce. Konferencja ministra zdrowia. "Trzecia fala się rozpędza"
- Mama 22 dzieci była w ciąży bez przerwy przez ponad 16 lat. "Najkrótszy poród trwał 45 minut"
- Polska mama z Austrii: Do porodu potrzebowałam jedynie własnej szczoteczki do zębów
- Rok temu urodziło się dziecko ze wściekłym wyrazem twarzy. "Nie dajcie się zwieść fotografii, dziewczynka jest słodka"