Tajemnica

Pies Pypeć miał tajemnicę. Nikomu nie mógł o niej powiedzieć. Ta tajemnica mogła sporo zmienić.

Nie tylko w jego życiu, ale także w życiu Pana Kuleczki, kaczki Katastrofy i muszki Bzyk-Bzyk... Tajemnica była okrągła, zimna i niewielka. Nazywała się pięć złotych. Pojawiła się dawno temu - jeszcze jesienią. Raz, kiedy byli wszyscy w sklepie, Pypeć podszedł do pani sprzedawczyni i gdy nikt nie widział, dał jej swoje zbierane od dawna monety. Pani przeliczyła je uważnie, a potem podała mu te właśnie zimne pięć złotych. Bo Pypeć miał plan. Na parapecie w ich mieszkaniu stały skrzynki. Kiedyś coś w nich pewnie rosło, ale już od dawna była w nich tylko ziemia. Gdy wrócili do domu, cichutko otworzył okno i wsunął pięć złotych do skrzynki z ziemią.

Mijały dni... Pypeć często wyglądał przez okno. Liście opadły z drzew, spadł śnieg, potem stopniał, ale potem znów spadł i Pypeć pomyślał, że zima nigdy się nie skończy. Bo Pypeć czekał na wiosnę. Wiosną słońce zacznie przygrzewać, na gołym drzewie za oknem pojawią się plamki liści i zaśpiewają ptaki. Tak powiedział Pan Kuleczka. I jeszcze powiedział, że wiosną wszystko rośnie.

- Ja też urosnę! - zawołała wtedy Katastrofa - Będę wielka jak szafa i wszyscy będą się mnie słuchać!

Pypeć trochę się przestraszył. Ale zaraz powiedział, że jak ona się zrobi jak szafa, to on będzie wielki jak dom, a Bzyk-Bzyk jak piłka plażowa! Pan Kuleczka próbował tłumaczyć, że aż tyle nie urosną, ale oni wcale nie byli tacy pewni. Najważniejsze - tego Pypeć był prawie pewien - że z jego pieniążka wyrośnie dużo nowych, małych, okrągłych i zimnych monet. Kupią za nie w końcu nowy parasol dla Pana Kuleczki, mnóstwo ubranek dla Bzyk-Bzyk i nie wiadomo co jeszcze. Może nawet samochód?

To było dawno. Od tego czasu Katastrofa urosła, ale do szafy na szczęście jeszcze jej sporo brakowało. A nawet do nocnej szafki Pana Kuleczki. Dziś od rana słońce przygrzewało tak mocno, że chyba musiała już być naprawdę wiosna. Pan Kuleczka uśmiechnął się radośnie i otworzył szeroko okno.

- Chodźcie, chodźcie! - zawołał. - Zobaczcie, co nam wyrosło!

Pypeć popędził, potykając się o własne uszy. Katastrofa i Bzyk-Bzyk za nim. Pypeć wyobrażał sobie, jak się wszyscy zdziwią, skąd się wzięło tyle pieniędzy, a on im będzie tłumaczył, a potem pójdą na zakupy i...

- Ojej, co to? - zapytał zdziwiony.

Zamiast małych zimnych monet ze skrzynek wyrastały jakieś delikatne kolorowe kwiatki.

- To krokusy - wyjaśnił krótko Pan Kuleczka.

- Ale, ale... Skąd...? - zaczął Pypeć.

- To naprawdę tajemnicza sprawa - powiedział Pan Kuleczka. - Wyobraźcie sobie, że gdy jesienią robiłem tu porządki, znalazłem w skrzynce pięć złotych. Kupiłem za nie cebulek i zasadziłem. Prawda, że pięknie wyrosły?

- Ale... - zaczął znów Pypeć.

- Nie myślałam, że z jednego pieniążka może wyrosnąć tyle radości - przerwała mu zachwycona Katastrofa.

- Nie! - potwierdziła Bzyk-Bzyk.

A Pypeć już nic nie powiedział.

Copyright © Agora SA