Gdy dotarli już na podwórko koło domu, Katastrofa pokazała coś przy okienku do piwnicy i zawołała:
- Zobaczcie, co to?
Z kupki liści coś wystawało.
- Może to krasnoludek? - rzekł Pypeć.
- Sam jesteś krasnoludek! - powiedziała Katastrofa - Nie widzisz, że jest czarny, a nie czerwony?
Rzeczywiście, z liści wysunął się jakby czarny guziczek.
- Ufoludek! - ucieszyła się tym razem Katastrofa - To znaczy, że będziemy nawiązywać kontakty z cy..., cy..., cyliwizacją pozaziemską!
- Aha - powiedział Pypeć i cofnął się trochę. Wiedział, że od kontaktów lepiej trzymać się z daleka.
- To chyba jednak nie ufoludek - powiedział Pan Kuleczka, delikatnie rozgarniając liście.
Guziczek zniknął i zamiast niego pokazała się duża kolczasta kula.
- Jeż! - zawołali równocześnie Pypeć i Katastrofa. Nawet Bzyk-Bzyk też zabzyczała coś w tym rodzaju.
- Zabierzmy go do domu - prosił Pypeć.
- Bzyk-bzyk! - bzyczała Bzyk-Bzyk.
- Będzie spał ze mną, dobrze? - prosiła Katastrofa.
- Nie! - bzyczała Bzyk-Bzyk.
- Przecież on kłuje - zdziwił się Pypeć.
- Dobrze - zgodziła się Katastrofa. - To spać może z tobą. Ja będę z nim chodzić na spacer. I karmić go jabłkami.
- Jeże wcale nie jedzą jabłek - przypomniał sobie Pypeć.
- Ty wszystko musisz wiedzieć - obraziła się Katastrofa.
Nie zdążyli się pokłócić, bo w końcu odezwał się Pan Kuleczka.
- A skąd wiecie, że on chciałby z nami zamieszkać? - powiedział - Nie myślicie, że najlepiej go zapytać?
Wszyscy się trochę zawstydzili.
- No tak - przyznał Pypeć. I zwrócił się do jeża: - Chciałbyś z nami zamieszkać? U nas jest fajnie. Mamy zabawki i książki, i gry i Pan Kuleczka stale robi nam smaczne rzeczy.
Kolczasta kulka coś fuknęła. Pan Kuleczka nachylił się nad nią i zamruczał, a potem nadstawił ucha.
- Jeże mówią bardzo cicho - wyjaśnił.
Chwilę posłuchał i powiedział:
- Mówi, że dziękuje za zaproszenie, ale wolałby wrócić do lasu. Zabłądził tu przypadkiem. I zaprasza nas do siebie. Mówi, że tam też jest fajnie. Są myszy, węże i żuczki. Co wy na to?
Nikomu jakoś nie chciało się zapoznawać z myszami i wężami, więc postanowili, że odniosą jeża do parku. Wprawdzie park to nie to samo co las, ale znacznie bardziej niż mieszkanie. Przynieśli z domu pudełko, Pan Kuleczka w grubych rękawicach delikatnie włożył tam jeża i ruszyli na drugi spacer.
W parku jeż wyturlał się z pudełka i szybko potuptał w krzaki...
A gdy wracali, każdy myślał o czym innym. Pan Kuleczka - że wyszli złapać jesienne słońce, a tymczasem to ich już przyłapał jesienny księżyc. Katastrofa, że dobrze mieć dom, w którym nie czeka żaden wąż. Pypeć - że czasem można znaleźć zupełnie co innego, niż się szuka, i że to wcale nie jest takie złe. Tylko Bzyk-Bzyk nie zdążyła nic pomyśleć. Po prostu - zasnęła.