- Synku, umyj zęby, bo będą cię bolały.
- Zaraz, zaraz! - odpowiadał wilczek i uciekał do lasu tak, że aż się za nim kurzyło.
Wieczorem wracał do domu brudny i szczęśliwy.
- Kochanie, wyczyść zęby - prosiła mama.
- Dobrze, tylko najpierw zjem kolację - mówił wilczek.
Połykał górę naleśników z konfiturami, a potem - hops! - wskakiwał pod kołderkę i udawał, że śpi. Mama bardzo się martwiła, ale zupełnie nie wiedziała, co ma zrobić... Aż wreszcie pewnego dnia wilczka rozbolały zęby. Biedak siedział w ciemnym kącie i płakał.
- Musimy iść do leśnego dentysty - powiedziała mama. - Tylko on może ci pomóc!
Dzięcioł, leśny doktor, mieszkał w dziupli starego drzewa.
- Proszę otworzyć pysk! - powiedział do wilczka.
Zajrzał do środka i zawołał:
- O rety! Czegoś takiego jeszcze nie widziałem!
Wilczek miał w zębach ogromne, czarne dziury, a w nich mnóstwo różnych rzeczy! Było tam stado bakterii, kępki trawy, resztki jedzenia, mech i nawet kawałki starej kosiarki... Dzięcioł wziął swoje narzędzia i zabrał się do roboty. Oczyścił starannie zęby: wyciągnął z wilczej paszczy wszystkie śmiecie, powyrywał trawę, wyskubał mech i przegonił bakterie.
Potem zrobił specjalną masę, podobną do białej plasteliny, i zakleił nią dziury.
- Uf, skończyłem... - leśny doktor ze zmęczenia ledwie trzymał się na nogach.
- Nie będą mnie więcej bolały zęby? - spytał wilczek.
- Nie - odparł doktor. - Pod warunkiem, że będziesz je codziennie czyścił.
- Będę! - obiecał wilczek i rzeczywiście, od tej pory szoruje zęby rano i wieczorem, a czasami nawet w środku dnia, po jedzeniu. Ma największą kolekcję szczoteczek w całym lesie. A do leśnego dentysty przychodzi tylko wiosną i jesienią, żeby pokazać mu swoje piękne, ostre jak szpilki zębiska.