O przybyszach z kosmosu

- I jak minął weekend? - spytała Babcia Malwina nakładając Jaśkowi wielkiego i złotego jak słońce naleśnika. Każdego dnia po szkole Jasiek spędzał popołudnie u babci, skąd wieczorem odbierali go rodzice.

Babcia Malwina była najlepszą babcią, jaką można było sobie wymarzyć i w dodatku była pilotem! Poza tym robiła najpyszniejsze naleśniki z malinami, a dzisiaj właśnie był poniedziałek - dzień naleśników.

- Super - wymamrotał Jasiek z pełną buzią. - W sobotę byliśmy w kinie. I na basenie. A w niedzielę, wiesz co się okazało?

- Co?

- Że tata jest kosmitą!

- Kosmitą? - upewniła się ostrożnie babcia

- Hmm. Takim z Marsa. Mama tak powiedziała. Bo się pokłócili i słyszałem, jak mama mówiła, że tata jest z innej planety i że w ogóle jej nie rozumie, bo mówi w innym języku. I jeszcze powiedziała, że wszyscy faceci to kosmici z Marsa i że powinni tam wrócić.

Babcia Malwina uśmiechnęła się znad okularów. Odstawiła patelnię, dołożyła Jaśkowi ostatniego naleśnika i odwieszając na haczyk fartuch z Super Manem, zapytała - A ty jak myślisz? Skąd jesteś?

- Ja? - Jasiek trochę się zdziwił, że babcia go pyta o takie rzeczy - No... przecież z Warszawy.

- A nie przyleciałeś przypadkiem z Marsa? Jak tata?

- Nie. To był chyba taki żart? - zawahał się Jasiek.

- Trochę żart, a trochę prawda. To taka bajka, a w każdej bajce jest zawsze trochę prawdy. Opowiedzieć ci?

Jasiek uwielbiał słuchać wszystkiego, co opowiadała mu babcia. Oczywiście najbardziej opowieści o samolotach, ale inne też były śmieszne i ciekawe. Na przykład o tym, jak tata, kiedy był mały, schował się w szafie na strychu i zasnął i dziadek znalazł go dopiero w nocy, bo tata przestraszył się burzy i zaczął płakać. Albo o tym, jak stara Mufka, kiedy była jeszcze małym kotkiem, ukryła się w futerale do skrzypiec i przyleciała razem z dziadkiem z Ameryki. A najśmieszniejsza była chyba ta, jak dziadek zapomniał, że pojechał do Krakowa samochodem i wrócił z koncertu pociągiem. Jasiek słyszał te historie już wiele razy, ale zawsze były tak samo śmieszne. Tej o kosmitach babcia nigdy mu nie opowiadała, więc pomógł jej posprzątać po obiedzie i słuchał zaciekawiony.

- To będzie historia o tym, dlaczego czasami chłopakom i dziewczynom trudno się dogadać. Dawno, dawno temu - zaczęła babcia tak samo, jak zwykle zaczyna się każda bajka - nie było chłopaków i dziewczyn, tylko Marsjanie i Wenusjanki. Marsjanie mieszkali na Marsie, a Wenusjanki na Wenus i w ogóle nic o sobie nie wiedzieli. Aż pewnego dnia ich planety znalazły się w niebezpieczeństwie i trzeba było szybko znaleźć sobie nową planetę do zamieszkania. A najbliższą była właśnie Ziemia i kiedy wszystkim udało się bezpiecznie wylądować, okazało się, że oprócz Marsjan przyleciały też na Ziemię Wenusjanki. Ziemia była na szczęście duża, większa od Marsa i Wenus, więc dla wszystkich starczyło miejsca, tylko żeby się porozumieć, Wenusjanki i Marsjanie musieli nauczyć się wspólnego języka. Co było bardzo trudne, wymagało czasu i cierpliwości, bo jak jest się z różnych planet to różne rzeczy rozumie się, widzi i czuje inaczej i nie jest łatwo nagle mówić o nich w zupełnie nowym języku. Wenusjanki i Marsjanie zamieszkali na Ziemi i chociaż bardzo się od siebie różnili, udało im się ze sobą zaprzyjaźnić. Od tamtej pory minęło sporo czasu, a mimo to do dzisiaj potomkowie Wenusjanek czyli dziewczyny i potomkowie Marsjan, czyli chłopaki, mają czasami kłopoty z porozumiewaniem, bo zdarza im się jeszcze zapominać wspólnego języka, tak jak twoim rodzicom w sobotę. I co? Ładna bajka? - spytała babcia, stawiając na stole dwie szklanki z sokiem pomarańczowym.

- Fajna! - odparł Jasiek i dodał szybko - to trochę tak jak ja i Tito! Tito mieszka w Hiszpanii, bo jego tata jest Hiszpanem, ale mama Polką i Tito przyjeżdża na wakacje do swojej babci, która mieszka obok nas i wtedy się razem bawimy. On nie potrafi za dobrze mówić po polsku, ale uczymy się w szkole angielskiego, więc jakoś się dogadujemy, trochę po polsku, a trochę po angielsku.

- No widzisz. To dokładnie tak jak ty i Tito - zgodziła się babcia.

Na deser była szarlotka na ciepło, którą Jasiek uwielbiał chyba jeszcze bardziej niż naleśniki.

- Myślisz, że na Marsie też była taka szarlotka? - zapytał między jednym a drugim kęsem.

- Myślę, że nie było. I myślę, że dlatego Marsjanie i Wenusjanki tak bardzo się polubili. Bo wspólnie mogli poznać wiele nowych rzeczy, których nie mieli osobno na swoich planetach.

- Na przykład twoją szarlotkę?

- Na przykład - roześmiała się babcia Malwina dając Jaśkowi buziaka.

Bajka została nagrodzona w konkursie "Partnerstwo - równe szanse dla kobiet i mężczyzn - chłopak i dziewczyna to zgrana drużyna" zorganizowanym przez Instytut Spraw Publicznych.

Copyright © Agora SA