Sporty dla dzieci - wspinaczka

Liny, uprzęże, strome podejścia, wystające kamienie Witajcie w świecie wspinaczki!

Zdaniem Pawła Zawitkowskiego, fizjoterapeuty, wspinaczka to dla dziecka sport idealny. Rozwija koordynację ruchów, gibkość, zwinność, orientację w przestrzeni, koryguje wady postawy i zapobiega im.

Prawdopodobnie pierwsze kroki w tej dziedzinie twoje dziecko ma już za sobą. Czy wspinało się na ściankę z kamieniami na placu zabaw? A może wchodziło na drzewo? Wdrapywało się na piętrowe łóżko? Wspinanie się to aktywność instynktowna. Na ściance po prostu używa się rąk i nóg, żeby dostać się jak najwyżej.

W hali wspinaczkowej zwykle są dwa rodzaje ścianek. Te niższe, proste albo z nawisami, to bouldery. Nie potrzeba na nich żadnego zabezpieczenia - wystarczającą asekurację stanowią grube materace rozłożone na ziemi. Tu można uczyć się chwytów, wiszenia, stawiania stóp. Właściwe ścianki mają od kilku do kilkunastu metrów wysokości. Dzieci pokonują je zapięte w uprząż i połączone liną z uprzężą osoby stojącej na dole. Zwykle zaczynają od przemieszczania się w poprzek ścianki, nisko nad ziemią, czyli trawersów. Dopiero potem idą w górę.

Najmłodsze dzieci, jakie przychodzą na ściankę, to czterolatki. Najlepiej, jeśli szkolą je i asekurują instruktorzy podczas lekcji indywidualnych. Mogą to też robić rodzice, pod warunkiem że są doświadczeni we wspinaczce.

Ścianki wpinaczkowe są w halach, centrach sportowych, a nawet galeriach handlowych i salach zabaw. Koszt jednorazowego wejścia na profesjonalną ściankę to 15-20 zł. W niektórych miejscach trzeba dopłacić kilka złotych za wypożyczenie uprzęży i przyrządu do asekuracji. Kolejny wydatek to jednorazowe szkolenie z bezpieczeństwa (ok. 35 zł).

Każdy pobyt na ściance należy zacząć od 10-, 15-minutowej rozgrzewki. Kilka przysiadów, skłonów, potem ćwiczenia rozciągające. Przygotujmy do wysiłku palce, nadgarstki, ramiona, kolana, biodra, stopy.

Wziąłem przykład z syna

Maciej Gontarz, tata Antka (8 lat), Franka (6 i pół roku), Hani (4 i pół roku) i Jasia (1 rok i trzy miesiące)

W ubiegłym roku byłem z dziećmi w Bieszczadach. Przy hotelu ustawiono ściankę wspinaczkową. Antek przeszedł ją błyskawicznie. Po powrocie do domu zapisałem go do sekcji wspinaczkowej w klubie. Po trzech treningach pojechaliśmy na zawody. Antek zajął na nich trzecie miejsce. Dzięki synowi ja też zacząłem się wspinać. Początki były trudne - wspinaczka to duży wysiłek dla rąk. Z czasem idzie mi coraz łatwiej.

Wiosną pojechaliśmy na skałki do Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Antek był w szoku. Nie ma kolorowych kamieni, za które można się chwycić, trzeba samemu wybierać najdogodniejsze chwyty. No i wysokość - już nie ma ograniczenia do 12 m ścianki. Niestety, trzeba zainwestować w sprzęt. W hali jedyny wydatek to opłata za wstęp i wypożyczenie karabinka. W skałkach trzeba mieć własną uprząż, kask, liny. To niemała inwestycja...

Niewtajemniczonym wspinanie wydaje się niebezpieczne. To nieprawda - jeśli dziecko jest zabezpieczone, ma uprząż i liny, wypadki się nie zdarzają. Poza tym przy ścianie zawsze są instruktorzy, którzy czuwają nad tym, co się dzieje, i reagują w razie potrzeby.

Rodzinna pasja

Robert Kraszyński, tata Szymka (10 lat) i Bartka (8 lat)

Wspinanie to moja pasja z czasów "sprzed dzieci". Intensywnie trenowałem, ale gdy urodzili się chłopcy, musiałem sobie odpuścić. Do wspinaczki wróciłem po kilku latach, już z synami. Bartek miał 4 lata, a Szymek 6, kiedy zabrałem ich na ściankę.

Pierwsze wyzwanie polegało na tym, żeby chłopcy pokonali strach. Na początku pokonywali ściankę po trawersie. Potem założyłem im uprzęże, zamocowałem linę i mogli iść w górę. Zaczynali od łatwych dróg, które przechodzili do połowy. Z czasem atakowali coraz trudniejsze trasy. Zawieszony na szczycie dzwoneczek (jego pociągnięcie oznajmia wejście na szczyt) działał na nich bardzo motywująco. Po 3-4 razach tak świetnie się poczuli na ściance, że trzeba ich było przywoływać do porządku.

Wspinaczka to nie tylko trening siły i sprawności, ale też przełamywania lęku. Dzieci uczą się wytrwałości w pokonywaniu trudności, nabierają wiary w siebie.

Chodzimy na ściankę 2-3 razy w tygodniu. Trening zaczynamy od rozgrzewki. Potem chłopaki wchodzą na górę na zmianę, a ja ich asekuruję. Czasem instruktorzy mają oko na dzieci, a ja się wspinam.

Chłopcy dostali po woreczku na magnezję (magnezja sprawia, że spocone ręce mają tarcie). Do wspinaczki używają zwykłych butów sportowych - najlepiej się sprawdzają takie na sztywnej gumowej podeszwie, z wąskim czubkiem, w rozmiarze na styk, a jeszcze lepiej nieco przymałe (lekko podkurczone palce pomagają we wspinaczce). Gdy ktoś się wspina rekreacyjnie, specjalne buty nie są mu potrzebne. Ubrania do wspinaczki chłopcy też mają zwyczajne: najlepiej luźne, elastyczne, ale blisko ciała.

Choć na wielu ściankach nie ma wymogu zakładania kasku, polecam kupić go dziecku. Wprawdzie odpowiednio asekurowane raczej nie spadnie. Ale może się okręcić i uderzyć głową w ściankę albo nawis, ktoś może je przypadkowo kopnąć. Lepiej nie ryzykować.

Do tej pory nie udało mi się zabrać synów w skałki. Wykorzystują swoje umiejętności na ściankach pod gołym niebem (latem ustawiono taką w naszym mieście) i w parkach linowych.

Więcej o:
Copyright © Agora SA