Mamy za dużo cesarskich cięć. "Zostałam zmuszona do porodu siłami natury. Nigdy więcej"

Co kilka lat rząd publikuje dokument o tym, że należy ograniczać w Polsce cesarskie cięcia. Polki mają rodzić siłami natury. Pomimo prób odsetek wykonywanych cesarskich cięć z roku na rok rośnie. Dlaczego? "Oprócz strachu przed porodem nic innego nie odczuwają. I to jest dramatyczne".

Prawie połowa Polek rodzi przez cesarskie cięcie. Te dane pokazują, że wciąż nie ma u nas kultury porodu bez bólu. Od pokoleń kobiety słyszą, że poród musi boleć, a one mają to dzielne znosić. Nie wszystkie są na to gotowe.

Wskazanie do cesarskiego cięcia: patologiczny lęk przed porodem

Cesarskie ciecia wykonuje się ze wskazań medycznych. Przebyte w przeszłości cięcie jest najczęstszym wskazaniem położniczym. Cesarki wykonuje się też w sytuacjach braku postępu porodu. Najczęstsze pozapołożnicze przyczyny operacyjnego zakończenia ciąży to te okulistyczne, ortopedyczne, kardiologiczne.

Od lat coraz częściej też psychiatryczne. Tokofobia (ang. FOC, fear of childbirth) to patologiczny lęk przed porodem drogami natury. Strach przed porodem naturalnym jest u przyszłych matek tak potężny, że zaburza codziennie życie. To lęk przed porodem w ciągu ostatnich 10 lat jest jednym z głównych powodów przeprowadzania cesarskich cięć ze wskazań pozapołożniczych.

Anna Kwiatek-Kucharska z Fundacji Rodzić po Ludzku zauważa, że źródłem tego lęku jest bardzo często uprzedmiotawiający stosunek personelu do rodzących kobiet:

- Chociaż standard opieki okołoporodowej w różnych formach mamy już od 2012 roku, wciąż nie jest on realizowany w równym stopniu we wszystkich szpitalach w Polsce. Wciąż nie ma systemu kontroli jego realizacji.

(O standardach opieki okołoporodowej czytaj na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku)

W latach 90. XX w. cesarskim cięciem kończyło się 16 proc. ciąż, w 2010 r. - 34 proc., w 2014 r. odsetek cesarskich cięć sięgnął 42 proc., w 2017 r. wynosił 44 proc. Jak wynika z danych krajowego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa, w zeszłym roku 47 proc. ciąż zakończyło się operacyjnie. To bardzo dużo.

Podobnie wysoki odsetek cesarskich cięć (powyżej 40 proc.) jest jeszcze we Włoszech, Portugalii, Rumunii i na Węgrzech. Wyprzedza nas tylko Cypr. Tam aż 57 proc. porodów kończy się operacyjnie. To zupełnie inaczej niż np. w Holandii czy w krajach skandynawskich, w których 15-20 proc. ciąż kończy się operacją.

"Nikt im nie powiedział, jak powinien wyglądać poród siłami natury"

Różnica między nami a Skandynawią czy Holandią jest jednak taka, że tam kobiety zostały wyposażone w większą wiedzę, w życiową chęć uczestniczenia w biologicznym procesie, jakim jest poród naturalny. Edukacja na ten temat jest prowadzona od dziecka. Według Grzegorza Południewskiego, ginekologa i położnika, wiele młodych kobiet w Polsce wciąż nie wie, jak powinien wyglądać poród siłami natury, bo nikt im tego nie powiedział, nikt z nimi tego fachowo nie przepracował.

"Często oprócz strachu przed porodem nic innego nie odczuwają. I to jest dramatyczne. Nie da się wpłynąć w sposób racjonalny na osobę, która jest pełna lęku, nie da się jej skłonić, aby urodziła naturalnie. Jeśli nie zbudujemy relacji informacyjnych na temat tego, jak należy przygotować się do porodu, jak powinna układać się współpraca pomiędzy rodzącą a osobą odbierającą poród, to kobiety w Polsce będą uciekać przed porodem siłami natury i szukać innych rozwiązań np. w cesarskim cięciu" - mówił ginekolog w naszej rozmowie "Poziom usług położniczych w Polsce na tle Europy wypada bardzo dobrze. Dlaczego zatem Polki boją się rodzić naturalnie?".

Trzeba poprawić statystyki. Jak?

Według Ministerstwa Zdrowia należy dążyć do tego, aby cesarek było mniej. Pod koniec zeszłego roku rząd przyjął "Strategię demograficzną 2040". Jednym z celów projektu jest podniesienie wskaźnika dzietności w Polsce. Jak to zrobić? Ograniczać cesarskie cięcia.

W dokumencie przeczytamy na ten temat krótką wzmiankę: "Wyzwaniem dla zdrowia matki i dziecka jest sposób porodu. W Polsce istnieje jeden z najwyższych w Europie odsetek urodzeń poprzez cesarskie cięcie, który w 2018 r. wyniósł 44,7 proc. Jest to zabieg szybszy niż poród fizjologiczny, jednak wiąże się z ryzykiem powikłań". To wszystko.

Dla pozytywnego doświadczenia porodowego ważniejsze od tego, jaką drogą dziecko przyszło na świat, jest poczucie sprawczości rodzącej.
Dla pozytywnego doświadczenia porodowego ważniejsze od tego, jaką drogą dziecko przyszło na świat, jest poczucie sprawczości rodzącej. LittleDogKorat / Shutterstock

- Ale jak ma teraz być? Żeby poprawić statystyki, bez względu na to, co przeżywa kobieta, ma rodzić naturalnie? - zastanawia się matka dwóch córek i opowiada o swoim drugim porodzie.

- Pierwsze dziecko urodziłam siłami natury. Akcja porodowa postępowała błyskawicznie, nie było mowy o tym, abym dostała znieczulenie. Miałam bardzo szybki poród, ale dramatyczny w skutkach. Bez wchodzenia w szczegóły - poród mnie zmasakrował. Przez kilka miesięcy dochodziłam do siebie. W drugiej ciąży wiedziałam, że nigdy więcej nie chcę rodzić naturalnie. Strach przed kolejnym porodem naturalnym paraliżował mnie. Do lekarza chodziła prywatnie. Ustaliliśmy, że ze względu na doświadczenie z pierwszego porodu tym razem urodzę przez cesarskie cięcie. Czułam ulgę, że to zostało domówione. Mogłam cieszyć się ciążą - wspomina kobieta z Warszawy i opowiada dalej:

 - Akcja porodowa zaczęła się dwa tygodnie przed terminem. W nocy. Mojego lekarza, który prowadził ciążę, nie było na dyżurze. Przyjmował mnie inny lekarz. Nawet nie chciał słyszeć o cesarskim cięciu. Zdecydował za mnie, że urodzę naturalnie. Kazał podać mi oksytocynę, aby wywołać akcję porodową. Błagałam, aby tego nie robiono. Myślę, że coś stało się z moim ciałem i moją psychiką, bo poczułam, jakbym odcięła się od tego, co czuję. Tak bardzo bałam się rodzić naturalnie, że pomimo oksytocyny akcja porodowa nie postępowała. Po kilku godzinach nagle tętno dziecka zaczęło spadać. W ciągu 10 minut byłam na stole operacyjnym. Dziecko dostało siedem punktów w skali Apgar. Nigdy więcej nie chciałabym znaleźć się w sytuacji, kiedy inni ludzie, wbrew mnie i wbrew temu, co czuję, decydowaliby, co się ze mną stanie. Nigdy więcej nie chciałabym poczuć tej niemocy.

Nieważne, czy cesarką, czy siłami natury. Ważne, że z szacunkiem

Na stronie Fundacji Rodzić po Ludzku przeczytamy więcej wypowiedzi kobiet o tym, że mogłyby rodzić więcej dzieci, ale wcześniej musiałyby poczuć, że są traktowane po ludzku, godnie, że ich prawa są respektowane, że mają wybór. Fundacja od lat publikuje raporty z monitoringu oddziałów położniczych. Kobiety w wysyłanych do Fundacji ankietach opisują, jakich nadużyć doświadczyły podczas porodów:

Niech no tu podpisze, że niczego bardziej w świecie nie pragnie jak pseudowspaniałego cesarskiego cięcia. Niech nie udaje, że boli, mężowi też tak mówiła?

Albo:

"Lekarka na siłę próbowała wywołać poród naturalny poprzez bardzo bolesny masaż szyjki. Mimo moich protestów kontynuowała "masaż". Nigdy nie byłam tak przerażona. To był mój pierwszy pobyt w szpitalu i pierwsza ciąża".

- Proszę zauważyć, że zarówno zbierane przez Ministerstwo Zdrowia dane, jak i dyskusja publiczna koncentrują się na drodze porodu, a nie na ogólnej jakości doświadczenia porodowego. A w pozytywnym doświadczeniu porodowym, do którego każda kobieta ma prawo, o czym Fundacja Rodzić po Ludzku mówi od lat, bardzo ważne jest to, aby każda kobieta czuła, że jest traktowana podmiotowo. To tak samo ważne, jak bezpieczeństwo porodu, dostęp do pomocy medycznej, także do możliwości skorzystania z różnych metod łagodzenia bólu porodowego, w tym ze znieczulenia zewnątrzoponowego - mówi Anna Kwiatek - Kucharska z Fundacji Rodzic po Ludzku. I puentuje:

- Dla pozytywnego doświadczenia porodowego ważniejsze od tego, jaką drogą dziecko przyszło na świat, jest poczucie sprawczości rodzącej. A także to, czy kobieta była szanowana i wspierana w świadomym podejmowaniu decyzji. Patrząc na doświadczenia różnych krajów, możemy założyć, że jeśli będzie się kobietom rodziło lepiej, z czasem odsetek cięć cesarskich spadnie, a strach przed porodem nie będzie paraliżował przyszłych matek.

Tylko zaufanie do systemu sprawi, że kobiety będą chciały rodzić siłami natury

Poród - i potwierdzi to pewnie każda kobieta, która urodziła dziecko - nie jest wydarzeniem czysto medycznym. Na przebieg porodu ogromny wpływ ma psychika kobiety, doświadczenia z poprzednich porodów.

Według Fundacji Rodzić po Ludzku, która od prawie 25 lat alarmuje o niepokojącej sytuacji w opiece okołoporodowej, aby ograniczyć liczbę cięć w Polsce, w pierwszej kolejności należy doprowadzić do tego, by wszystkie placówki oferowały opiekę zgodną ze Standardem Organizacyjnym Opieki Okołoporodowej. Dopiero wtedy kobiety nabiorą zaufania do proponowanych form opieki.

Konieczne jest także zagwarantowanie dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego. Bez zagwarantowania tych najważniejszych punków sugerowanie, że należy ograniczać odsetek cesarskich cięć, bo jest ich za dużo, tylko sprawia, że kobiety czują jeszcze większy lęk przed porodem i jeszcze większy brak zaufania do systemu.

Od 2018 r. Fundacja Rodzić po Ludzku prowadzi monitoring porodówek "Głos matek" z udziałem kobiet, które wypełniają anonimową ankietę. W tym czasie blisko 100 tys. kobiet zaufało Fundacji i podzieliło się swoją historią o porodzie, oceniło szpital, w którym rodziły. Każda kobieta, która urodziła w ostatnich latach, może wziąć udział w ankiecie i napisać, jak była traktowana, czy była informowana o tym, co się dzieje, czy szanowano jej decyzje, potrzeby i wybory, czy otrzymywała potrzebne wsparcie, opiekę.

Więcej o: