O historii Jenny Barnes - 43-letniej mamy pięciorga dzieci piszą media na całym świecie. Wszystko za sprawą nietypowej historii, której ona i jej bliscy stali się głównymi bohaterami.
Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na Gazeta.pl >>>
Wszystko zaczęło się kilka dni po narodzinach małego Fletchera. Jego mama zabrało go do lekarza, bo martwił ją stan oczu synka. Jak opisywała w relacji Manchestereveningnews.co.uk, "były spuchnięte i sklejone". Położna po oględzinach zleciła badania, z których wyszło, że dziecko jest zarażone rzeżączką. Chorobę nabyło jeszcze w łonie matki.
Położna spytała się mnie, czy byłam testowana. Ja spytałam: "a na co?". "Na rzeżączkę i inne choroby weneryczne, wygląda na to, że pani dziecko jest zarażone". Byłam zdumiona!
Mama była zszokowana. Ponieważ rzeżączką można się zarazić jedynie drogą płciową, oznaczało to jedno: jej ukochany mąż ją zdradził. 45-latek podczas burzliwej rozmowy zarzekał się jednak, że pozostawał wierny żonie. W kobiecie odżyły wszystkie komentarze znajomych, którzy sugerowali, że muzyk w trasie koncertowej narażony jest na wiele pokus.
Mam do męża całkowite zaufanie, jednak kiedy pracownik medyczny mówi ci, że twój noworodek ma chorobę weneryczną, nie kwestionujesz diagnozy, tylko zastanawiasz się, jak do tego doszło.
Gdy emocje małżonków opadły, stwierdzili, że musiało dojść do jakiejś pomyłki. Ich domysły potwierdziła położna, która odwiedziła dom Barnesów jeszcze tego samego dnia. Okazało się, że kobieta źle odczytała wyniki. Test na rzeżączkę okazał się u noworodka negatywny. Przyczyną pomyłki był błąd w dokumentacji medycznej, który jednak szybko został naprawiony. Przyczyną złego stanu oczu Fletchera była pospolita bakteria. Infekcja całkowicie ustąpiła po dziesięciu dniach stosowania antybiotyku w kroplach.