Więcej historii rodziców znajdziesz na głównej stronie Gazeta.pl.
"To będzie najszybsza historia najszybszego porodu" - napisała pod filmem opublikowanym na TikToku Kim. Kobieta przyznała, że nawet nie zdążyła poczuć bólu. Jak dodała, do szpitala udała się tylko dlatego, że miała zaplanowaną wizytę kontrolną.
"W zasadzie wyglądało to tak, że wstałam rano, pożegnałam się z mężem, który szedł do pracy i około godziny 10 udałam się do szpitala. Lekarz sprawdził moje ciśnienie krwi i tętno dziecka - po prostu skontrolował, czy wszystko jest ok" - opowiada Kim.
Kobieta dodała, że ??chociaż była dość blisko terminu porodu to nic nie wskazywało na to, że zacznie się on tego dnia. Uświadomiła ją położna podczas wizyty w szpitalu. Po krótkim badaniu, zapytała Kim, czy odczuwała w ostatnim czasie jakikolwiek ból. Ta odpowiedziała, że właściwie nie, oprócz czegoś, co uznała za skurcze Braxtona-Hicksa [nazywane są inaczej nieskoordynowaną czynnością skurczową macicy, pojawiają się już po 20. tygodniu ciąży i mają za zadanie wzmocnić mięśnie macicy przygotowującej się do skurczów porodowych. Czasem mogą być bolesne - red.].
"Położna powiedziała mi wtedy: Cóż, myślę, że dziś urodzisz" - relacjonuje w nagraniu Kim.
Przyszła mama była bardzo zaskoczona i natychmiast wysłała wiadomość do męża. Uznała jednak, że poród może potrwać kilka godzin. "Jednak od rozmowy z położną, urodziłam za cztery minuty" - dodała kobieta.
Historia Kim wzbudziła spory entuzjazm komentujących. "To wymarzony poród każdej kobiety" - napisała jedna z internautek. Druga zauważyła, że to duże szczęście, że kobieta była akurat w szpitalu.
Jedyne, czego żałuje świeżo upieczona mama to fakt, że podczas porodu nie było przy niej męża. "Szkoda, że nie mogłam mu o tym powiedzieć wcześniej, ale niestety nie podejrzewałam, że urodzę tego dnia" - powiedziała.