Jesteś przygotowana. Ale czy na pewno? Życie czasem nas zaskakuje.
Podręcznikowe porody zdarzają się w podręcznikach - zgodnym chórem mówią zarówno doświadczeni lekarze, jak i położne. Relacje z listów nadesłanych do naszej redakcji tylko to potwierdzają. Nawet doskonale "przygotowane" mamy, które mają za sobą szkołę rodzenia i dziesiątki przeczytanych poradników, są często zaskoczone przebiegiem porodu. Co więcej, potrafią zaskoczyć nawet same siebie. Wyjaśniamy, dlaczego tak się dzieje.
No cóż, szybkie porody zdarzają się także kobietom, które rodzą po raz pierwszy. Najczęściej jednak są to tylko pozory. Akcja porodowa wcale nie trwa krótko, tylko ciężarna nie czuje pierwszych skurczów. Jeśli wszystko zaczyna się w nocy, może je nawet przespać. Jak to możliwe? Po prostu mniej odczuwa ból. Czasem rodząca nie rozpoznaje pierwszych sygnałów rozpoczynającego się porodu, np. spowodowane skurczami rozwolnienie bierze za zwykłe kłopoty żołądkowe. Gdy wreszcie zorientuje się, co się dzieje, zaczyna się nagle spieszyć. Bierze prysznic, ubiera się, pakuje torbę, jedzie do szpitala, a ruch bardzo przyspiesza rozwieranie szyjki macicy. Nic dziwnego, że na finał nie trzeba długo czekać.
Ludzie mają różny próg odczuwania bólu. To, co dla jednych stanowi jedynie niewielki dyskomfort, dla innych może być trudne do zniesienia. Nie trzeba się więc obwiniać. U niektórych kobiet, zwłaszcza jeśli nie mogą przyjąć wygodnej pozycji i walczą ze skurczami, ból może być tak wielki, że spowalnia akcję porodową. W takiej sytuacji wskazane bywa znieczulenie zewnątrzoponowe. Jeśli jest prawidłowo wykonane - skurcze stają się niebolesne (choć wciąż odczuwalne) i kobieta może nadal aktywnie uczestniczyć w porodzie.
W czasie porodu kobiety często zachowują się inaczej niż zwykle. Jedne tak jak czytelniczka, walczą jak lwice. Poród wyzwala w nich agresję. Inne, na co dzień zbuntowane, w szpitalu robią się ciche i potulne. To nie tyle kwestia temperamentu, ile wynik działania hormonów. Porodowi zawsze towarzyszy wojna między adrenaliną a endorfinami. Ta pierwsza wzmaga wolę walki, daje siłę, poczucie mocy. Te drugie wyzwalają ciepłe uczucia do mającego się narodzić maleństwa. Dzięki nim kobieta łagodnieje, bardziej przyjaźnie patrzy na świat, nie buntuje się. Zachowanie rodzącej zależy w znacznej mierze od tego, które hormony w jej organizmie biorą górę.
Masaż może w czasie porodu przynieść kobiecie dużą ulgę. Dobrze więc, by partner potrafił go wykonać. Jednak nie zawsze zdobyte umiejętności będzie można wykorzystać. To, co pomaga jednym, innym wcale nie musi. Wiele kobiet w czasie porodu dotyk rozprasza, drażni, a nawet boli. Masaż z pewnością nie jest dobrym rozwiązaniem dla wszystkich.
Jeśli kobieta skupia się wyłącznie na rodzeniu, reszta przestaje być ważna. Nie zauważa, a nawet nie słyszy tego, co się wokół niej dzieje. To jest poza jej świadomością. Rzadko zdarza się to w pierwszej fazie, gdy skurcze są jeszcze słabe, a przerwy między nimi dość długie. Na ogół poród przesłania nam świat dopiero wtedy, gdy rusza pełną parą.
Takie zachowanie wbrew pozorom zdarza się dość często. Na ogół w trudnym momencie porodu, gdy szyjka macicy ma około siedmiu centymetrów rozwarcia. Skurcze stają się wtedy znacznie mocniejsze i dłuższe, a przerwy między nimi dziwnie krótkie. Może się nawet wydawać, że ból nigdy nie mija. Kobieta jest zmęczona (ma już za sobą dobre kilka godzin porodu) i zniecierpliwiona (nie wiadomo, kiedy to się skończy). Na szczęście ten kryzys mija dość szybko. Poród bowiem wielkimi krokami zmierza do finału.
Głowa dziecka jest duża i twarda. Gdy przechodzi ona przez kanał rodny, naciska na ściany pochwy, które sąsiadują z pęcherzem i odbytnicą. Nic więc dziwnego, że wtedy może dojść do wypróżnienia. Rodzące najczęściej czują się wtedy bardzo zażenowane, ale warto wiedzieć, że dla personelu medycznego to jest zupełnie normalne i nikogo nie dziwi.
No cóż, macica jest silniejsza niż nasza wola. Faza parcia to czas, w którym jedynym celem organizmu kobiety jest wypchnięcie dziecka na świat. I wielki mięsień, jakim jest macica, musi to zrobić. Jeśli ktoś lubi mieć wszystko pod kontrolą, może być porażony jego mocą.
Nacięcie krocza nie ma prawa boleć. Jeśli tylko położna robi je we właściwym momencie, to znaczy na szczycie skurczu, gdy nacisk główki odcina dopływ tlenu do komórek, odcinając jednocześnie uczucie bólu. Krocze jest wtedy naturalnie znieczulone.
Coraz więcej par, gdy zaczyna się poród, zjawia się razem w szpitalu. I bardzo dobrze. Osoba towarzysząca wprawdzie nie rodzi, ale może być bardzo pomocna, stanowi oparcie, daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa. Powinna zatem reagować na sygnały o potrzebnej pomocy. W jednym przypadku może to być masowanie, pomoc w przyjęciu najdogodniejszej pozycji, a w innym po prostu bycie obok i nierobienie niczego więcej.
Moniki Staszewskiej, położnej, wysłuchała Beata Ciepłowska-Kowalczyk