Męczący poród

Miałam długi i męczący poród. Na finale zabrakło mi sił i skończyło się cesarskim cięciem. W związku z tym moje pytanie: jak dobrze rozplanować siły? Z jednej strony poleca Pani wypoczywanie (na ile się to da) w trakcie porodu. Z drugiej jednak strony w szkołach rodzenia zaleca się aktywność, przechadzanie się, podskakiwanie na piłce. Pełna ambicji starałam się ćwiczyć i chodzić, zamiast leżeć i stękać. Okazało się, że ta strategia jednak zawiodła.

Moim zdaniem nie ma jakiegoś jedynie słusznego planu porodowego. Poród jest procesem dynamicznym - założenia trzeba modyfikować w zależności od rozwoju sytuacji (nie tylko położniczej, ale także ogólnej, oraz stanu psychicznego matki). Rzeczywiście, wiele się teraz mówi o zaletach aktywnego porodu. Mam poczucie, że niejednokrotnie te strategie są przedstawiane kobietom bez zastrzeżenia, że ostatecznie decydują jednak indywidualne potrzeby i preferencje każdej rodzącej. Jeśli mam ochotę na aktywność, to wiem ze szkoły rodzenia, co mogę robić. Jeśli chcę spać - śpię, chcę leżeć w wannie - leżę, chcę jeść - jem. Realizuję to, co przychodzi mi do głowy w odpowiedzi na pytanie: na co mam ochotę? Co czuję, że jest dla mnie dobre? Nie wiadomo, jak długo będzie trwał poród, ale zazwyczaj jeśli jest szybki, to akcja porodowa jest dynamiczna i nie pozwala za bardzo na odpoczynek. Jeżeli poród będzie z tych nie za szybkich, to i rozkręcał będzie się wolniej. Zwykle wtedy warto się oszczędzać, póki się da. W większości przypadków ta zasada się sprawdza. W skrócie taka jest moja recepta na dobry poród: słuchać własnego ciała i podążać za tym, co podpowiada. Czasem przydają się też podpowiedzi i wsparcie z zewnątrz. I najważniejsze: szybko wcale nie zawsze znaczy dobrze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.