W minionym Kristin i Jakob Tyler dowiedzieli się, że jesienią na świat przyjdzie ich drugie dziecko. Jak podaje cofemom.pl byli bardzo podekscytowani tym, że ich rodzina się niebawem powiększy. Po kilku tygodniach czekała na nich jednak przerażająca wiadomość. Lekarz powiedział im, że dziecko może mieć rozszczep kręgosłupa.
Z czasem eksperci wykluczyli pierwszą diagnozę i stwierdzili, że maluch ma rzadkiego guza, który rośnie na kości ogonowej. Jak poinformowali przyszłych rodziców, taka sytuacja zdarza się raz na 20 tys. urodzeń. Para, chcąc być cały czas pod specjalistyczną opieką, zdecydowała się nawet na przeprowadzkę z Luizjany do Teksasu.
Po tylu wizytach u lekarza i zobaczeniu tego na USG było to przerażające
- mówiła Kristin w wywiadzie udzielonym magazynowi "People".
Przyszła mama była pod opieką dr. Ahmeda Nassera, lekarza pracującego w Texas Children's Pavilion for Women. Specjalista wyjaśnił jej, że takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko i są po prostu "zwykłym pechem".
Guz był jednak niebezpieczny dla nienarodzonego dziecka. Mógł utrudniać dopływ krwi i doprowadzić nawet do niewydolności serca. Na szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Córka Kristin i Jakoba - Adalida urodziła się w 34. tygodniu ciąży. Lekarze podjęli decyzję o wykonaniu cesarskiego cięcia.
Guz, który znajdował się na kości ogonowej dziecka, był naprawdę ogromny. Miał aż 16 cm i był większy od głowy dziecka. Dziewczynka tuż po porodzie trafiła na oddział intensywnej terapii. Lekarze zaczęli planować, kiedy i jakie operacje należy wykonać. Po dwóch dniach zdecydowali się usunąć guza i po kilku tygodniach dziecko wraz z rodzicami wróciło do domu.
Obecnie, jak mówi jej mama w rozmowie z redaktorem cofemom.pl, dziewczynka rozwija się prawidłowo i nie ma żadnych problemów zdrowotnych.