Ciąże Polek będą rejestrowane. Ginekolog: Powiększy się podziemie

Minister Adam Niedzielski złożył podpis pod kontrowersyjnym rozporządzeniem dotyczącym zbierania przez personel medyczny dodatkowych danych pacjentów. Chodzi o informacje związane z alergią, grupą krwi oraz (co budzi największe wątpliwości) ciążą. - Powiększy się podziemie lawirujące między zdrowiem, życiem kobiety a arkanami prawa - ostrzega endokrynolog i ginekolog, dr Jacek Tulimowski.

Więcej ważnych informacji znajdziesz na głównej stronie Gazeta.pl.

Ministerstwo Zdrowia kontrowersji nie widzi i twierdzi, że celem rozporządzenia jest jedynie "doprecyzowanie szczegółowego zakresu danych dotyczących zdarzenia medycznego przetwarzanego w systemie informacji oraz zasad ich przekazywania". Resort przekonywał, że zmiany, które wejdą w życie już w październiku tego roku, pozytywnie wpłyną na prace personelu medycznego, ułatwią obieg dokumentacji i ograniczą koszty jej udostępniania.

- Katalog danych został poszerzony o alergie, ciała obce, grupę krwi oraz o fakt bycia w ciąży. Należy podkreślić, że rozporządzenie nie tworzy żadnych rejestrów, a jedynie poszerza system raportowania - przekonywał w rozmowie z portalem Puls Medycyny rzecznik resortu zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Jak mówił, rozporządzenie to owoc prac zespołu powołanego przez Komisję Europejską. 

 - Objęcie ciąży obowiązkiem raportowym jest jak najbardziej zasadne w świetle istotności tej informacji z perspektywy prowadzonego procesu leczniczego - zaznaczył.

Ginekolog: Biedne kobiety

- Jeśli celem rozporządzenia jest wywołanie jeszcze większego strachu wśród pacjentek, to z pewnością się to uda. Teraz kobieta będzie bała się nawet zrobić test Beta HCG (badanie krwi, które pozwala na określenie stężenia podjednostki beta gonadotropiny kosmówkowej i może potwierdzić ciążę już 6-10 dni po zapłodnieniu – red.), bo nie będzie miała pewności, że laboratoria nie będą "podłączone" pod system ewidencyjny – mówi dr Tulimowski.

Jego zdaniem, jeśli pacjentka zajdzie w nieplanowaną ciążę, wykona test ciążowy (płytkowy lub strumieniowy) kupiony w aptece, a test genetyczny z surowicy krwi (który może określić, czy zarodek jest zdrowy genetycznie - red.) będzie chciała wykonać poza granicami kraju - tym samym nie będzie żadnej informacji o ciąży w systemie.  

 - Jeśli wynik testu będzie zły, po prostu opuści na chwilę nasz kraj… Kobiety, z jednej strony mając z tyłu głowy wyrok TK w sprawie ochrony życia poczętego, jak i przyszły obowiązek rejestrowania ciąż, po prostu będą częściej omijały system. W konsekwencji powiększy się szara strefa, a pacjentki będą musiały lawirować między chęcią zadbania o swoje zdrowie a obowiązującymi przepisami prawa – dodał specjalista. 

Zmiany nie wpłyną pozytywnie na poprawę zdrowia?

Zmian zatwierdzonych przez ministra Niedzielskiego nie oceniał też pozytywnie ginekolog dr Tadeusz Oleszczuk, który na łamach "Wprost" przyznał kilka miesięcy temu, że „konieczność raportowania do Systemu Informacji Medycznej rządu nie wpłynie na poprawę zdrowia oraz sposób merytorycznego czy diagnostyczno-leczniczego postępowania. Nie poprawi to stanu opieki medycznej, która obecnie jest już wyraźnie okrojona z dostępu do wszystkich nowoczesnych metod diagnostycznych i leczniczych".

 - Jeśli przychodzi do mnie pacjentka i zlecam jej badania, to wymieniam konkretne ich zalety i omawiam cel, jaki osiągną, analizując ich wyniki. Nie mogę natomiast posługiwać się w retoryce rozmowy z pacjentami argumentem, że dane badania zlecam "bo tak" albo "tak będzie lepiej". (…) Argumentacja Ministerstwa Zdrowia przypomina mi gadżet wysadzany rubinami, który ma po prostu stać. Bez solidnego wytłumaczenia, po co go kupiliśmy - dodaje dr Tulimowski.

Politycy opozycji ostrzegają

Sceptyczni wobec kroków Ministerstwa Zdrowia są także politycy opozycji. Tuż po złożeniu pod rozporządzeniem podpisu przez szefa resortu Adama Niedzielskiego, w mediach społecznościowych pojawiło się wiele krytycznych komentarzy.

"Rząd PiS będzie rejestrować ciąże Polek. Oczywiście twierdzi, że to wszystko dla bezpieczeństwa kobiet. Czyli jak zawsze będzie odwrotnie. Zaostrzy kontrolę, by żadna kobieta nie mogła czuć się w Polsce bezpiecznie" – stwierdziła wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska.

Podobnego zdania jest posłanka Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. "Polki już dziś nie zachodzą w ciążę z obawy przed przymusem porodu w każdej sytuacji. Powodów do strachu właśnie przybyło" – napisała.

Gorzki komentarz pojawił się też ze strony szefa PO Donalda Tuska. Jak przekonywał, rejestr miał w swoim założeniu pomagać kobietom w ciąży w zorganizowaniu opieki lekarskiej, ale dziś mamy do czynienia z próbą rejestracji i kontroli.  - Chciałbym, żeby wreszcie ci ludzie, którzy to wymyślili i to prowadzą, (…) zrozumieli, że Polki to wolni ludzie, z pełnymi prawami, które nie wymagają kontroli. Czasami mam wrażenie, że takie pomysły rodzą się w głowach polityków płci męskiej, którzy mają bardzo poważny problem – powiedział. Jak dodał, "dzisiaj Polki, przyszłe matki potrzebują opieki, pełnego dostępu do lekarza, a nie kontroli prokuratora nad procesem donoszenia ciąży".

Więcej o: