Ciężarne na L4. Ginekolog: "Bywa, że to ja nalegam na odpoczynek pacjentki"

Zwolnienie L4 w czasie ciąży dla każdej przyszłej mamy oznacza co innego. Dla jednych jest jak wyrok - przymusowy odpoczynek, na który nie mają ochoty, dla innych to wymarzony urlop, w którego czasie mogą nabrać sił i przygotować się do nowej roli.

W naszym kraju każda osoba, w tym ciężarna kobieta, która ma ubezpieczenie chorobowe, ma prawo do zwolnienia lekarskiego, czyli L4. O zwolnieniu decyduje lekarz, który stwierdza niezdolność przyszłej mamy do pracy. Na zwolnieniu ciężarna pacjentka otrzymuje sto procent wynagrodzenia, nawet w przypadku, gdy niezdolność do pracy nie wynika z jej odmiennego stanu. Pod tym względem nie mamy co narzekać. Jak napisała jedna z naszych czytelniczek:

W ciąży pracowałam na 12-godzinnych zmianach. Jestem mgr farmacji i pracuję w aptece, wiec cały czas na nogach i wiadomo - kontakt z pacjentami. Tylko że ja mieszkam i pracuję w Wielkiej Brytanii i tutaj nikt o L4 w ciąży nie słyszał. Jak nie ma konkretnych przeciwwskazań, to trzeba pracować. Czasem zazdrościłam koleżankom z Polski

Zwolnienie jak urlop

Kiedy przyszła mama dzieli się z kimś radosną nowiną, zaraz po pytaniu o płeć dziecka może się spodziewać tego, czy w związku ze swoim stanem idzie na zwolnienie. Zakład Ubezpieczeń Społecznych po 30 dniach od początku zwolnienia przejmuje od pracodawcy obowiązek wypłacania zasiłku chorobowego ciężarnej. Znacznie rzadziej kontroluje takie pacjentki i zwykle nie podważa zasadności wysłania ich na zwolnienie.

Taki stan rzeczy wynika z wielu czynników. Jednym z nich jest świadomość ograniczeń, jakie towarzyszą kobiecie ciężarnej i pewien wyjątkowy szacunek społeczny, którym jest obdarzana

 - mówi dr Marcin Wieczorek, ginekolog-położnik z warszawskiej kliniki Gabinety Krasińskiego. 

Lepiej nie ryzykować

Ciąża to wyjątkowy stan i w tym czasie może się pojawić wiele niespodziewanych komplikacji. Trudno je przewidzieć, jeszcze trudniej oczekiwać, że ktoś będzie chciał wziąć na siebie związane z nimi ryzyko dotyczące zdrowia i życia matki i dziecka. Dr Wieczorek przytacza hipotetyczną sytuację: lekarz ginekolog wysyła ciężarną pacjentkę na zwolnienie z powodu zagrożenia poronieniem. To stan, któremu towarzyszą m.in. ból podbrzusza i krwawienie z dróg rodnych. O ile krwawienie z dróg rodnych podlega obiektywnej weryfikacji, to bóle podbrzusza są już objawem dość subiektywnym. Następnie lekarz-orzecznik ZUS cofa zwolnienie wystawione przez ginekologa, ponieważ w chwili, gdy bada pacjentkę nie stwierdza krwawienia, a ból podbrzusza wpisuje w zakres objawów towarzyszących fizjologii ciąży. Pacjentka wraca do pracy i po kilku dniach dochodzi do poronienia.

Na takie sytuacje tylko czekają prawnicy specjalizujący się odszkodowaniach z tytułu błędów medycznych

- twierdzi lekarz.

Zobacz wideo Co do zasady dziecko rodzi się zdrowe. Rodziców czeka jednak dużo stresów związanych ze stanami adaptacyjnymi noworodka

Dlaczego ciężarne idą na L4?

Istnieje wiele powodów, dla których lekarz prowadzący ciążę decyduje o konieczności przejścia pacjentki na zwolnienie. Zwykle jednak to zaleca, przedstawiając powody i w rzeczowy sposób je argumentując, a decyzję pozostawia samej zainteresowanej.

Zdecydowana większość moich pacjentek to kobiety w ciąży. W ich przypadku wskazania do zwolnienia lekarskiego z pracy zdarzają się często. Typową dolegliwością wczesnej ciąży są nudności i wymioty. Zdarza się, że występują one na tyle często, że uniemożliwiają wykonywanie obowiązków zawodowych. Inne to m.in. ryzyko poronienia, zagrożenie przedwczesnego porodu, niewydolność cieśniowo-szyjkowa, dolegliwości bólowe pochodzące z układu kostno-stawowego

- wymienia lekarz. Dodaje, że zdarza mu się wysyłać pacjentki na L4 z powodu bardzo bolesnych miesiączek i stanów zapalnych dróg moczowych. Niepodlegającym dyskusji są wskazania do zwolnienia lekarskiego wynikające z rekonwalescencji po leczeniu operacyjnym. Stanowią one główny powód, dla którego wypisuje zwolnienie pacjentkom ginekologicznym.

Zwolnienie jak wyrok

Wiele przyszłych mam chce jednak pracować jak najdłużej i jeśli samopoczucie im na to pozwala, a także charakter wykonywanej pracy, "przymusowe wakacje" odsuwają w czasie tak długo, jak tylko się da.

Swoją praktykę prowadzę m.in. na warszawskim Żoliborzu. Większość moich pacjentek to osoby bardzo aktywne zawodowo, które łączą pasję z wykonywaną pracą. Ciąża, w ich przypadku, w większości nie stanowi przeszkody w aktywności zawodowej, ale wymaga pewnych ograniczeń, które mądry pracodawca rozumie i respektuje. Nie pamiętam sytuacji, żeby pacjentka wymuszała na mnie wystawienie zwolnienia z pracy. Bywa odwrotnie - to ja nalegam na odpoczynek. W przypadku ciąży zagrożonej np. porodem przedwczesnym, zwolnienie z aktywności zawodowej jest często koniecznością

- mówi dr Wieczorek.

Z doświadczenia wiem, że nagłe zaprzestanie pracy u aktywnej, ambitnej osoby często jest źródłem stresu, który kłóci się z założeniem odpoczynku w trakcie L4

- dodaje lekarz.

I tu wiele zmieniła pandemia

Sytuację ciężarnych zaskakująco zmieniła panująca epidemia koronawirusa. Okazało się, że wiele osób może i chce wykonywać swoje obowiązki z domu. Ułatwiło to zadanie kobietom, które spodziewają się dziecka. Dzięki temu, że nie są narażone na częsty kontakt z innymi, unikają też konieczności obciążających dojazdów do pracy transportem publicznym, mogą dłużej być aktywne zawodowo. Zgadza się z tym dr Wieczorek:

Pandemia Covid-19 zweryfikowała wiele zasad życia codziennego. Pracodawcy dostrzegli, że liczne aktywności można wykonywać nie wychodząc z domu. Fakt ten często umożliwia kontynuowanie aktywności zawodowej pomimo wskazań lekarskich do L4. Sytuacja taka jest jednak dopuszczalna tylko przy bezwzględnej akceptacji zainteresowanej.

Internautki są zgodne

Na profilu facebookowym eDziecka spytaliśmy nasze czytelniczki o ich doświadczenia związane ze zwolnieniem lekarskim w czasie ciąży. Sporo kobiet stwierdziło, że L4 kobiecie ciężarnej się należy, niezależnie od tego, jak się czuje i czy istnieją wskazania lekarskie, zgodnie z którymi powinna przestać pracować:

Ciąża to nie choroba, ale stan odmienny od normalnego, gdzie kobiecie ma prawo się nie chcieć, może jej się kręcić w głowie, mieć wahania ciśnienia, bóle brzucha, kręgosłupa, wymioty albo wszystkie te dolegliwości na raz [...] Tyle się mówi o tym, że "siła jest kobietą". Dajmy, choć w tym czasie nabrać siły do dalszego działania.
Zatrudniam kobiety i nie wyobrażam sobie, aby musiały mieć dylemat, czy jak pójdą na L4 w ciąży, to będą miały dokąd wracać lub co koleżanki powiedzą. Ciąża to odmienny stan i każda z nas odczuwa ją inaczej. Ja sama pracowałam ciężko do 8. miesiąca ciąży i choć nie planuję już dzieci, przy kolejnym leżałabym plackiem.

- pisały. Inne wspominają, że pracowały do ostatnich tygodni lub dni przed porodem:

Najdłużej w ciąży pracowałam do 7. miesiąca, poszłam na L4 po tym, jak poczułam zagrożenie dla mojego maluszka.
Pracowałam do końca 8. miesiąca. Moja ciąża przebiegała prawidłowo, dobrze się czułam, do tego pracowałam za biurkiem więc nie miałam potrzeby korzystania ze zwolnienia. Ostatni miesiąc zostałam w domu. Tak po prostu, żeby odpocząć.
Pracowałam do końca, w piątek byłam w pracy, w niedzielę urodziłam

- wspominają. Inny przykład przytoczyła jedna z naszych czytelniczek. Z jego wpisu wynika, że zdarzają się jednak sytuacje, gdy kobiety nadużywają swojego prawa do zwolnienia:

 Znam dziewczynę, która planowała kolejne potomstwo na czas kolejnych studiów podyplomowych. Brała L4 praktycznie od początku ciąż i miała wtedy płatny urlop na naukę. Pamiętam też jedną rozmowę z gabinetu lekarza, gdy dziewczyna przyszła po L4, bo chciała jechać na urlop za granicę.

A Wy? Jakie macie doświadczenia z L4 w czasie ciąży? Dajcie znać w komentarzach.

Więcej o:
Copyright © Agora SA