W świecie, w którym obraz jest często ważniejszy od historii, którą opowiada, nie można uniknąć pytania: czy moje ciało po ciąży będzie nadal atrakcyjne? Zastanawiamy się więc, jak będzie wyglądać nasz brzuch, czy szybko wrócimy do wagi sprzed ciąży, czy będziemy nadal podobać się partnerowi i sobie. Mimo że z reguły nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak nasze ciało zareaguje na taką rewolucję, pewną wskazówką może być ciało naszej matki. Pocieszamy się więc, że jeśli ona nie ma rozstępów, to i my może nie będziemy ich mieć. Jeśli jej brzuch zdobią liczne pamiątki po okresie noszenia dziecka w swoim łonie - będziemy pilniej smarować swoje ciała mazidłami obiecującymi zachowanie jędrnej i gładkiej skóry.
Często jednak okazuje się, że nasze zabiegi nic nie dały, a brzuchy są świadectwem zmian, które zaszły w naszym życiu i już na zawsze będą obwieszczać światu, że jesteśmy matkami, że dokonałyśmy cudu - urodziłyśmy człowieka. Możemy obnosić je z dumą, mieć do nich obojętny stosunek albo walczyć z nimi za pomocą wszelkich dostępnych środków... Wszystko zależy od tego, jak dobrze czujemy się we własnej skórze, jakie mamy poczucie wartości i od tego, jak bardzo kult ciała wszechobecny w przestrzeni publicznej, wrył się w naszą podświadomość.
Amerykanka Margaret Lazarus, reżyserka filmów dokumentalnych, stworzyła film zatytułowany "Birth Markings", w którym głównymi bohaterkami są matki - w różnym wieku, o różnym kolorze skóry i różnych doświadczeniach. Łączy je jedno - każda z nich zgodziła się opowiedzieć przed kamerą o swoich brzuchach i pokazać je w całej okazałości. To właśnie brzuchy są tu w centrum uwagi: nie widzimy twarzy tych kobiet, tylko pooraną rozstępami skórę -czasem bardzo, a czasem w niewielkim stopniu. Słyszymy też głosy ich właścicielek i opowiadaną przez nie historię. Mówią o swoich brzuchach w kontekście życia, cudu, zawstydzenia, atrakcyjności, kreacji... Syn ostatniej bohaterki zmarł 4 lata temu, ona porównuje teraz swój brzuch do gniazda: "To puste gniazdo - mówi. - To wszystko, co mi pozostało, jest moje i nie chcę, żeby mi go zabrano".
Znajome mamy opowiedziały mi o swoim strachu przed rozstępami, o specjalnych kosmetykach, których używały, żeby im zapobiec i o tym czy się udało. Te z nich, które mają rozstępy, opowiadają o tym, jak się im z nimi żyje. - Nigdy nie miałam rozstępów i bardzo się bałam, że podczas ciąży jednak się pojawią - opowiada Ania, która ma za sobą dwie ciąże. - Chciałam zrobić wszystko, co w mojej mocy, smarowałam więc ciało kremem przeciw rozstępom, na zmianę z oliwką dla dzieci. Nie wiem, czy to pomogło, czy nie, w każdym razie obeszło się bez rozstępów. Nie ominęły mnie jednak zupełnie, bo podczas karmienia pojawiły się na piersiach. Przyjęłam to z bólem, jednak szybko zdążyłam się do nich przyzwyczaić i przestały mi przeszkadzać. Nie robiłam nic aby się ich pozbyć, mimo to teraz - gdy już od 2 lat nie karmię - nie ma po nich śladu!
Podobne doświadczenia ma Justyna: - Ja również bałam się rozstępów. W pierwszej ciąży używałam zachwalanego w Internecie kremu - z religijna gorliwością, dwa razy dziennie, a dodatkowo po codziennej kąpieli pod prysznicem smarowałam się oliwką przeciw rozstępom. Udało się, nie miałam żadnych. Inna sprawa, że moja mama też nie ma rozstępów. Kiedy więc zaszłam w drugą ciążę, stwierdziłam, że nie jestem w grupie ryzyka i mogę odpuścić - kupiłam nawet ten sam zestaw kosmetyków, ale stosowałam nieregularnie. Z brzuchem się udało, oprócz jednego małego rozstępu, który teraz, po dwóch latach, jest już niewidoczny, za to moje małe piersi nie dały rady - powiększyły się znacznie w okresie laktacji, a gdy przestałam karmić... piersi niemal zniknęły, za to na lewej zostały trzy rozstępy (śmiech). Nie przeszkadza mi to, szkoda mi czasu na przejmowanie się drobiazgami!
Patrycja jest mamą trzech chłopców i ma luźny stosunek do tematu: - Ja się rozstępów bardzo bałam, bo w czasie 4 lat urodziłam 3 dzieci i w ciągu 3 ciąż przytyłam w sumie 69 kg i schudłam 54 kg... W każdej ciąży smarowałam się specjalnymi kremami - od początku do dnia porodu, a nawet po.... Geny zdecydowanie mi sprzyjają, bo moja mama w ogóle wątpi, że coś takiego jak rozstępy istnieje i twierdzi, że to wymysł producentów kosmetyków (śmiech). Mimo to coś jakby 1 rozstęp mi się zrobił, do końca jeszcze nie wiem, bo na wszelki wypadek nie chudnę do końca, żeby się z nim nie musieć mierzyć (śmiech).
- Ja nie mam rozstępów (kremy? geny?) - opowiada Marta, po dwóch ciążach, - ale uważam, że są "przereklamowane": strasznie dużo się o nich mówi, a poza jakimiś skrajnymi i rzadkimi przypadkami, wcale nie są takie okropne. Ja mam cellulitis i pajączki na nogach - chętnie wymienię na rozstępy! (śmiech). - Rozstępów bardzo obawiała się za to Kasia: - Smarowałam się od około 5 miesiąca, wydawałam na kremy dużo pieniędzy, ale się opłaciło - rozstępów na brzuchu czy udach nie nabyłam. Za to na piersiach mam delikatne, to raczej zmiana w strukturze skóry a nie kolor, chyba po karmieniu, a może mi już wiotczeją ze starości (śmiech). Nie przejmuję się nimi choć oczywiście wolałabym ich nie mieć. Jako że jestem przed 40-tką to już wiele takich różnych tu i tam bym chciała w sobie wyeliminować, niekoniecznie mam na myśli rozstępy (śmiech).
Kolejna mama, również po dwóch ciążach, miała mniej szczęścia i zrobiły jej się rozstępy. - Wydaje mi się, że wszystko zależy od skóry, ilości kolagenu, itp. Ja rozstępy mam, pojawiły się przy pierwszej ciąży, wtedy też przytyłam około 18 kg, ale największy skok był w ostatnich dwóch tygodniach i to wtedy wystąpiły rozstępy. Wielkie piersi, ogromne, a od spodu fioletowe pręgi, wyglądało to przerażająco - opowiada. - Piersi się zmniejszyły, rozstępy zbladły, ale są. Skóra wiotka, piersi leżąco-wiszące, skóra nie pracuje i nie trzyma. Plus taki, ze od spodu i widzę je tylko ja i mój mąż. Już nam się opatrzyły, po prostu są. Czy je lubię? Nie. Mam też rozstępy na boczkach, również ciążowe, dość blade, jeden czy dwa ciemne, na plaży nie czuje się komfortowo, wybieram wysokie majtki, bikini nie założę. Są dość blade, ale rozległe, jak pajęczyna.... Smarowałam się, ale naprawdę czego bym nie używała, to i tak by wyszły. To jak z siniakami, które mam od byle uderzenia. Ja wiem, że dzieci, ze macierzyństwo, że ciało dumnej matki, ale wolałabym ich nie mieć...
Może rozstępy nie są tak częstym zjawiskiem, jak wydaje się kobietom w ciąży, ale ich istnieniu nie ma co zaprzeczać. Na fali odwracania się od obrazu smukłych i jędrnych ciał celebrytek i modelek, które przy pomocy morderczych diet, ćwiczeń i Photoshopa, pokazują nam się po porodach jeszcze piękniejsze i szczuplejsze niż przed ciążą, kobiety coraz częściej zgadzają się mówić szczerze o tym, jak wyglądają ich ciała po ciąży. Powstała specjalna strona internetowa, na której możemy oglądać prawdziwe, nieretuszowane zdjęcia poporodowych brzuchów, w prasie matki coraz chętniej opowiadają o swoich rozstępach, szerokich biodrach i luźnej skórze.
Katarzyna Nosowska w piosence "Zmieniam się" śpiewa o zmianach w swoim ciężarnym ciele: "Strojna w różowych rozstępów ornamenty / Z radością oczekuję / Ścierając krople z nabrzmiałych mlekiem piersi / Z pokorą czekam". Może właśnie tak podejść do tematu? Zaakceptować, pokochać, przestać walczyć? Potraktować jak pamiątkę po oczekiwaniu na ukochane dziecko? A na wszelki wypadek wmasować ten czy inny specyfik, dla uspokojenia ewentualnych wyrzutów sumienia - jak myślicie?