Mama wcześniaka: Wystraszyłam się, gdy zobaczyłam córkę. Twarz nie jak u dziecka

Nasza rozmówczyni urodziła wcześniaka w 1991 roku. W 4. miesiącu ciąży trafiła do szpitala i do samego porodu przez kolejne tygodnie jej ciąża była podtrzymywana. "Bałam się wziąć ją nawet na ręce, była taka mała. Pielęgniarka powiedziała mi: Aniu, musisz się z tym uporać".

Redakcja edziecko.pl: Pamiętasz, kiedy pojawiły się pierwsze komplikacje w ciąży? 

Anna, mama wcześniaka urodzonego w latach 90.: Do 4. miesiąca było wszystko w porządku. Później zaczęły się skurcze i trafiłam do szpitala na podtrzymanie. Przyjmowałam kroplówki. Przez tydzień w ogóle nie wstawałam z łóżka, nawet do łazienki nie byłam w stanie pójść - podawali mi basen. Później skurcze były mniejsze, ale zostałam w szpitalu już do samego porodu - czyli do końca 33. tygodnia ciąży. 

Jak przebiegały te kolejne niecałe cztery miesiące ciąży spędzone w szpitalu?

Po tym tygodniu leżenia i przyjmowania kroplówek zaczęłam się lepiej czuć i spacerować po szpitalnym korytarzu - ale nie mogłam zbyt dużo się ruszać, bo znowu pojawiały się skurcze. 

Miałam mało wód płodowych i każdy ruch córki to był dla mnie ból. Główka była skierowana nisko do porodu. Miewałam przez to silne skurcze. Dwa razy trafiłam na trakt porodowy, zanim urodziłam Agatę - pierwszy raz w 6. miesiącu i dwa tygodnie po tym. 

Dziwiło mnie, że pielęgniarki mierzyły mi brzuch, a jego powiększenie utrzymywało się do pępka. Do porodu przytyłam tylko siedem kilogramów, prawie nie było widać, że spodziewam się dziecka.

A jak wyglądał poród? 

Urodziłam w niecały kwadrans w 33. tygodniu ciąży. Nie miałam silnych bóli. Dziecko było tak blisko i było malutkie, że ledwo zaczęłam mieć silne skurcze i bóle, a dziecko już pojawiło się na świecie. Córka poradziła sobie oddechowo - była tylko w ogrzewaczu. Cieszyłam się, że nie był to inkubator.

Po porodzie pokazali mi córkę tylko na chwilę i zabrali, ale w tamtych czasach to było normalne. I przez pierwszy dzień po porodzie jej nie widziałam. A wtedy czułam się dziwnie, chyba długo leżałam w szpitalu i po prostu cieszyłam się, że już urodziłam. Nie miałach ochoty pierwszego dnia przytulać córkę i brać na ręce. Chyba byłam zmęczona tym przebywaniem w szpitalu kilka miesięcy. Nie czułam się też fizycznie dobrze i nie miałam siły mieć przy sobie dziecka.

Co dokładnie cię zaskoczyło? Jak wyglądała córka? 

Pamiętam, że jak pielęgniarka przyniosła mi na drugi dzień Agatkę do karmienia i powiedziała: Wszystko jest w porządku, tylko dziecko jest malutkie, bo waży 2 100 kg (chociaż mówiono mi, że to i tak sporo, jak na wcześniaka). Widziałam na początku tylko głowę, bo była owinięta kocami. Kiedyś tak owijali noworodki, że nie widziało się nic oprócz głowy... Jedno oko miała zamknięte, a drugie otwarte. Twarz wyglądała jak nie dziecka, a przynajmniej nie tak jak sobie wyobrażałam noworodka: usta krzywe, główka z jednej strony bardziej płaska, miała ciemniejszy kolor skóry i jakby zmarszczki.

Zaczęłam odwijać kocyk i zobaczyłam, że córka jest obrośnięta białymi włosami na szyi, ramionach i plecach. Miała bardzo długie palce i wysuszoną skórę. Wystraszyłam się.  Zawołałam pielęgniarkę.

Powiedziałam: proszę na razie zabrać moje dziecko. Po pierwsze - córka nie chce jeść, a mnie bolą piersi. Po drugie - muszę iść do lekarza. Pielęgniarka przekonywała mnie, że wszystko jest okej, ale mnie zmartwił ten wygląd i zapytałam panią doktor. - No tak, ona ma inny wygląd niż dzieci urodzone w terminie. Ma pani szczęście, bo dziecko jest zdrowe, a wygląda tak, bo powinno być jeszcze w pani brzuchu i tam się rozwijać. Tu są inne warunki - inna temperatura itd. dlatego dziecko ma pomarszczoną skórę. Jej główka jest krzywa, ale dopasujemy witaminę D3, będzie miała pani stały kontakt z pediatrą i wszystko się unormuje - wyjaśniła mi.

Uspokoiłaś się wtedy?

Następnego dnia poprosiłam o swoje dziecko, ale nie ukrywałam strachu. Bałam się, była taka mała... Znajoma pielęgniarka powiedziała mi: Ania, musisz się z tym uporać. Będzie ci na początku trudno, bo to jest maleństwo, nawet gdy będziesz brała ją na ręce, to będziesz czuła, że jest chudziutka, ale poradzisz sobie. Po porodzie byłam z córką 10 dni w szpitalu, bo miała żółtaczkę, zresztą musiała być jeszcze pod kontrolą lekarzy.

Karmiłaś ją piersią?

Nie potrafiła być karmiona piersią, a mi gromadził się pokarm. W szpitalu pielęgniarki dały mi dziecko innej pacjentki. To było normalne w tamtych czasach, że mamy, które miały pokarm dokarmiały inne dzieci. Przemywałam brodawkę i przystawiałam dziecko koleżanki z sali.

Byłam zła, że karmię obce dziecko, a swojego nie mogę. Córce, tylko odciągałam mleko i karmiłam butelką. Na domiar tego wszystkiego byłam długo w szpitalu. Zaczynało mnie już to wszystko stresować. 

Jak wyglądały kolejne dni w szpitalu z noworodkiem?

Kilka dni po porodzie czułam już dużą potrzebę bycia z córką i zaczęła się tworzyć między nami ogromna więź, jednak nadal połączona z emocjami, których się nie spodziewałam - głównie ze strachem. Przez pierwsze dni nie przynosili mi córki zbyt często. Później porozmawiałam z pielęgniarką i same przyznały, że potrzebuje mieć blisko mamę, więc Agatka leżała już ze mną na sali. Wtedy doszedł ogromny strach - zaczęłam się bać, czy córce coś się stanie, jak ją będę kąpać, czy karmić piersią. 

I tak w przeciągu kilku dni zmienił się mój stosunek do dziecka i emocje. Na początku faktycznie - byłam skupiona na tym, że córka wygląda dziwnie, jest bardzo mała. Przerażał mnie ten meszek na ciele, czy pomarszczona skóra, ale kilka dni później już jedynym, co mnie obchodziło, było to, aby wszystkie potrzeby dziecka były zaspokojone, żeby Agatka czuła moją miłość i rozwijała się prawidłowo. 

Miałaś wsparcie od męża?

Były takie czasy, że mąż nie mógł przebywać ze mną w sali. Ja wychodziłam do niego na korytarz. Dziecko po porodzie, w szpitalu, widział tylko przez chwilę.

A jak zareagował? Czy też był odrobinę przestraszony tym, że Agatka jest taka mała i ma nietypowy wygląd?

Wtedy, gdy widział przez chwilę naszą córkę, to nawet zbyt wiele nie dostrzegł. Dopiero przy odbiorze obejrzał ją dokładnie i nie mówił nic na temat meszku na ciele, ani pomarszczonej skóry - pewnie też był zdziwiony, ale nie chciał tego po sobie pokazać. Oboje byliśmy młodzi i nie do końca świadomi tego, jak wyglądają przedwcześnie urodzone dzieci - spodziewaliśmy się większego noworodka. Ale mąż bardzo mnie wspierał. Zadbał w domu o wszystko. Kupił najmniejsze ubranka, jakie były - a te nadal były za duże.

Do tej pory śmiejemy się z tego, że nogawki i rękawki trzeba było zawijać kilka razy.

Zresztą na przełomie lat 80-tych i 90-tych takich maleńkich ubranek dla wcześniaków prawie nigdzie nie można było kupić. Miałam to szczęście, że moja mama jest krawcową, więc uszyła kilka ubranek w rozmiarze wnuczki.

Jak wyglądały pierwsze dni i tygodnie z wcześniakiem w domu? 

Tym, co zaskoczyło mnie, gdy przyjechałam z dzieckiem do domu po tych dziesięciu dniach w szpitalu był fakt, że bez problemu nakarmiłam ją piersią. Chyba atmosfera sprawiła, że byłam mniej zestresowana i spokojna, że mam na miejscu męża, siostrę i rodziców.  Pomagali mi w opiece nad Agatką. Przyznam, że bałam się wykąpać wcześniaka. Pierwszego dnia jej nie umyliśmy. Przez kolejne dni robił to mój mąż, albo właśnie siostra - matka chrzestna Agaty. Chociaż oni też się bali. Gdy dziecko leżało na ręce mojego męża - widać było, jakie jest malutkie. Po tygodniu w domu, ja też odważyłam się wykąpać córkę wspólnie z mężem - ale delikatnie oblewaliśmy ją wodą. Naprawdę to był ogromny stres. 

Bardzo jej się ulewało. Noce też nie były łatwe. Pilnowaliśmy na zmianę z mężem, czy dziecko dobrze śpi. Nie karmiłam jej długo piersią, bo okazało się, że pokarm nie był treściwy i córka nie przybierała na wadze. Po kilku tygodniach przestałam karmić ją piersią. Podawaliśmy jej mleko modyfikowane dla wcześniaków. Wtedy bardzo szybko zaczęła się rozwijać. Już po miesiącu widać było zmianę. Często odwiedzał nas w domu lekarz pediatra - był średnio dwa razy w tygodniu. Oglądał, mierzył długość, obwód główki i sprawdzał, jak córka się rozwija. Agatka urodziła się 12 czerwca, a największy stres minął dopiero w połowie sierpnia. 

A jak się rozwijała córka? 

Miałam wrażenie, że inne dzieci - znajomych czy moich bliskich rozwijały się szybciej i zdobywały umiejętności. Czekałam i niecierpliwiłam się, kiedy usiądzie, kiedy zrobi pierwsze kroki. Stresowałam się, ale lekarze mnie uspokajali. Córka usiadła dopiero, gdy miała 11-12 miesięcy, a zaczęła chodzić, gdy miała 15 miesięcy. 

Pamiętam też słowa zaprzyjaźnionego lekarza ginekologa ze szpitala, usłyszane podczas wizyty kontrolnej po porodzie: Słuchaj Anka, bałem się, bo wiedziałem, ze twoja macica miała nietypowe ułożenie już w pierwszych miesiącach ciąży. Że główka jest bardzo nisko. Nie chciałem cię stresować, ale teraz mogę powiedzieć, że Agatka jest cudem i niesamowicie cieszę się, że udało się podtrzymać ciążę do odpowiedniego momentu i urodziła się zdrowa mimo komplikacji w ciąży.

Faktycznie, jestem dziś ogromnie wdzięczna. Mam dwie wspaniałe, dorosłe córki - z którymi mam świetny kontakt, a moja przedwcześnie urodzona córka Agata również ma już za sobą poród. Od pięciu lat jest szczęśliwą mamą.

Zobacz wideo Poród. Gdy dziecko jest już na świecie
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.