Chrystal Hicks mieszka w Glennallen na Alasce. Rankiem 4 sierpnia, gdy była w 35. tygodniu ciąży, nieoczekiwanie doznała skurczów. Czuła, że zbliża się poród.
Około godziny 19.00 skurcze zaczęły się nasilać. Przyszedł mój sąsiad i zadzwonił po pogotowie ratunkowe
- opisała w rozmowie z Insiderem. Hicks trafiła do miejscowego szpitala. W związku z tym, że nie było w nim oddziału dla noworodków, przyszłą mama została ewakuowana samolotem do szpitala w mieście Anchorage.
Poród na pokładzie samolotu
Po 20 minutach lotu kobiecie odeszły wody. Urodziła na pokładzie samolotu Lifemed Alaska. - Musiałam od razu przeć - wyjaśniła Hicks.
Byliśmy ponad pięć tysięcy kilometrów nad ziemią, kiedy mój syn zdecydował się wyjść na świat
- powiedziała szczęśliwa mama.
Dziecko otrzymało oryginalne imię
Syn Chrystal Hicks zaraz po przyjściu na świat ważył nieco ponad 2 kg. Początkowo mama nie był pewna, jak nazwie swoje czwarte dziecko, ale jej kuzyn podsunął pomysł, by nadać mu imię Sky, co trafnie opisuje historię jego narodzin. Sky został wypisany ze szpitala po około dwóch tygodniach po porodzie. Od 22 sierpnia jest z mamą w domu.
Mam ponad 20 lat doświadczenia w tej pracy. Przez ten czas słyszałem raptem o czterech porodach w samolocie
- powiedział Insiderowi dyrektor Lifemed Alaska, Steve Heyano. Wyjaśnił, że chociaż porody na pokładzie samolotu to rzadkość, to jednak się zdarzają, dlatego w Lifemed znajdują się inkubatory, które mają funkcje podtrzymywania życia. - Pacjenci podczas lotów są zawsze w dobrych rękach. Na pokładzie są obecne pielęgniarki oraz ratownicy medyczni - dodał.
Jakiś czas temu pisaliśmy porodzie, który rozpoczął się podczas lotu Qatar Airways QR 830 z Doha do Bangkoku. Zobacz artykuł: Samolot Qatar Airways musiał awaryjnie lądować. Pasażerka urodziła dziecko
