Porody rodzinne. Tak, ale pod warunkiem, że przyszły tata zrobi sobie test w kierunku COVID-19 za 600 zł

Odgórnego zakazu porodów rodzinnych w szpitalach nie było. W marcu wstrzymano je jednak ze względu na bezpieczeństwo rodzących i personelu medycznego. Dla tych par, którym bardzo zależy na porodzie rodzinnym, ministerstwo zdrowia opublikowało zalecenia. Jedno z nich to aktualny wyniku testu PCR w kierunku COVID-19. Przyszły tata test może zrobić w komercyjnym laboratorium.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski zapytany pod koniec kwietnia o możliwość przywrócenia porodów rodzinnych stwierdził, że odgórnego zakazu nigdy nie było. Dodał, że jeśli szpital jest w stanie zapewnić odpowiednie warunki - odizolowania jednej rodziny od drugiej - nie ma przeciwwskazań do porodów rodzinnych.

Wstrzymanie porodów rodzinnych w obliczu COVID-19 pod koniec marca zalecało Polskie Towarzystwo Ginekologów i Położników wspólnie z konsultantem krajowym w dziedzinie ginekologii i położnictwa. Ze względów epidemicznych szpitale zawieszały porody rodzinne. Przyszli rodzice, którzy planowali rodzinne porody, musieli z nich rezygnować.

Poród rodzinny w czasie epidemii. "Z wielkim brzuchem sama dźwigałam torby"

- Urodziłam 21 marca, porody rodzinne były już wstrzymane. Dla mnie z początku to był dramat. Nie mogłam się z tym pogodzić, że nie będzie męża ze mną w tym ważnym momencie, że nie zobaczy synka, zresztą on też to przeżywał. Bał się o mnie. Już samo przyjęcie na oddział było dla mnie przygnębiające, stresujące, bo dźwiganie toreb z wielkim brzuchem do przyjemności nie należy. Najgorsze chyba było to, kiedy opuszczałam z synkiem szpital, ja z wielką raną na brzuchu, trzy dni po cesarce, musiałam dźwigać dziecko, swoje torby, aż pan ochroniarz patrzył na mnie z przerażeniem. Ogólnie da się przeżyć, ale nigdy więcej porodu bez męża - opowiada nam mama z Warszawy.

Joanna Pietrusiewicz, prezeska Fundacji Rodzić po Ludzku 21 kwietnia zwróciła się do ministerstwa zdrowia z apelem o powołanie interdyscyplinarnego zespołu w celu ustalenia zasad dla porodów rodzinnych. W stanowisku fundacji czytamy, że "potrzebne są teraz konkrety dla dyrektorów placówek - jak ma wyglądać bezpieczna procedura dotycząca odbywania porodów rodzinnych w szpitalach".

Fundacja w swoim apelu zwróciła uwagę na to, że "nie można oprzeć się wrażeniu, że zalecane postępowanie w oddziałach porodowych cofa nas mentalnie do lat opresyjnego położnictwa, w którym głosy i potrzeby kobiet nie były słyszane. Wówczas porody odbywały się tylko w obecności personelu medycznego, w salach wieloosobowych, a przebieg porodu dla wielu kobiet do dziś jest koszmarnym wspomnieniem poniżającego traktowania”. Do tej pory fundacja nie otrzymała odpowiedzi z ministerstwa.

Porody rodzinne nie są wykluczone. Przyszły tata musi mieć test

Na początku tego miesiąca na stronie Ministerstwa Zdrowia opublikowano uaktualnione zalecenia Konsultanta Krajowego w dziedzinie Położnictwa i Ginekologii oraz Konsultanta Krajowego w dziedzinie Perinatologii dotyczące porodów rodzinnych.

Dowiadujemy się z nich, że porody rodzinne nie są wykluczone, jednak ostateczną decyzję dotyczącą zezwolenia na rodzinny poród podejmuje dyrektor szpitala lub lekarz. Jeśli kierownik placówki zezwoli na poród z osobą towarzyszącą, rodzina musi przestrzegać konkretnych zaleceń. Jest ich sporo. To m.in.: wypełnianie ankiet epidemiologicznych przez przyszłych rodziców, osoba towarzysząca przy porodzie musi mieć strój umożliwiający ochronę epidemiologiczną. Przyszły tata powinien mieć ze sobą aktualny wynik testu PCR w kierunku COVID-19 z okresu nie dłuższego niż maksymalnie pięć dni przed porodem. Według fundacji ten ostatni wymóg w znacznym stopniu uniemożliwia poród z partnerem. Test kosztuje ok. 600 zł, płaci za niego w komercyjnym laboratorium osoba, która chce uczestniczyć przy porodzie.

Fundacji Rodzić po Ludzku zgłosiła sprzeciw wobec istniejących zaleceń. Na stronie fundacji możemy przeczytać, "że skoro osoby towarzyszące przy porodach muszą mieć aktualne testy, to idąc tym tokiem myślenia, należałoby również wprowadzić taki obowiązek wobec personelu medycznego, aby zabezpieczyć zdrowe kobiety w ciąży przyjmowane do porodu, przed zakażeniem ze strony personelu medycznego".

Fundacja wyjaśnia, dlaczego testy w kierunku COVID-19 u osób towarzyszących przy porodach rodzinnych nie znajdują uzasadnienia. Zwraca uwagę m.in. na to, że nie wykonuje się rutynowo testów u kobiet rodzących, a osoba towarzysząca, według zaleceń ma zamieszkiwać przez co najmniej 14 dni z kobietą rodzącą, stanowi więc epidemiologicznie ten sam poziom ryzyka, co kobieta rodząca. Dalej w sprzeciwie fundacji czytamy:

- Wykonanie testu co pięć dni powoduje, przy niepewnym terminie porodu, konieczność wykonywania więcej niż jednego badania, na które czas oczekiwania często przekracza 24 godziny, co w rzeczywistości może uniemożliwić udział w porodzie rodzinnym;

- Wykonywanie testów u osób towarzyszących musi być realizowane na koszt tych osób w komercyjnych laboratoriach, a koszt jednego badania to ok. 600 zł;

- Czułość badań genetycznych nie wynosi 100 proc. - waha się w zakresie 60-80 proc. co powoduje, że osoba zakażona może mieć ujemny wynik testu, dlatego najważniejsze jest odpowiednie zabezpieczenie w środki ochrony osobistej i zachowanie dystansu od innych osób w szpitalu, a nie wykonywanie testów.

'Rodziłam w marcu. Porody rodzinne były już wstrzymane. Dla mnie z początku to był dramat. Nie mogłam się z tym pogodzić, że nie będzie męża ze mną w tym ważnym momencie, że nie zobaczy synka, zresztą on też to przeżywał''Rodziłam w marcu. Porody rodzinne były już wstrzymane. Dla mnie z początku to był dramat. Nie mogłam się z tym pogodzić, że nie będzie męża ze mną w tym ważnym momencie, że nie zobaczy synka, zresztą on też to przeżywał' fot: shutterstock/Zurijeta

Zbyt surowe restrykcje?

"Każdego dnia prawie 1000 kobiet w Polsce rodzi swoje dziecko bez wsparcia bliskiej osoby. Dlatego Fundacja Rodzić po Ludzku apeluje o jak najszybsze zmiany zaleceń. Sytuacja epidemiczna w kraju jest bardzo trudna, zdajemy sobie sprawę, że personel medyczny jest w tej chwili najbardziej narażony na zakażenie COVID-19 i odczuwa w związku z tym ogromną presję i lęk. Jako organizacja pilnująca praw kobiet do opieki na najwyższym poziomie, uważamy, że restrykcje obowiązujące w naszym kraju dotyczące opieki są zbyt surowe i powinny być w trybie pilnym zmienione. Doświadczenia innych krajów wskazują, że można opracować procedury, które chronią personel medyczny, a jednocześnie respektują prawa potrzeby kobiet" - czytamy w liście Fundacja Rodzić po Ludzku do ministra zdrowia.

W dyskusji na funpage'u Fundacji Rodzić po Ludzku wiele osób zwróciło uwagę na to, że w innych europejskich państwach nie zniesiono porodów rodzinnych, lecz zadbano o to, aby odbywały się one w zgodzie z obowiązującymi w pandemii warunkami sanitarnymi.

Jedna z kobiet, która rodziła w kwietniu napisała:

Holandia i Niemcy robią bezpłatne testy na koronawirusa każdej kobiecie dwa, trzy dni przed porodem. A partner może być nawet przy cesarce. Ja rodziłam w kwietniu w Polsce przez cesarskie cięcie i niestety w szpitalu okropna samotności i zero pomocy od personelu

Inna zauważyła, że większość szpitali i tak nie umożliwia porodów rodzinnych, a jeśli już to przychylają się do nowych, absurdalnych zaleceń.

"Całkowity brak logiki, a już wymóg pięciodniowego wyniku testu przy porodzie siłami natury jest nieporozumieniem" - czytamy w dyskusji.

Na naszym profilu w serwisie społecznościowym poprosiliśmy kobiety, które niedawno rodziły, aby podzieliły się z nami swoimi doświadczeniami z porodów w czasach pandemii. Wiele z nich napisało, że epidemia pokrzyżowała im plany, a realizacja porodu rodzinnego nie była możliwa w szpitalu w którym rodziły.

"Mnie partner odprowadził pod drzwi oddziału i stamtąd odebrał. Kiedy wychodziłam ze szpitala, lekarz zaniósł mi walizkę pod drzwi".

"Mąż musiał zostawić mnie przed izbą przyjęć, dalej musiałam radzić sobie już sama".

"Rodziłam pod koniec marca w Nowym Dworze Mazowieckim. Personel wspaniale opiekuje się pacjentkami, bardzo dużo empatii, to trochę rekompensowało brak partnera".

Rodziłam drugą córkę 31.03, kiedy już porody rodzinne były wstrzymane. Byłam przygotowana na taką sytuację, gdyż już kilka tygodni wcześniej moja położna sygnalizowała mi taką możliwość. Położne i cały personel bardzo wspierały mnie jak i inne kobiety rodzące

W wielu krajach ograniczenia w zakresie możliwości towarzyszenia w porodzie obejmowały ograniczenie liczby osób towarzyszących rodzącej do jednej, co jest powszechną praktyką w Polsce. Zapewnienie kobietom wsparcia przynajmniej jednej wybranej osoby często w zaleceniach było określane jako priorytet, niezależnie od sytuacji epidemiologicznej. Bardzo wąska grupa krajów wprowadziła powszechny zakaz obecności osób trzecich podczas porodu i wraz ze zmieniającą się sytuacją epidemiologiczną, państwa te wprowadziły rozwiązania umożliwiające poród z osobą bliską także w czasie pandemii. 

O tym jak przebiegają porody rodzinne z osobą towarzysząca w czasie epidemii w poszczególnych krajach Europy czytaj w opracowaniu Fundacji Rodzić po Ludzku.

Powinno cię również zainteresować: Jak wygląda samotny poród w czasie epidemii? Opisuje mama ośmiotygodniowego dziecka

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.