"Uważaj przy chodzeniu, jesteś tak gruba, że na pewno się przewrócisz" [FELIETON]

Długo byłam chodzącą reklamą ciąży. Nawet mimo doświadczeń pierwszego trymestru, które mogą się zawrzeć w dwóch hasłach: "rzygu-rzygu" i "wielkie spańsko".
Zobacz wideo

Parę lat temu namiętnie czytałam "Ciężarówką przez 9 miesięcy. Przewodnik po ciąży i okolicach". Książkę wypożyczałam z biblioteki osiedlowej. Oczywiście sprawdziłam kilkanaście innych pozycji z tej kategorii, ale tylko ta jedna nadawała się do czytania.

Wyjątkowo nie była nafaszerowana radami: "uważaj przy chodzeniu, jesteś tak gruba, że na pewno się przewrócisz" albo "usuń z mieszkania kwiatki doniczkowe, bo jak tylko twoje dziecko się urodzi, ani się obejrzysz, jak je zje, zatruje się i umrze".

"Ciężarówka" pozwoliła się zdystansować od tej psychiczno-fizycznej rewolucji, jaką jest stan błogosławiony. Długo byłam chodzącą reklamą ciąży. Nawet mimo doświadczeń pierwszego trymestru, które mogą się zawrzeć w dwóch hasłach: "rzygu-rzygu" i "wielkie spańsko".

Jak już wstałam z łóżka, codziennie bywałam w lesie, a co trzy dni na ćwiczeniach dla równie pobłogosławionych przez los, co ja. Nie zastanawiałam się, dlaczego przychodzą tam tylko pierworódki. Czasem wprawdzie wpadała jakaś matka dziecka czy dwojga, ale znikała przed końcem zajęć, bo a to musiała karmić, a to odebrać z przedszkola. Innymi słowy, o czym by tu z nią gadać w szatni?

A gadało się, że ho, ho. Która ma większy brzuch, która gdzie będzie rodzić. Gdzie można kupić tanie kocyki (bo dziecko musi mieć specjalny kocyk, taki w żyrafki). Albo gdzie kupić ładną koszulę do karmienia (bo przecież musi być specjalna).

Tak samo jak nie da się urodzić w byle T-shircie, tylko trzeba to robić w odpowiednio zaprojektowanym stroju.

Teraz jestem w ciąży numer dwa. Słowo daję, nie mam pojęcia, w którym jestem miesiącu, nie mówiąc już o tym, w którym tygodniu. I czy dziecina numer dwa ma już włoski, rzęski, stópki, kolanka i inne niezbędne części ciała.

Pierwszy trymestr przeżyłam podobnie jak za pierwszym razem: uroki przyglądania się muszli klozetowej z bliska i umiejętność spania 14 godzin na dobę. To znaczy, tak mi się wydaje, że dałabym radę 14 godzin, bo nie miałam jak sprawdzić.

Inaczej znosi się to całe "rzygu-rzygu", jeśli potem można się wylegiwać na sofie, a inaczej, kiedy po tej sofie chce skakać dwuletnia dziewczynka (a za chwilę jeść, wychodzić na plac zabaw, czytać irytujące książki o kotce z wyłupiastymi oczami).

Regularnie dzwoniłam do męża: "Wróć z pracy, nie dam rady". Wracał. Gotował, sprzątał, zabawiał, usypiał, tłumaczył, że skakanie po brzuchu mamy jest raczej kiepskim pomysłem.

Kilka razy poszłam na zajęcia dla ciężarnych. Ależ mnie irytowały te beztroskie kobitki paplające o tym, jak to będzie z dzidziusiem. Zresztą za bardzo nie miałyśmy szansy porozmawiać, bo z głośników rozlegało się: "Mama 2-letniej Jagny proszona jest o przyjście do recepcji".

W połowie ciąży zwlokłam się wreszcie do osiedlowej biblioteki i wypożyczyłam skandynawskie powieści o jakże poetyckich tytułach "Krew, którą nasiąkła", "Czerwone gardło" i "Mężczyzna, który przychodził w niedzielę". Bibliotekarka nieco się skrzywiła i dobrotliwie zapytała, czy może wolę jakąś polską książkę, nawet kryminał, ale lekki, z dowcipem. Powiedziałam, że nie jest mi do śmiechu, chcę się zanurzyć w mroku, zapomnieć o bożym polskim świecie i jakoś przetrwać. Czytałam je.

Potem były następne: "Człowiek-nietoperz", "Upiory", "Karaluchy" i inne podobne. Oczywiście czytać mogłam tylko dlatego, że na półtora miesiąca wyjechaliśmy do mojej rodziny, która z niespożytą energią zajęła się Jagną.

I co? Doszłam do siebie. Zaczęłam podśpiewywać. Wyczekiwać wiosny i syna. Sofa mi zbrzydła. I tylko nie wiem, czy pomogła obecność babci, cioć i przyjaciółek, czy raczej lektura norweskich kryminałów o seryjnych mordercach i policjantach alkoholikach.

Autorką felietonu jest Ewa Wołkanowska-Kołodziej, mama 2-letniej Jagny i niebawem synka, felietonistka magazynu „Dziecko”, dziennikarka specjalizująca się w tematyce społecznej, autorka książki „Wilno. Rodzinna historia smaków”. Mieszka w Warszawie i Wilnie.

Magazynu "Dziecko" szukaj w kioskach. Kolejne wydanie ukaże się 28 maja.

Magazyn 'Dziecko'
Magazyn 'Dziecko' fot: materiały prasowe
Więcej o: